Leżała na nie wielkiej polanie.
Nie wiadomo ile czasu.
Na policzkach miała zaschnięty tusz, przez płakanie. Przypomniała sobie sytuacje z dzisiaj. Chloe, od samego rana była milutka, uwierzyła jej. Głupia naiwność. Po ostatniej lekcji sprzedała jakąś plotkę, że się puszcza z nauczycielem od fizyki i, dlatego, ma tak dobre oceny. Wszyscy jej uwierzyli. Naśmiewali się z Marinette. Na dodatek gdy siedziała na schodach i płakała, blond zdzira wylała na nią sok z czarnej porzeczki.
Wtedy uciekła na tą polanę pod to drzewo i leży tuż u stóp rośliny. Patrzy w niebo. Gwiazdy. Tam zapisane jest nasze przeznaczenie.
Jakie jest moje?
Jej duszę wypełniała pustka. To dziwne czuć ból wewnątrz siebie, jak by ktoś zmiażdżył ci rękę, ale nie jest w stanie się określić miejsca bólu.
Mam ochotę umrzeć. Co ja im takiego zrobiłam, że nikt mnie nie lubi?
Leżała tam jeszcze kilka chwil. Po pewnym czasie wstała i powoli ruszyła do domu.
Weszła po ogromnych schodach do pokoju. Otworzyła drzwi podbiegła do łóżka i rzuciła się na nie. Zwinęła się w kłębek pod kołdrą.
Komu ja jestem potrzebna?
Po kilku chwilach wylegiwania się poszła do łazienki wziąć kąpiel. Napuściła gorącej wody do wanny i po chwili do niej wchodziła. Gdy skóra dziewczyny zetknęła się z gorącą cieczą, wzdrygnęła się, lecz po chwili przyzwyczaiła się do temperatury. Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Wszystko napłynęło do jej głowy ze zdwojona siłą.
Znowu chciała umrzeć.
Nie wiele myśląc, wyciągnęła rękę po maszynkę do golenia. Pierwsze pociągnięcie po ręce. Nic. Kolejne, nadal nic.
Czy ja się już zabić nie umiem nawet?
Poczuła szczypanie, a z nadgarstka ciekła krew. Woda zmieniała swoją barwę. Momentalnie uświadomiła sobie co zrobiła. Wyskoczyła z wanny w mgnieniu oka i nie wycierając się, z krwawiącą ręką podeszła do szafki. Wyciągnęła z niej bandaż i owinęła kończynę nim. Z oczu popłynęły jej łzy.
Serio jestem na tyle głupia?
Pobiegła do łóżka. Zawinęła się w kołdrę. Mokra, naga i okaleczona zasnęła.
///
Szedł korytarzem.
Dziś zemszczę się na Marinette. O wilku mowa.
Dziewczyna właśnie szła w jego stronę ze spuszczoną głową. Ubraną miała białą koszulę i jasne spodnie w kwiaty. Podniosła głowę i napotkał jej zniewalające tęczówki. Chciała go ominąć, ale złapał ją za lewy nadgarstek. Obrócił przodem do siebie. Ścisnął nadgarstek jeszcze bardziej. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
-Proszę puść...- powiedziała cicho.
Jednak jeśli to ją bolało to niech boli, jak już mówił zemści się. Poczuł ciecz na ręce. Puścił jej nadgarstek i spojrzał na dłoń. Cała we krwi. Spoglądnął na Marinette. Jej koszula w miejscu w którym ją trzymał była zabarwiona na czerwono. Krew skapywała na ziemie. Ciemnowłosa rzuciła plecakiem o ziemie i uciekła. On stał tam, jak ten kołek i patrzył na znikającą sylwetkę dziewczyny.
Czy to moja wina?
*
![](https://img.wattpad.com/cover/125637252-288-k351448.jpg)
CZYTASZ
Troszkę inaczej... MIRACULUM
FanfictionHistoria troszkę inna niż zwykle. Adrien i Marinette, niegdyś przyjaciele, teraz wrogowie utrudniający sobie życie. Jedno wydarzenie zmienia ich nastawienie do siebie. Czy w świecie kłamstw i niesprawiedliwości mają szansę na szczerą miłość? I i II...