Dziewczyna leżała wtulona w jego klatkę piersiową. Rękami bawiła się jego złocistymi kosmykami włosów. Chłopak natomiast chłonął jej ciepło i oglądał film, który włączony był w telewizorze w salonie. Rodzice nie kazali mu wcale tu mieszkać. Po prostu podsłuchał, że rodzice dziewczyny wyjechali, a on oznajmił im, że będzie u niej mieszkać. Dlatego jego czarna torba firmy 'Nike' stała obok sofy.
- Co będziemy robić? - zagadnął blondyn.
- A co chcesz robić? - odpowiedziała dziewczyna, pytaniem na pytanie. Agreste obrócił ich tak, że dziewczyna leżała pod nim. Zaczął schylać się, aby ją pocałować, ale ona go uprzedziła słowami. -Oprócz tego. - zachichotała z miny Adriena i usiadła. To samo uczynił chłopak.
- To, chodźmy na spacer!
- Zimno jest. - marudziła dziewczyna.
- To idź się ubierz. - podniósł ją. - Możemy pójść na lodowisko obok wieży Eiffla.
- Nie potrafię jeździć na łyżwach. - jęknęła.
- To Cię nauczę. - powiedział, gdy niósł ją po schodach do jej pokoju.
- Ale ja nie chcę. Wolę siedzieć w domu. A tak w ogóle to jestem przeziębiona. - na potwierdzenie swoich słów kichnęła.
- Daj, już spokój. Będziemy się świetnie bawić. - uśmiechnął się prosząco. - Potem możemy iść do kawiarni na gorącą czekoladę, taką z podwójną bitą śmietaną i czekoladą. - oczy ciemnowłosej się zaświeciły. Zeszła z jego rąk i pobiegł do szafy.
- Dobra! - krzyknęła i zaczęła wybierać ubrania. Agreste zaśmiał się i pokręcił głową.
- Będę czekać na dole. - oznajmił. Odwrócił się i poszedł na dół. Będąc już na dole, otworzył torbę i wziął jakieś ciepłe ubrania. Ubrał się szybko. Nałożył kurtkę, czapkę i szalik. Włożył do kieszeni rękawiczki i smartfona. Niecierpliwił się, bo dziewczyna nie schodziła z góry. Postanowił to sprawdzić.
Wszedł na górę i skierował się do pokoju ciemnowłosej. Zapukał do białych drzwi.
- Marinette, wszystko w porządku? - zapytał. Dziewczyna po drugiej stronie jęknęła.
- Nie mam w co się ubrać. - powiedziała bliska płaczu.
Agreste nacisnął klamkę i po chwili znalazł się w środku. To, co tam zastał zdziwiło go. Istny bałagan! Wszędzie ubrania, a po środku skulona Marinette.
- No, nie masz.- zagadnął rozbawiony.
- To nie jest śmieszne! - krzyknęła i położył się na podłodze. No, może nie na podłodze. Tam, gdzie ona powinna być walały się ubrania.
- Ej, no, wstawaj. - powiedział blondyn.
Podszedł do niej i ją podniósł. Posadził na krześle i zaczął wybierać jakieś ubrania. Jako model i syn projektanta wiedział, jak się dobrze ubrać. Wybrał więc ciepłe czarne leginsy, czerwoną bluzę pod, która znajdowała się czarna koszulka. Wziął też kurtkę, czarną czapkę, szalik w kratę i czarne rękawiczki na jeden palec.
- Proszę. - podał jej ubrania. Ona popatrzyła się na niego zdziwiona. - Nie, nie masz tam żadnych ciuchów ze śmietnika. - zaśmiał się ze zdenerwowanej dziewczyny, która tak słodko marszczy nosek gdy się wścieka. - No już, idź się ubierz. - dziewczyna wymamrotała coś pod nosem i zniknęła za drzwiami łazienki.
Adrien, żeby zdjąć z niej choć trochę obowiązków, ogarnął częściowo jej pokój. Gdy usłyszał otwieranie drzwi wstał z łóżka i spojrzał na Dupain-Cheng. W wybranych przez niego ubraniach i lekkim makijażu wyglądała przepięknie. Uśmiechnął się do niej, a na jej policzki wstąpił rumieniec.
- Pięknie wyglądasz. - oznajmił Adrien.
- Dziękuje. - odparła, a rumieniec się powiększył.
- Chodź, bo zaraz zamkną. - chwycił rękę Marinette i wyszli z jej pokoju.
W holu założyli buty. Adrien wrócił się jeszcze po portfel i wyszli z budynku. Ciemnowłosa zamknęła drzwi na klucz, który schowała do małej, czarnej torebki. Spacerkiem ruszyli w stronę lodowiska.
*
CZYTASZ
Troszkę inaczej... MIRACULUM
FanfictionHistoria troszkę inna niż zwykle. Adrien i Marinette, niegdyś przyjaciele, teraz wrogowie utrudniający sobie życie. Jedno wydarzenie zmienia ich nastawienie do siebie. Czy w świecie kłamstw i niesprawiedliwości mają szansę na szczerą miłość? I i II...