Rozdział 8

591 85 0
                                    

Luhan samotnie przechodził przez zimne korytarze, słuchając irytującej ciszy. Po raz pierwszy nie usłyszał głośnego śmiechu Chanyeola, czy pogodnych, głupawych słów padających z ust Baekhyuna. Szedł ostrożnie po dużych schodach, trzymając dłonie na poręczach. Ciężarny mężczyzna zatrzymał się nagle na środku, a jego wolna dłoń docisnęła się do widocznego teraz brzucha.

Luhan rozejrzał się po pustym holu i schodach. W pobliżu nie było żadnych oznak jego męża, ani pokojówek. Chanyeol był z Baekhyunem, ponieważ ten ostatni musiał zrobić zakupy dla dzieci teraz, gdy ma osiem miesięcy. Nikogo nie było w pobliżu...

Luhan przełknął gulę w gardle, powstrzymując łzy wstydu, po czym ostrożnie zszedł po schodach z dłonią podtrzymującą jego czteromiesięczny brzuszek. Łagodny szloch wydostał się z ust Luhana, gdy rzeczywistość uderzyła go jak pociąg. Myślał o... zabiciu tej niewinnej istoty w sobie.

- Luhan?

Luhan podskoczył na swoim miejscu przez nagłe wezwanie jego imienia. Odwrócił się w stronę salonu, w którym znalazł Sehuna leżącego na wygodnej sofie. Jego głowa wyłoniła się zza podłokietnika, ukazując jego zaspane oczy Luhanowi.

- Ty... spałeś tutaj? - bezmyślne słowa wyszły z ust Luhana, a on szybko odwrócił wzrok. To nie było tak, że się martwił czy coś, po prostu był zaskoczony, że jego mąż był w zasięgu, gdy myślał o...

- Po prostu uciąłem sobie drzemkę, bo czułem... zawroty głowy, przez pracę i wszystko. - Luhan odchrząknął i spojrzał na Sehuna, by złapać go wpatrującego się w niego z krzywym uśmiechem. Odwrócił się i poszedł do kuchni, nie zwracając już więcej uwagi na swojego tak zwanego męża.

Ostatnie dwa miesiące to jak kolejka górska dla ciężarnych mężczyzn. Nudności, wahania nastrojów i najgorsze zachcianki wywarły na nim piętno, a na dodatek nie mógł przestać myśleć o Sehunie od tamtego dnia na przyjęciu starszego Oh. Od tego czasu mąż nie okazał mu nic oprócz życzliwości, traktował go jak delikatną szklankę delikatnymi czynami. Sehun zawsze znajdzie czas, by odsunąć dla niego krzesło, podając wszystko, co będzie potrzebne do picia lub jedzenia, gdy będzie w pobliżu. Nawet raz delikatnie go musnął, kiedy myślał, że ciężarny mężczyzna jest w głębokim śnie.

I znów Luhan potraktował go tylko milczeniem. Nie mógł zmusić się do poznania intencji swojego męża. Być może wyrósł on z myśli obracającej się wokół egoizmu męża, ale nadal nie mógł naprawić swojego umysłu, który był rozczarowany Sehunem i samym sobą.

Ale chce spróbować, ponieważ Sehun był dobrym człowiekiem. On nie był taki jak jego ojciec... prawda?

Luhan wyskoczył ze swoich myśli i otworzył szafkę, by chwycić szklankę, sapał cicho, kiedy wspinał się na wysoką półkę.

- Tutaj. - Luhan zamarł, a jego serce wskoczyło mu do gardła, kiedy poczuł mocne ciało naciskające za nim, twardą pierś przytulająca się do jego pleców, podczas gdy większa dłoń przed nim chwyciła szklankę, którą potrzebował, podając mu ją po chwili.

Luhan odwrócił się gwałtownie, napotykając ciemne oczy Sehuna, po czym odebrał naczynie. Ich palce musnęły się lekko, posyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Nie wiedząc o tym, oczy Luhana niecierpliwie nabrały wyglądu Sehuna. Opadające powieki, ciemne worki pod spodem i rozwiane włosy. Zawsze potrafił wyglądać idealnie, nawet w swoim bladym stanie.

- Przepraszam. - Sehun odwrócił wzrok, wychodząc z osobistej przestrzeni Luhana, a następnie nalał sobie szklankę soku, który pozostał na kuchennym blacie.

- Wyglądasz strasznie. - Luhan powiedział cichym głosem, szybko udając, że wypowiedź nigdy nie opuściła jego ust.

- Wiem. - odpowiedział Sehun słabo, po czym nastąpił mały chichot. -Przynajmniej teraz postrzegasz mnie jako coś.

Cherish YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz