=13= [2]

2.3K 165 26
                                    

Drżące i pocące się dłonie. Przyspieszone bicie serca, przełykana, co chwilę ślina, zagryzanie wargi i myśli pełne najczarniejszych scenariuszów. Kolejny metr przechodzony po pokoju. Jak go zostawi? Nie wybaczy? Może go już nie kocha? Może nie przyjmie oświadczyn? Co jak zobaczy ją z innym facetem? Co się stanie, jak jej nie będzie w domu?Westchnął ciężko i wsunął smukłe palce w złociste kosmyki włosów, pociągając za nie.Stres, stres i jeszcze raz stres. Nie był w stanie przełknął ani kolacji wczoraj, ani śniadania dzisiaj czy obiadu. Żołądek skręcił się w supeł i jest niczym węzeł gordyjski, nie do odwiązania. Przejechał dłonią po twarzy i zaczął wkręcać sobie palce, których kości strzykały w nieprzyjemny sposób.

///

- Gdzie jest ten cholerny szkicownik? - denerwowała się ciemnowłosa.

Jest projektantką. Powinna mieć miliony szkicowników. No i miała, ale w jakiś magiczny sposób zniknęły! Przetrzepała wszystkie szafki w domowym biurze, w sypialni, salonie, a nawet kuchni! Lecz przedmiotów, jak nie ma, tak nie ma. Westchnęła ciężko i rzuciła się na szarą, bardzo wygodną kanapę. Poprawiła niesforne kosmyki jej ciemnych włosów, które wpadały w odcień zaciemnionego granatu. Niczym niebo piękną nocą. Rozejrzała się po salonie i nagle oświeciło ją.Górna półka w szafie na ubrania w sypialni.

Przybiła sobie piątkę z mózgiem i jak poparzona wstała z dotychczasowego miejsca spoczynku. Szybkim krokiem skierowała się do pomieszczenia. Mimo, że miała dwutygodniowy urlop, chciała wykorzystać, jak najlepiej wolny czas. Dlatego też postanowiła coś zaprojektować. Niestety jej szkicownik był już zapełniony, a ona musiała poszukać kolejnego.  Podeszła do szafy i spojrzała w górę. Przecież ja tam nie dosięgnę. - jęknęła w myśli i wróciła się do kuchni po krzesło wykonane z białego dębu. Jej dom to prawdopodobnie biel, szarość i czerń. Tylko jej biuro posiada więcej kolorów. Podstawiła krzesełko pod mebel i stanęła na nim. Otworzyła szafę i zaczęła przebierać w milionie materiałów, czy jakiś kartek. Po chwili jej ręka wylądowała na czymś twardym. Szkicownik. - przeszło jej przez myśl. Chwyciła przedmiot i pociągnęła.

Cała zawartość szafy wysypała się na podłogę. Marinette jęknęła głośno.

- Ja pierdzielę. - wymamrotała i westchnęła cicho.

Zeszła z krzesła i przesunęła je trochę w bok. Schyliła się i zaczęła sięgać po kartki. Ułożyła je w jakiś sposób na półce, tak samo, jak materiały, czy zeszyty. Jej uwagę przyciągnęła wielka, różowa książka. Skądś ją kojarzyła. Chwyciła przedmiot i otworzyła na pierwszej stronie, na ktróej widniał napis:

'Własność Marinette Dupain-Cheng'

Przekartkowała książkę i okazało się, że to album. Z mocno bijącym sercem zaczęła oglądać zdjęcia. Tu ona i Alya. Marinette z koleżankami z zajęć tanecznych. Fotografia z nią i Alix na imprezie. Zdjęcie jej całej klasy. Wciągnęła szybko powietrze, a serce zabiło jej szybciej. Fotografia, która przedstawiała ją i Adrien, jak byli razem. Uśmiechnęła się pod nosem, a oczy zeszkliły się jej.

Usłyszała pukanie. Odstawiła album na szafkę nocną i ogarnęła - szybko - resztę bałaganu. Zamknęła szafę i przejrzała się w lustrze. Przygładziła bluzkę i poprawiła włosy. Podeszła do ciemno brązowych drzwi i przekręciła klucz. Nacisnęła na klamkę i otworzyła drewnianą płytę na oścież.Oczy powiększyły się do nienaturalnych rozmiazrów, serce zabiło jej szybciej, a w gardle zrobiło się sucho.

- Cześć, Marinette. - powiedział cicho.

- A-adrien? - wyjąkała.

*

Troszkę inaczej... MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz