Ten rozdział jest do dupy 😐
Brakuje mi weny...Przypominam o drugiej książce, w której już pojawił się następny rozdział 😉
***
- Co? – spytała Magdalena nie za bardzo wiedząc o co nam chodzi.
Westchnęłam.
- Będę przynętą... - powtórzyłam powoli, czekając aż zrozumie. Pokiwała głową, żeby po chwili nią pokręcić.
- Nie chcę tego mówić, ale... - odezwał się Stefan wzdychając – to może się udać – dodał patrząc na mnie – Choć jest to najbardziej niebezpieczny pomysł w całym wszechświecie to... może wypalić – posłał mi uśmiech, ale w jego oczach był widoczny strach.
- Wiem – powiedziałam i odwróciłam się z powrotem do Magdaleny – ale muszę to zrobić – dodałam pewnie – to jest jedyny plan, jaki na razie mamy, więc trzeba go spróbować – zakończyłam.
Spojrzenia wszystkich były utkwione we mnie, ale nie przejęłam się tym. Teraz najważniejsze było zacząć przygotowania.
Magdalena usiadła i schowała głowę w dłoniach, przejeżdżając nimi po twarzy kilka razy. W pomieszczeniu zapadła cisza, przerywana tylko naszymi oddechami.
- Zgoda – powiedziała – Izabel zabiła by mnie za to... ale to jedyne wyjście, z racji tego, że Alan jest już daleko stąd – powiedziała na co czwórka rodzeństwa wciągnęła głośno powietrze.
Razem z Liv spojrzałyśmy na nich nie wiedząc o co chodzi. W ich oczach widać było smutek, więc nie było trudno zrozumieć, że znali tego całego Alana i, że to właśnie on okazał się być osobą, którą słyszałyśmy z Olivią w bibliotece.
I która pracowała dla mojego ojca.
- Cholera – usłyszałam głos Jacka – znaliśmy go całe życie... - dodał kręcąc głową. Spojrzał na Magdalenę – Dlaczego? – zapytał a jego głos się załamał.
Maddison podeszła do niego i się po prostu przytuliła.
- Nie wiem... - odpowiedziała mu Magda, sama przy tym kręcąc głową nie wierząc w to, że to się dzieje.
Nie pytałam kim był ten cały Alan. Zrozumiałam, że jest, a raczej był, kimś ważnym dla nich, ale nie dla mnie. W tym momencie miałam mieszane uczucia. Było mi cholernie przykro z powodu tego, że to właśnie on okazał się być tym nieznajomym... ale z drugiej strony nienawidziłam go. Wiedział gdzie jest moja mama i nam nie powiedział. Nie pisnął nawet słowem.
Poczułam jak ktoś łapie moją rękę i splata ze mną palce. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten gest ze strony Willa, ale po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Nie przedłużajmy tego... pora się zbierać – powiedziała Magdalena i ruszyła do drzwi a my za nią.
***
Weszliśmy do sali większej niż można było się spodziewać. Jak duży był ten budynek?
- Co my tu robimy? – zapytałam patrząc na wujka z niezrozumieniem. Ten tylko westchnął zrezygnowany i spojrzał na kobietę.
- Jesteś pewna? – spytała, na co Magdalena kiwnęła głową.
- Nie puszczę jej samej dopóki nie będę mieć pewności, że nie stanie jej się krzywda – odpowiedziała i jej wzrok przesunął się na mnie – stań na środku – poleciła, a ja nie mówiąc ani słowa ruszyłam we wskazane miejsce. – Dobrze – podeszła do ściany, z której po chwili wysunął się panel do sterowania. Uniosłam na to brwi do góry, ale czekałam spokojnie na jej dalszy ruch.
Ta tylko wcisnęła jakiś guzik, a po chwili przede mną, na drugim końcu sali, pojawiły się 4 kukły. Zmarszczyłam brwi i znów spojrzałam na wujka i Magdalenę.
- Wyobraź sobie, że są to pracownicy Ericka. Użyj swoich umiejętności i zniszcz kukły – powiedziała tylko i razem ze Stefanem ruszyła do reszty grupy, która mnie obserwowała ze skupieniem.
Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na kukły. Przypomniałam sobie słowa Magdaleny, która mówiła co może się stać poprzez moce. Zamknęłam oczy i przywołałam moc. Po chwili już widziałam, że w każdej kukle jest miejsce, gdzie były cząsteczki wiatru i wody. Nie zastanawiając się długo pociągnęłam je w swoją stronę. Nie było to trudne. Wydawało się nawet aż za łatwe.
Kukły w jednej chwili pękły od środka i wybuchły, a kawałki rozsypały się dookoła. Uniosłam na to brwi. Czy to będzie wyglądało tak samo z człowiekiem?
Nie chciałam o tym myśleć. Nie byłam pewna czy była bym do czegoś takiego zdolna. A co jeśli będę musiała?
W moich oczach pojawiły się łzy, ale gdy potrząsnęłam głową, znikły. Odwróciłam się do zszokowanych przyjaciół, którzy patrzyli na kukły. A bardziej na to co z nich zostało.
- Tak szybko? – spytał zszokowany wujek, kręcąc głową na boki. Magdalena wyglądała na tak samo zaskoczoną co on. Ich spojrzenia się spotkały i oboje pokiwali głowami.
- Odkąd nauczyłam się przywoływać moce... to staje się łatwiejsze z każdym razem – odpowiedziałam wzruszając ramionami. Sama byłam tym wszystkim zaskoczona, ale nawet tak było lepiej. Nie mogliśmy dłużej czekać.
- To... - zaczęła Magdalena - została jeszcze tylko jedna rzecz - rzuciła mi smutne spojrzenie i ruszyliśmy ponownie do drzwi.
***
-
Nie! – krzyknęłam na ten pomysł.
Siedziałam na fotelu, a jakiś facet stał nade mną, w ręku trzymając pęsetę, w której był czip. To był jakiś chory żart... Oni chcieli mnie zaczipować jak psa!
- Musimy wiedzieć gdzie będziesz... - zaczęła ponownie Magdalena wzdychając. Rodzeństwo i Olivia wyszli wcześniej razem ze Stefanem, ponieważ Magdalena uznała, że lepiej będzie jak nie będą na to patrzeć. Gdy ponownie pokręciłam głową, ona znów westchnęła tym razem tracąc cierpliwość – Kathie, jeśli tego nie zrobimy, nie pójdziesz po swoją mamę – powiedziała na co momentalnie zamilkłam, kiedy chciałam dalej się sprzeciwiać.
- Ale... - zaczęłam. Posłała mi nikły uśmiech.
- Nie będzie boleć – dodała i ruchem głowy kazała mężczyźnie wziąć strzykawkę – za godzinę się obudzisz i będziemy mogli się przygotować, ok? – pokiwałam powoli głową, nie będąc do końca gotowa na to, ale nie odezwałam się tylko zacisnęłam zęby i ponownie położyłam się na fotelu.
Poczułam ukłucie w ramieniu i już po chwili odpływałam w objęcia Morfeusza.
CZYTASZ
Znaleziona | ✔
FantasyPisałam tą książkę w wieku 13 lat, wiec nie jest ona dobra, jednak mam do niej lekki sentyment, dlatego jej nie usunęłam 😅 18 - letnia Kathie pomimo tego, że wychowywała się tylko z matką, a ojca nigdy nie poznała, wiodła w miarę normalne życie. Do...