Nie chciał odpuścić i się poddać, nawet gdy ból zaczął górować nad jego dolną połową ciała. Płakał i błagał Sehuna, by otworzył oczy, aby był z nim, kiedy najbardziej go potrzebuje. Kiedy inni próbowali go odciągnąć, ciężarny chłopak tylko mocniej ściskał męża za rękę. Kiedy Chanyeol prawie zdołał go podnieść, chłopak położył się całkowicie na piersi Sehuna, a jego chude palce chwytały ciasno szpitalną koszulę.
Starszy Oh położył dłoń na ramieniu Chanyeola, potrząsając głową i każąc im puścić Luhana. Nie był małym chłopcem, był tylko zdruzgotany.
- Proszę... proszę... - Luhan zakrztusił się, gdy poczuł lekki ból w kręgosłupie. - Zhiyu nadchodzi... Sehunnie, proszę... proszę... on chce cię zobaczyć...
Martwe spojrzenia rzucono na ramiona ciężarnego. Baekhyun głośno szlochał, sprawiając, że Luhan poczuł się winny, podczas gdy wszyscy umierają z troski. Sehun nie chciałby, żeby tak się stało, nie chciałby, żeby Luhan został zraniony lub zranił Zhiyu.
Musiał odpuścić.
- Jestem... - Luhan czknął cicho i wściekle wytarł łzy, po czym spojrzał na lekarza, którego wezwano po tym, jak jego wody odeszły. - Jestem... gotowy na...
Cichy szept Luhana był na tyle zdeterminowany, by wywołać uśmiech na ustach wszystkich. Jednak to on nie mógł się zmusić do okazania radości na spotkanie się z własnym dzieckiem, gdy Sehun nie był z nim. Chciał zobaczyć Zhiyu, ale nie bez Sehuna. Lecz musiał odpuścić.
I powoli uwolnił rękę Sehuna.
***
- Zaczniemy teraz, Luhan-sshi, twoja dolna połowa całkowicie straci czucie.
Słowa doktora spadły ciężko na uszy Luhana, głosy brzmiały na odległe, tak jak stłumione przez krzyki i cierpienie. Był zupełnie sam. Nikt nie trzymał jego ręki, nikt nie mówił do uszu słodkich nut, nikt nie mógł powitać Zhiyu na tym świecie razem z nim.
Bez Sehuna.
- Dobra, zaczynamy, możesz odczuwać dyskomfort, ale to zupełnie normalne, Luhan-sshi. Spróbuj się trochę odprężyć, a zatrzymasz swoje dziecko. - miły lekarz próbował go pocieszyć, ale Luhan nawet nie poczuł się trochę wdzięczny. Kiedy wszystko miało być błogosławieństwem, wydawało się, że jest to zepsuta historia bez szczęśliwego życia i jego końca.
Chciał swojego Sehuna.
Stracił matkę, a jego ojczym nie skinął nawet palcem by mu pomóc, czy chociaż go odwiedzić. Ojczym, którego nigdy nic nie obchodziło, nawet gdy rodził. Luhan był wdzięczny niebiosom za Chanyeola, Baekhyuna, Jongina i Kyungsoo, nawet za Yixinga, ale nikt, absolutnie nikt nie byłby w stanie zastąpić Sehuna.
Luhan przymknął oczy na niepokojące uczucie szarpania wnętrzności. Nie było to bolesne, ale czuł, jak kopią, kroją i ciągną.
Pozwolił, by jego wspomnienia zawładnęły jego umysł. Od tego dnia, co spoglądał na twarz Sehuna w tłumie, gdy miał zaledwie dwanaście lat. W dniu, gdy zobaczył go siedzącego w czarnym garniturze, wyglądającego chwalebnie, gdy czekał, aż podpisze małżeństwo na papierze. W dniu, w którym usłyszeli bicie serca Zhiyu i zobaczyli jego zdjęcie, a wtedy Sehun z czułością pocałował go w czoło. W dniu, w którym dowiedział się o chorobie Sehuna i nocy, kiedy kochali się za pierwszym razem i wyszeptali do siebie magiczne słowa.
- Sehun. - Luhan wychrypiał imię w tęsknocie, z uśmiechem na ustach i łzach opadają zza zamknięte powieki. - Kocham cię.
- Też cię kocham.
Świat Luhana przestał się obracać od razu, a jego oczy otworzyły się, gdy poczuł ciepłą dłoń chwytającą jego trzęsącą się i pociągającą w górę do pary cieplejszych warg, by pocałować jego zimne kostki placów. Łkanie ulgi wydobyło się z ust Luhana, gdy chwycił mocniej rękę męża. Wciąż nie mógł uwierzyć własnym oczom, ale wszystko wydawało się takie prawdziwe.
- Sehun.
"Tak, kochanie, to ja". Uśmiech Sehun był prawdziwy. Ręka Sehuna była prawdziwa. Usta Sehuna, które całowały jego dłoń, były prawdziwe. Palce Sehuna odgarniające jego lepkie kosmyki z oczu były prawdziwe.
- Ty... nie śpisz, masz się w porządku.
- Tak moja miłości. - Sehun uśmiechnął się przez lśniące łzy. Twarz miał chorobliwie bladą, ale nadal był najbardziej zapierającym dech w piersiach mężczyzną w oczach Luhana. Sehun ciężko siedział na wózku inwalidzkim z pielęgniarką u boku. - Słyszałem cię, obiecałem zostać i obiecałem być z Zhiyu.
W tym momencie, kiedy Sehun pochylił się i przycisnął wargi do Luhana w miękkim, a jednak namiętnym pocałunku, cały ból i cierpienie Luhana zamieniły się w zanikające wspomnienie, tak jak chciał, by były. Łzy radości pochłonęły jego uścisk, kiedy Sehun przerwał pocałunek tylko po to, by musnąć czoło, a ich oczy spotkały się w języku miłości, którego nikt oprócz nich nie był w stanie zrozumieć.
- Tej nocy, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. - szepnął Luhan, niezorientowany przez lekarzy i pielęgniarki, którzy wciąż się wokół nich rozkręcali, byli zbyt zakochani, by dbać o świat. - Myślałem, że jesteś zboczonym prześladowcą. - Sehun zachichotał, kiedy zespół medyczny westchnął.
- Ponieważ wyglądałeś tak pięknie, że można było cię zignorować.
- Myślałem, że jesteś najbardziej przystojnym facetem tej nocy. - oczy Luhana znów się zamknęły, kiedy poczuł lekkie, jednocześnie silne szarpnięcie w dolnej partii ciała. Sehun złożył miękki pocałunek na nosie, aby go rozproszyć. - I noc po, i noc po, i noc po. Aż marzyłem o spotkaniu z tobą ponownie.
Nagły, melodyjny krzyk odbił się echem po sali, okrzyki lekarzy i pielęgniarek rozległy się w uszach nowych rodziców, ale nie były tak piękne jak płacz życia Zhiyu.
Luhan otworzył oczy, gdy Sehun głośno westchnął obok niego i puścił jego rękę. Mógł umrzeć szczęśliwie, obserwując wzruszający widok męża, otwierającego ramiona na tyle szeroko, by pielęgniarka mogła ułożyć płaczące dziecko w jego ramionach. Zhiyu był tak mały, kiedy był owinięty w biały koc, ale Luhan był wdzięczny, że w końcu tu był z nimi, zdrowy i piękny, a przede wszystkim w ramionach Sehuna. Wszystkie trudy, jakich doświadczyli, były teraz warte każdej chwili bólu, teraz, gdy mógł zacząć swój krótki czas szczęśliwie z Zhiyu, z nim i Sehunem.
Będzie dbał o każdą chwilę.
- Luhan - wydyszał Sehun, łzy błyszczały mu w oczach, gdy pochylił się do Luhana, a jego tęczówki nigdy nie opuszczały wzroku z twarzy dziecka. - Spójrz, zrobiłeś to, Zhiyu jest tutaj... jest taki piękny.
Luhan roześmiał się z czystej radości. Jego życie nie mogło być lepsze, niż ta chwila, tu i teraz. Jego najcenniejsi ludzie obok niego.
- On jest... - wymamrotał zmęczony Luhan, gdy Sehun ułożył Zhiyu u jego boku. Noworodek uciszył się w ramionach Sehuna przed chwilą, teraz ziewał szeroko, jak pozwalają mu jego maleńkie wargi, jego oczy zamykają się, a potem otwierają lekko, by nowi rodzice mogli zobaczyć te błyszczące oczy następca. - Ma twój nos i podbródek, Sehunnie.
Łzy dumy Luhana wypełniły jego wizję, gdy pieścił palce Zhiyu, zanim noworodek przytrzymał go w swojej malutkiej piąstce. Sehun tak delikatnie trzymał drugą dłoń Zhiyu.
Ich oczy spotkały się na dłuższą chwilę. Sehun uśmiechnął się szczerze do Luhana i pochylił się nad nim, by pocałować go delikatnie w usta, a następnie odwrócił się do Zhiyu, by pocałować go w głowę. - Tato cię kocha, kochanie.
Serce Luhana uderzyło w jego pierś, kiedy Sehun przechylił głowę i delikatnie oparł ucho o małą klatkę piersiową Zhiyu, jakby chciał usłyszeć równomierne bicie serca ich dziecka. Łzy Sehuna ześlizgnęły mu się po policzkach i uśmiechnął się szczerze do Luhana. - Dziękuję bardzo, kochanie.
CZYTASZ
Cherish You
RomanceZanim będzie za późno, chcę żyć. Zanim będzie za późno, chcę syna. Zanim będzie za późno, chcę się zakochać. Autorka: exo_otp