- Paniczu Luhanie?
Mężczyzna spojrzał znad swojej książki i napotkał oczy uśmiechniętego lokaja. Chanyeol uśmiechnął się jeszcze szerzej, wchodząc do zimnej sypialni.
- Obiad jest gotowy. Wolałbyś, żebym go tu przyniósł?
- Nie. - odpowiedział Luhan zmęczonym uśmiechem, gdy zamknął książkę. - Zaraz zejdę na dół, przy okazji zaczerpnę świeżego powietrza.
-- Och. - Chanyeol wyglądał na zaskoczonego, ale szybko się opanował i powiedział. - W porządku. Przekaże pokojówce, żeby przygotowała stół w kilka minut.
Luhan uśmiechnął się do optymistycznego kamerdynera, a potem obserwował, jak wycofuje się i zamyka za sobą drzwi. Drobny chłopak opuścił nogi wzdłuż łóżka i wstał, by udać się do łazienki, ale szybko upadł, gdy zaatakowała go nowa fala mdłości. Syknął cicho i przyłożył dłoń do pulsującej głowy, gdy oddychał głęboko. Minęło wiele czasu od kilkutygodniowej ciąży. Jeśli ktoś kiedykolwiek by mu powiedział, że jest zaskoczony i zszokowany, prawdopodobnie by go wyśmiał. Nie tym razem. Luhan poczuł się zmiażdżony i skażony. Myśl o urodzeniu dziecka jego męża była tylko pomyłką i hańbą, natomiast miała być najpiękniejszą rzeczą na świecie.
Czuł się zniesmaczony. Nienawidził swojej duszy, ponieważ była już wystarczająco przesiąknięta wstydem i kłamstwem.
* * *
- Oto pieczony kurczak z kwaśną śmietaną, taki jakiego sobie życzyłeś.
Luhan uśmiechnął się z wdzięcznością, gdy Baekhyun podał mu talerz z jedzeniem. Wypróżniał wszystko, co dostawało się do jego żołądka, z wyjątkiem kurczaka przygotowanego przez Baekhyuna. Luhan nienawidził tych zachcianek, które miewał podczas ciąży, niestety nie miał wyboru. Musiał z tym żyć.
To nie było takie trudne, ponieważ musiał żyć z o wiele gorszymi rzeczami niż nudności i zachcianki.
- Dziękuję, Baekhyun.
Szef kuchni skinął głową i opuścił pomieszczenie cichym chodem. Luhan patrzył z ciężkim sercem obserwując jak ciężarny kucharz spotkał się ze swoim mężem w połowie drogi, a następnie ten podzielił się delikatnym pocałunkiem. Zazdrościł im, tego co mieli Chanyeol i Baekhyun. Zazdrościł im miłości i szczęścia między nimi. Zazdrościł ich dziecka, które przebywa w świecie pełnym miłości.
- Nie wiedziałem, że teraz lubisz jeść na zewnątrz.
Jego widelec zatrzymał się w połowie drogi do ust, gdy patrzył z szeroko otwartymi oczami na ostatnią osobę, której się spodziewał. Luhan patrzył bez wyrazu, podczas gdy Sehun wchodził na werandę.
Sehun miał na sobie codzienne ubranie, sugerujące, że nie wyszedł dzisiaj z domu. Włosy miał roztrzepane i wyglądał na bardziej beztroskiego.
- Mogę się dosiąść?
- Powinien powiedzieć prawdę, czy to, co chcesz usłyszeć? - ciężarny powiedział ściszonym głosem. Naprawdę chciał wyrzucić widelec i odepchnąć tego człowieka od siebie, ale był cholernie głodny i ten cholerny kurczak do wzywał.
Pierdolone hormony.
Oczy Sehuna odzwierciedlają coś, co Luhan mógłby pomylić z bólem, ale nie chciał w to wierzyć. Po prostu odwrócił wzrok w inną stronę i zaczął posiłek, podczas gdy Sehun stał przy poręczy kilka kroków dalej od niego.
- Powinieneś to zrozumieć... nigdy nie chcę, abyś czuł się... niewygodnie i niezręcznie. - zachichotał ponuro, gdy Luhan przeżywał posiłek nadal nie zwracając uwagi na Sehuna. - Powiedziałem ci, że nie zrobię tego teraz, nie... nie wtedy, kiedy nie chcesz.
- Czy kiedykolwiek chciałem mieć z tobą coś wspólnego? - zapytał Luhan, wpatrując się w to, co zostało na jego talerzu. Nie mógł zrozumieć intencji Oh Sehuna. Tak naprawdę nie chciał tego rozumieć.
Wszyscy byli tacy sami. Przepełnieni chciwością i obsesją bogactwa.
- Luhan. - Sehun zaczął cicho, podczas gdy Luhan walczył ze sobą, aby przypadkiem nie rzucić się na męża i wykrzyczeć, żeby wreszcie przestał wypowiadać jego imię. - Wiesz, że nie chciałem się z tobą wiązać. Zostałem zmuszony...
- Mogłeś to powstrzymać! - krzyknął nagle. Jego krzesło przewróciło się, kiedy zerwał się na równe nogi. Oczy Luhana zaczęły piec i boleć, gdy napotkał ciemne i tajemnicze oczy Sehuna, które patrzyły na niego w milczeniu, niezasłużone jego wybuchem. - A ty po prostu się zgodziłeś!
- Jak... mówiłem... nie miałem wyboru.
- Nie, nie. - smutny uśmiech wkradł się na wargi Luhana. Oczy Sehuna były przepełnione bólem i smutkiem, jak Luhan mógł zauważyć. - A ty... dałeś mi to. - ciężarny przyłożył dłoń do swojego jeszcze płaskiego brzucha. - Miałem nadzieję, że ty i twój ojciec wiecie, że to dziecko, którego tak bardzo pragnęliście, będzie... niechciane przez własnego rodzica.
Powiedziawszy to, Luhan odszedł z niedokończonym obiadem. Zimny wiatr zawiał, podobnie jak serce Sehuna.
***
Nie rozumiał dlaczego Sehun wyglądał na zranionego i zasmuconego za każdym razem, gdy napotykał jego wzrok.
Luhan zamknął książkę z głośnym trzaskiem i oparł się o zagłówek. Rozejrzał się po zimnej sypialni, a jego wzrok zatrzymał się wiszącym zegarze. Wskazywał dwunastą trzydzieści popołudniu. Serce podskoczyło mu do gardła, kiedy podszedł do szafy, by wyciągnąć przyzwoitą koszulę, ciemną marynarkę, jak i ciemne spodnie.
Luhan zszedł ostrożnie po schodach, ale zatrzymał się, gdy usłyszał cichą i powolną melodię. Zawsze chciał zostać piosenkarzem, zanim na dobre podpisał papiery na zarządzanie firmą. Naprawdę kochał muzykę.
Stopy zaprowadziły go w kierunku dźwięku, zanim znalazł się przed ciemnym pokojem, który został oświetlony przez promienie słoneczne. Wstrzymał oddech, kiedy uświadomił sobie kim jest owa postać. Tą osobą był Sehun, który z zamkniętymi oczami grał na fortepianie.
Melodia, którą grał, była wypełniona tak wielkim żalem, a mimo to wydawała dźwięk... tęsknoty.
Luhan znał tę piosenkę.
- Co mogę zrobić dla ciebie, Luhan? - spytał Sehun, gdy nagle przestał grać, przywracając Luhana do rzeczywistości.
Luhan przełknął gulę w gardle, gdy Sehun otworzył swoje ciemne oczy i spojrzał prosto w jego tęczówki, ale szybko odwrócił wzrok.
- Ja... - zaczął cicho, a jego oczy nie opuszczały bocznego profilu Sehuna. W każdym razie i tak chciał się z nim zobaczyć, po tym jak dowiedział się, że Sehun nie wychodzi dzisiaj do pracy. Tylko on mógł wyświadczyć tę przysługę. - Chciałbym wyjść na zewnątrz.
- Co? - zapytał Sehun wstając i spoglądając na męża. Nigdy nie patrzył w jego oczy dłużej niż kilka sekund. - Czego potrzebujesz na zewnątrz?
- Nie wiedziałem, że zostałem tu uwięziony.
- Nie... nie, nie o to mi chodziło.
- Chce zobaczyć moją matkę.
Sehun przez chwilę wyglądał na nieobecnego, po czym odchrząknął i podszedł do Luhana. Drobny mężczyzna stał tak długo, dopóki starszy nie wyminął go i wyszedł z pokoju.
- Zabiorę cię tam.
Luhan przyglądał się w milczeniu, dopóki Sehun nie zniknął za rogiem. Jego serce ścisnęło się mocno w piersi, gdy spojrzał na samotne, białe pianino na środku ciemnego i zimnego pokoju.
Trudno się pożegnać.
Tak mówiła piosenka Sehuna.
CZYTASZ
Cherish You
RomansaZanim będzie za późno, chcę żyć. Zanim będzie za późno, chcę syna. Zanim będzie za późno, chcę się zakochać. Autorka: exo_otp