Rozdział 6

620 88 0
                                    

Było duszno. To tak, jakby każda komórka jego ciała straciła sens. Jego oczy spotkały się tak blisko z tymi Luhana, a ciepło jego małego ciała owinęło Sehuna w całości.

- Dobrze ci idzie. - szepnął cicho, kiedy poczuł, że Luhan zesztywniał jeszcze bardziej, gdy poruszali się zgodnie z oczekiwaniami gości.

Luhan wyraźnie się wzdrygnął, a Sehun powstrzymał się przed skrzywieniem, gdy paznokcie młodszego wbiły się w jego lewe ramię. W końcu nie mógł winić swojego męża. Sehun był doskonale świadomy tego, że Luhan nienawidzi jego dotyku od tamtej nocy, kiedy stał się łatwym łupem.

- Wiem, że nienawidzisz tego, ty... nienawidzisz mnie, ale... tylko trochę więcej... tylko... dopóki oni...

- Zamknij się, Oh Sehun.

Luhan syknął na niego ze wzrokiem skierowanym w dół. Czuł, jak chrapliwy oddech Luhana wachluje mu w szyję, i starał się nie dopuścić, by pochylił się bliżej do jego drobnego ciała.

Sehun zachwiał się nieco, gdy muzyka się skończyła, a Luhan odskoczył gwałtownie. Mały pisk przecisnął się przez usta mniejszego, kiedy stracił równowagę i prawie runął na podłogę, gdyby nie silne ramiona Sehuna owinięte wokół jego talii i przyciągnięcie go do piersi, by go uspokoić. Serce Sehuna ścisnęło się mocno, gdy Luhan zacisnął swoje małe dłonie na jego koszuli, zamykając oczy.

Luhan wymamrotał coś niespójnego i ostrożnie odsunał się. Sehun odchrząknął i odwrócił wzrok, kiedy znów się wyprostował, ściskając drżącą ręką koszulę. Podniósł głowę i spojrzał na Luhana, który był zajęty rozglądaniem się po klaszczących gościach, żeby mu coś uświadomić.

Usta Sehuna wygięły się w niewielkim uśmiechu, gdy przypomniał sobie pierwszy i ostatni raz, kiedy trzymał Luhana w ten sposób.

~WSPOMNIENIA~

Osiemnastoletni Sehun sapnął gniewnie, stojąc w rogu zatłoczonego miejsca, ubrany był w ciasny czarny garnitur, który uważał, że nie pasuje do jego świeżo ufarbowanych blond włosów. Jego ojciec zaciągnął go wbrew jego woli na tę fundację, którą zorganizował z jednym ze swoich nowych partnerów biznesowych. Sehun nie dbał nawet o to, o co chodziło, mógł być w domu, tuląc się pod ciepłą pościelą z gorącym czekoladowym kubkiem, podczas gry w Assassin Creed. Zawsze uważał, że to dziedziczne gówno biznesowe nie jest jego drygiem. Ale... nigdy nie był nieposłuszny swojemu ojcu.

Ciemne oczy Sehuna rozejrzały się wśród gości i jego zapracowanego ojca, kiedy zgarnął kolejny nektar z tacy od jednego z usługowych chłopców. Nie próbował odgarniać podziwiających kobiecych spojrzeń, gdy jego własne oczy wpadły na chłopaka stojącego niezgrabnie samotnie w odległym kącie. Coś w ciele Sehuna zesztywniało, a jego oddech utkwił mu w gardle, gdy przyjrzał się bliżej samotnemu chłopcu.

Był on bardzo drobny i niski, prawdopodobnie nie miał więcej niż jedenaście czy dwanaście lat. Ale Sehun zwrócił uwagę na jego śliczną i piękną twarz. Chłopiec był, krótko mówiąc, zapierający dech w piersiach.

Sehun nigdy nie był pedofilem, ale nie mógł nic poradzić na to, gdy jego stopy niosły go tam, gdzie chłopiec stał samotnie i nerwowo poruszał się na swoim miejscu. Zastanawiał się, czy rzeczywiście się zgubił, czy też jego ojciec był jednym z inwestorów, którzy pozostawili go beztrosko w kontakcie z innymi gośćmi. Prawdopodobnie to drugie, ale tak czy owak, Sehun tak bardzo chciał wiedzieć, kim jest ten chłopiec.

Sehun był już tylko kilka kroków dalej, gdy chłopiec odwrócił się nagle, jakby ktoś go wezwał. Sehun przeklął głośną muzykę, ponieważ nie słyszał imienia chłopca. Potem mniejszy potknął się i odwrócił pośpiesznie, nim beztrosko rozbił się na piersi Sehuna. Twarz chłopca przyciskała się do niego, gdy obejmował go ramionami, by nie upaść.

Jego serce biło milion razy silniej, gdy chłopiec wielokrotnie przepraszał, kiedy odsunął się i spojrzał mu w oczy. Sehun mógłby przysiąc, że nigdy nie widział pary błyszczących diamentów w czyichś oczach.

Chłopiec nie zmarnował ani sekundy, gdy przepraszająco ukłonił się pospiesznie i przeszedł obok niego z głośnym „idę" do osoby, która wzywała go za plecami Sehuna.

Sehun odwrócił się w ostatniej sekundzie, żeby zobaczyć niecierpliwego mężczyznę, podczas gdy chłopak szedł za nim i wychodził z sali.

~KONIEC WSPOMNIEŃ~

Pomimo tego, że Sehun był mężaty przez prawie cztery miesiące, wciąż pamiętał każdą sekundę swojego ślubu i Luhana, jeśli można to tak nazwać. Wciąż pamięta szok i ból, który rozdzierał jego serce i ciało, kiedy spoglądał na pana młodego, stojąc z przymusem i pustą twarzą obok swojego nowego teścia.

Sehun nigdy nie pomyliłby tej zapierającej dech w piersiach, pięknej istoty, którą poznał sześć lat temu. Ta twarz polowała na jego sny kilka tygodni później, ale musiał zapomnieć o drobnym chłopcu, kiedy teraz skupiać się bardziej musiał na swoim nowym życiu, jako wiceprezydent korporacji Oh. Ale był tam ten chłopiec, stojący przed nim jak pusta skorupa jego samego, gdy był bezlitośnie zmuszany do małżeństwa z kimś, kogo nigdy nie znał, a tym bardziej nie kochał.

- Dziękuję. - Sehun wyrwał się ze swoich myśli, kiedy usłyszał, jak Luhan rozmawia łagodnie z kelnerem, który podał mu szklankę wody.

Jego oczy rozkoszowały się bladymi, a jednocześnie łagodnymi rysami Luhana. Wyglądał tak samo, piękny jak zawsze, ponieważ czas i wiek nigdy go nie nękały. Po prostu ta sama wspaniała osoba, którą w milczeniu podziwiał i obserwował jak beznadziejnie upada, ponieważ żyli razem pod jednym dachem.

Ten, który nosił swoje dziecko.

Wbrew jego woli.

Sehun przełknął gulę w gardle, a jego oczy przemknęły po małym ciele Luhana i jego płaskim brzuchu. Jego dziecko rosło pod sercem Luhana, a jednak jego mąż jasno dał do zrozumienia, że ​​ich dziecko nigdy nie będzie przez niego kochane.

- Sehun-sshi?

Sehun odwrócił się do głosu, który go wołał. Stanął twarzą w twarz z nowym lekarzem rodzinnym Zhang Yixingiem, który wspierał ten uroczy, dołkowy uśmiech.

- Doktorze Zhang. - Obaj uścisnęli sobie dłonie i porozmawiali trochę, zanim Sehun zauważył wzrok młodego lekarza podążającego do Luhana, który znajdował się kilka stóp dalej, stojąc przy bufecie.

- Luhan. - Sehun zawołał niedbale do swojego męża, zanim podszedł do niego. Objął ochronną rękę wokół talii Luhana, gdy przedstawił go ciekawskiemu lekarzowi. - To jest Zhang Yixing, jest nowym lekarzem rodziny.

Luhan był blady i sztywny jak zawsze, prawdopodobnie czuł się nieswojo z ramieniem Sehuna. Po cichu uścisnął dłoń Yixinga.

- Miło cię poznać, Luhan-sshi, też jestem Chińczykiem. - Yixing uśmiechnął się szeroko do drobnego mężczyzny, a jego oczy spoczęły na mniejszej dłoni. Sehun poczuł nieprzyjemne bicie serca.

- Miło mi cię poznać. - mruknął Luhan cichym głosem i małym uśmiechem, wyrywając się powoli z uchwytu Sehuna, próbując sprawić, by wyglądał jak najbardziej normalnie.

Z ostatnim wykrzywionym uśmiechem i nieruchomym spojrzeniem, Doktor Yixing spojrzał na Sehuna surowym głosem. - Czy mogę porozmawiać z tobą na osobności?

Sehun usłyszał ostry oddech Luhana, wiedząc, że jego mały mąż nie chce zostać sam, mimo napięć między nimi. Poczuł dumę, gdy dowiedział się, że Luhan znalazł u niego pociechę, nawet na samą noc.

I był boleśnie świadomy sprawy, o której lekarz chciał z nim porozmawiać.

- Przepraszam, doktorze, zdajesz sobie sprawę z kondycji mojego męża i muszę go zabrać do domu, to dla niego długi, męczący wieczór.

Yixing nie wyglądał na zaskoczonego jego odrzuceniem, jak gdyby był do tego przyzwyczajony. Pokłonił się obojgu w ciszy i wyszedł z uśmiechem.

Sehun odetchnął głęboko i zwrócił się do Luhana, który wpadł na niego z nieczytelnym wyrazem twarzy. Mniejszy odwrócił wzrok i zaczął iść przed nim, ale nie za daleko, by Sehun usłyszał, co opuściło jego usta.

- Dziękuję Ci.



Cherish YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz