Rozdział 7

594 89 4
                                    

Luhan pamiętał wszystko. Jego mąż mógłby pomyśleć, że był niepomny, ale odkąd w dniu ślubu spoglądał na Sehuna, od razu rozpoznał, że przystojna twarz, którą pamiętał, prześladowała go w fundacji sześć lat temu.

Pamiętał wyraźnie, kiedy był zmuszony towarzyszyć swojemu ojczymowi, który wtedy był zwykłym pracownikiem. Jego ojczym zostawił go kompletnie samego, by mógł całować tyłki wyższych klas. Luhan miał wtedy zaledwie dwanaście lat i był przerażony, ale nie przeszkodziło mu to rozejrzeć się po luksusowym miejscu i eleganckich gościach. Wtedy jego wzrok padł na wysokiego blond mężczyznę, odzianego w fantazyjny czarny garnitur i gapiącego się na niego otwarcie. Myślał, że ten człowiek był niegdyś zboczeńcem, ale to nie znaczy, że nie podziwiał jego fascynującego spojrzenia.

W chwili, gdy został złapany przez strażnika przez stojącego za nim człowieka, w chwili, gdy uwolnił się i wpadł na solidną klatkę mężczyzny, Luhan poczuł się bezpieczny w tym sensie, że został mu odebrany, odkąd jego matka poślubiła tego bezdusznego człowieka, który udzielił mu lepsze życie. Wtedy Luhan żałował, że nie może zostać dłużej, ale jego ojczym był niecierpliwy jak zwykle.

Ciężkie westchnienie wydobyło się z ust Luhana, jego uderzenie i dudnienie wciąż pieściło obrączkę wokół palca serdecznego, podczas gdy jego oczy skanowały czyste niebo.

Luhan czuł się oszalały z powodu swojego ślubu. Zdał sobie sprawę, że większość jego gniewu nie była skierowana na Sehuna, ponieważ nie mógł powstrzymać tego, co było na niego wymuszone, kiedy tylko mógł. To był głównie złość na jego męża, ponieważ... czuł się zdradzony przez człowieka, który wtedy czuł jego bezpieczeństwo, nawet jeśli trwało to chwilę. Był zły, ponieważ myślał o tym człowieku od wielu dni, zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek go spotka, ale teraz, kiedy to zrobił, żałował każdej myśli, o jakiej marzył.

Nie mógł jednak odmówić trzepotania sercem, kiedy Sehun pokazał mu tę stronę ponownie na przyjęciu urodzin starszego Oh. Przypomniało mu to ciepłe uczucie, które wtedy postanowił zapomnieć.

- Paniczu Luhanie?

- Wejdź, Chanyeol.

Drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł wysoki kamerdyner z szerokim uśmiechem. Podszedł do Luhana i podał mu szklankę wody, oraz kilka tabletek.

- Nie musiałeś, miałem zamiar wziąć je sam. - Luhan przyjął szklankę.

Potrząsając delikatną dłonią na ramieniu Luhana, powiedział Chanyeol. - Wiem, ale Sehun nalegał, bym upewnił się, że weźmiesz je na czas. - serce Luhana zacisnęło się na jego klatce piersiowej, podczas gdy Chanyeol cofnął się. - Dziecko musi dobrze dorastać.

Powiedziawszy to, lokaj wyszedł, gwiżdżąc najgłośniej jak mógł pod nosem. Luhan przełknął gulę w gardle, po czym przełknął witaminy. Z trudem zsunął się z parapetu i przeczołgał na królewskie łóżko. Luhan leżał płasko na plecach, obserwując pod powiekami wspomnienia z dzieciństwa i nieznane miażdżące powtórki. Położył swoją dłoń na płaskim brzuchu, pozwalając, by łzy spłynęły po jego bladych policzkach.

Zastanowił się, jak by wyglądało życie, gdyby miał wtedy okazję poznać Sehuna. Jak wyglądałoby życie, gdyby... dał Sehunowi i sobie szansę.

***

Ściskając grzbiet nosa, Sehun zacisnął mocno powieki i oparł się na skórzanym fotelu. Przeciągnął dłonią ciemne loki i westchnął ciężko, gdy głos sekretarki zapiszczał przez jego osobisty telefon.

- Tak?

- Panie Oh, uhm... jest tu doktor Zhang, który nalega, aby natychmiast się z tobą spotkać.

Sehun zmarszczył brwi i nacisnął przycisk w telefonie. - Wpuść go.

Nie sekundę później Yixing wszedł do jego gabinetu, ubrany w szary garnitur, ale jego szeroki uśmiech na twarzy nie wyglądał tak jak zwykle. Sehun wstał i uścisnął dłoń razem z lekarzem, jednocześnie witając się, zanim udali się na dużą, skórzaną kanapę.

Sehun ostrożnie spoglądał na lekarza, który już miał pojęcie o nagłej potrzebie rozmowy z nim, kiedy tylko mógł.

- Sehun...

- Mój ojciec zapłacił ci ekstra, żeby mnie przekonać?

- Co?

Sehun uśmiechnął się złośliwie na widok oschłej miny Yixinga, odchylając się do tyłu, by obarczyć go chłodnym spojrzeniem, mimo lekkiego strachu. To zawsze był jego jedyny strach.

- Sehun-sshi. - zaczął Yixing, ocierając zdziwiony wyraz twarzy. - Twój ojciec troszczy się o ciebie, chce dobrze.

- Wiem, ale co teraz może zrobić twoje leczenie dla umierającej osoby?

- Nie mów tak. - przerwał surowo Yixing, jego dłoń wyraźnie się zatrzęsła, gdy poprawił okulary palcem wskazującym. Musiał czuć się niekomfortowo pod ciemnym spojrzeniem Sehuna. - On nie chce, żebyś...

- Czuł ból? - mroczny chichot wyrwał się z ust Sehuna, gdy wstał i wrócił do mahoniowego biurka, ciężko opadając na krzesło. - Kiedy umrę, nie zrobi to żadnej różnicy.

Smutne spojrzenie pojawiło się na twarzy Yixinga, czego Sehun najbardziej tego nienawidził. Szkoda.

- Będziesz się jeszcze bardziej torturował, Sehun.

- Wolałbym umrzeć tam, gdzie należę zamiast szpitalnego łóżka.

- Sehun, przestań utrudniać to swojemu ojcu i... Luhanowi.

Poczuł, jakby jego świat rozbił się przed jego oczami na wspomnienie o swoim mężu. Jego umysł zawsze opuszczał myśli o pozostawieniu Luhana. To może nie boli Luhana tak bardzo, ale... ich dziecko... Ach, życie jest niesprawiedliwe.

- Ja... - Sehun unikał spojrzenia na lekarza, który udawał, że skanuje dokument leżący przed nim. - Wolałbym spędzić to, co zostało z moich dni z... nimi.

- Sehun, chemioterapia da ci więcej czasu i...

- Powiedziałem, spędzając resztki dni w pobliżu, a nie w szpitalu, czekając, aż śmierć mnie zabierze.

- Ale...

Sehun gwałtownie podniósł głowę, jego ciemne oczy wpatrywały się w niewinnego lekarza, by powstrzymać cokolwiek mogło opuścić jego wargi. - Wiesz gdzie jest wyjście, doktorze. Mam trochę spraw do załatwienia.

Życie było dla niego samolubne, więc może też być samolubny.

Cherish YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz