Rozdział 5 "Kiedy mruga do Ciebie kamień"

5.2K 451 153
                                    

                - Cholera jasna! Znowu?! – usłyszał krzyk, ale tym razem to Malcolm stoczył się z dużą prędkością z łóżka i wylądował na zimnej posadzce. Zdołał tylko cicho jęknąć, gdy nad nim pojawił się drżący cień, a wtedy poczuł, że jeśli kiedykolwiek rozzłości znów tego wampira, mógł(może) skończyć rzeczywiście w pierwszej lepszej trumnie. Nico wyglądał, jakby miał go zaraz zamordować. Jego zielone - wręcz świecące oczy – strzelały w jego kierunku piorunami.

- Było mi zimno... – zaryzykował, jakby w ten sposób miał obudzić w brunecie poczucie winy.

- Czy ty wiesz kim ja jestem?! – wrzasnął Nicodemus, a Cambriel zmrużył zaspane oczy i odparł cicho:

- W tej chwili chyba wkurzonym wampirem, ale z rana słabo kontaktuję, więc mogę się mylić...

Blackwood natychmiast ruszył w jego kierunku ze wściekłością wypisaną na czole, co wywołało u Malcolma taki atak strachu, że w oszałamiającym tempie zniknął z miejsca, gdzie po chwili po pokoju przebiegł dźwięk trzasku, a była to pięść wampira roztrzaskująca się o podłogę w miejscu, gdzie przed momentem leżał Cambriel. Demon leżał już wtedy na łóżku.

Nicodemus krzyknął z bólu i rozłożył się na ziemi, przyglądając się spod przymrużonych oczu, jak Cambriel przygląda się swoim dłoniom. Demon wyraźnie się przeteleportował i wyglądał, jakby w ogóle się tego nie spodziewał.

- Co to miało znaczyć, do cholery? – jęknął cicho, ale nie był w stanie więcej powiedzieć. Ręka pulsowała mu cała i nadawała się do nastawienia. Malcolm szybko zeskoczył z łóżka i podszedł od powalonego wampira, oglądając z daleka jego dłoń.

- Nie wygląda to najlepiej... Możesz wstać? – spytał, a gdy Blackwood pokręcił głową, czując zdecydowanie zbyt dużo bólu rozchodzącego się po całym jego ciele, Demon podniósł go i wyniósł na korytarz. – Gdzie jest gabinet pielęgniarki?

- Przy holu wschodnim. – odpowiedział Nico i schował twarz w drugiej ręce. Nie mógł znieść spojrzeń innych uczniów, gdy Malcolm niósł go jak księżniczkę przez całą szkołę. – Na Hrabiego Draculę... Co za wstyd!

- Zamknij się. – warknął Cambriel i skręcił w odpowiednim kierunku. Szybko znalazł gabinet higienistki i wniósł współlokatora do środka, kładąc go na kozetce.

Pielęgniarka była już w podeszłym wieku. Miała siwe długie włosy spięte w warkocz i ubranie rodem z średniowiecza. Od razu domyślił się, że jest magiem. Potężne iskry krążyły(jawiły się) za nią, a umiejętności medyczne zdawały się być na najwyższym poziomie. Krótko po przyjściu ,Nico był już opatrzony, a ból złagodzony. Zwichnął sobie nadgarstek i potrzebował odpoczynku, a co najważniejsze siły, dlatego Malcolm został wysłany po dyrektora.

Dotarł do jego gabinetu, wyjaśnił mu całą sprawę, zastając go wcześniej na lewitowaniu na środku pomieszczenia. Demon przyjrzał mu się bacznie, po czym skinął głową i ruszył przez korytarz, aż do pielęgniarki. Siedział tam kilkanaście minut, a kiedy w końcu wyszedł, zobligował ucznia do przyniesienia jednego z woreczków, które znajdowały się w jego gabinecie w lodówce.

Malcolm szybko wrócił się do jego gabinetu. Bez swojego właściciela pomieszczenie wyglądało naprawdę zwyczajnie, prócz tej nieszczęsnej wężogłowej kobiety w kącie. Demon przyjrzał się jej uważnie, jakby spodziewał się, że figura zaraz zamruga do niego albo co gorsza ruszy w jego kierunku.

Chłopak poczuł się nieswojo, ale szybko namierzył lodówkę pod biurkiem demona i wyciągnął z niej jeden z białych woreczków. Był zimny jak lód i miał w sobie coś płynnego, ale materiał nie pozwalał mu określić, co to było. Wziął po prostu woreczek i ruszył z powrotem do pielęgniarki.

Enchanted Heart (Yaoi Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz