=22=

2.7K 166 176
                                    

Leżała na łóżko i wtulała się w fioletową pościel. Było około godziny 19.00 Czwartek minął jej niesłychanie szybko, aż za szybko. Spojrzała na sufit i wpadła na pomysł, aby zalogować się na portal społecznościowy. Ostatnim razem 'odwiedziła' go jakoś cztery godziny temu. Wstała i podeszła do biurka. Włączyła laptopa i patrzyła się w jego ekran. Wpisała hasło i nakierowała kursor myszki na ikonę wyszukiwarki. Wpisała nazwę portalu, zalogowała się i stwierdziła, że ma tylko dwie wiadomości. Miała je sprawdzić, ale zadzwonił do niej telefon. Odebrała go.

Och, jak przykro.

///

Siedział w samochodzie i wpatrywał się w widok rozpościerający się za oknem. Ze zdenerwowania wykręcał sobie palce. Ja pierdole! - przeklinał w myślach. Po akcji w kawiarni zrobił taką awanturę,że personel wyrzucił go z lokalu. Lecz zdjęcie pozostało. Najchętniej popłakałby się teraz, ale facetowi nie wypada. Dlatego wykręcał sobie palce.

///

Zostawiła włączonego laptopa i szybko ubrała się w kurtkę. Dzwoniła do niej Alya w bardzo pilnej sprawie. No, tak twierdziła mulatka. Dlatego też ciemnowłosa szybko się wyszykowała i właśnie szła do przyjaciółki.

///

- Adrien została jeszcze godzina. - oznajmiła matka. - Wszystko przez te korki. - dokończyła. 

Po policzku Adriena spłynęła łza.

///

Zobaczyła przed sobą Alyę.

- Siema, dziewczyno! - krzyknęła mulatka. Nie dała dojść do słowa ciemnowłosej, bo pociągnęła ją w stronę swojego mieszkania.

- Alya czekaj! O co chodzi? - dopytywała się ciemnowłosa, ale nie uzyskała odpowiedzi. W ciągu trzech minut znalazły się w pokoju wyższej z dziewczyn. - Możesz mi wytłumaczyć o co Ci chodzi? - zapytała Marinette.

- Randka. Nino. - dwa słowa wystarczyły. Dupain-Cheng ruszyła do szafy przyjaciółki i otworzyła ją na oścież.

- Ja Cię tak wyszykuje, że Nino nie będzie mógł zamknąć buzi. - oznajmiła i wyszukała jakąś fioletową sukienkę. - Masz to i załóż! - rzuciła w nią ubraniem. Z dołu szafy wyciągnęła czarne szpilki. - Gdzie kosmetyczka? - Alya wskazała na biurko.

Ciemnowłosa wygrzebała, kosmetyki i to, co było teraz najważniejsze. Mianowicie, bordowa szminka. Dziewczyna odwróciła się i gdy zobaczyła przyjaciółkę w sukni, aż jej dech w piersiach zaparło.

- Sexy. - podsumowała i zajęła się makijażem.

///

- Adrienie, jeszcze pół godziny, wytrzymasz. - oznajmił ojciec.

- Nie wytrzymam! - krzyknął, a łzy moczyły mu twarz.

///

Pożegnała się z mulatką, szczerze dumna ze swojego dzieła. Ruszyła do domu.

Och, jaka szkoda.

///

- Adrien, co się dzieje? - zapytała matka.

- Ona może sobie coś zrobić! -krzyczał i płakał. - To wszystko wina tej suki! - wyzywał i szamotał się na tylnym siedzeniu.

-J eszcze około 25 minut. - powiedział ojciec. Szloch pomnożył się.

///

Wstąpiła do domu, zdjęła buty oraz kurtkę. Powiesiła ją na wieszaku i skierowała się w stronę kuchni. Nalała do kubka napoju i zrobiła kanapki. Wzięła posiłek do siebie do pokoju. Zamknęła nogą drzwi i odkryła, że laptop jest włączony.

///

- Ile jeszcze?! - krzyczał. Płacz nie ustąpił.

- Piętnaście minut. - odpowiedział spokojnie projektant.

Słone łzy znaczyły ścieżkę na jego policzkach.

Och, jak smutno.

///

Zasiadła przed komputerem i spojrzała na ekran. Nadal dwie wiadomości. Kliknęła w ikonkę z kopertą. Pierwsza od jej kuzynki z Chin, a druga od nieznanej jej dziewczyny. Wiedziona ciekawością otworzyła wiadomość od nieznajomej. Szklanka trzyma przez nią w ręce, spadła i uderzyła o podłogę, roztrzaskała się na kawałki.

///

- Podwieź mnie pod jej dom. - nakazał Adrien ojcu.

- Adrien, jest późno. Jedziemy do domu.

- Kurwa mać! Nie obchodzi mnie jaka jest godzina, wieź mnie do niej! Natychmiast! - wykrzyczał zdesperowany.

///

Auto zaparkowało tuż przed domem jednorodzinnym. Obok karetki i tłumu gapiów. Agreste wyskoczył z samochodu i pobiegł w stronę drzwi. Łzy zasłaniały mu pole widzenia. Otarł oczy, a to co zobaczył przeraziło go. Marinette, jego mała, ukochana Marinette leżała nieprzytomna na noszach. Chciał podbiec, ale powstrzymali go. Chciał się wyrwać, krzyczał zdesperowany, ale nie puścili go. Opadł bezsilny na kolana, szloch wydobywał się z jego gardła. Spojrzał na karetkę, do której ją zabrano. Na karetkę, która odjechała. Wydarł się jeszcze raz w niebo.

- Dlaczego mi to robisz?! - krzyczał. - Dlaczego kurwa?!

Człowiek w tłumie obserwował tą smutną scenę i się uśmiechnął.

Och, jak mi przykro, jak smutno i źle. Wielka szkoda.

*

Troszkę inaczej... MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz