1

20 2 0
                                    

Właśnie wracałaś do domu po okresie świątecznym spędzonym w gronie rodzinnym na peryferiach miasta. Wybrałaś dość nietypowy czas na swój powrót, a był to właśnie tek krótki okres pomiędzy samymi świętami a Sylwestrem i Nowym Rokiem. Rodzice próbowali namówić cię do zostania w domu jak najdłużej, jednak musiałaś przyznać, że towarzystwo podstarzałych ciotek oraz kuzynostwa, które dorobiło się już uciążliwych latorośli było na dłuższą metę zwyczajnie męczące. Ogółem było miło i święta upłynęły wam w miłej atmosferze, obyło się bez niepotrzebnych sprzeczek i kłótni, jednak miałaś już ochotę wrócić do siebie. Koniec końców wciąż przecież byłaś młodą osobą i chciałaś się trochę rozerwać, a jednak doborowe towarzystwo krewnych nie zawsze sprzyjało ubawowi po pachy, szczególnie kiedy twoja mama zaczynała wspominać czasy, kiedy byłaś w pieluchach. Niby każdego roku było to samo, jednak ty nigdy nie mogłaś się do tego przyzwyczaić. To było zwyczajnie zawstydzające, dlatego chciałaś ukrócić wszelkie rozprawy na podobne tematy tak szybko i sprawnie, jak tylko było to możliwe. Z tej racji postanowiłaś ratować się zorganizowanym odwrotem. Całe szczęście zdecydowałaś się przyjechać do rodziców własnym samochodem, toteż teraz nie byłaś uzależniona od niekursujących w okresie świątecznym środków komunikacji miejskiej i podmiejskiej. Zabrałaś ze sobą zapas grubych skarpet i zestawów pod prysznic, którymi zostałaś obdarowana jako prezentami i ruszyłaś w drogę powrotną do miasta. Zamierzałaś spotkać się ze znajomymi i właśnie w ich nieco bardziej żywotnym towarzystwie spędzić Sylwestra.

Zastało cię już popołudnie, a przed tobą wciąż jeszcze była daleka droga. Zdążyło zrobić się już ciemno, jednak bardziej niż wina godziny samej w sobie była to charakterystyczna cecha pory zimowej. Westchnęłaś ciężko, podgłośniając radio, w którym akurat nadawano "Last Christmas", żeby się nieco rozbudzić. Droga, pojedyncza nitka asfaltu przeciągnięta między wiekowymi, imponująco wielkimi drzewami ciemnego boru była monotonna. Z początku może jeszcze potrafiła zachwycić cię swoim pięknem dzikiej natury, jednak w większej mierze była prosta, z rzadka tylko zdarzył się jakiś łagodny zakręt, toteż z czasem zaczęłaś ziewać znudzona. Otoczenie cały czas wyglądającego identycznie lasu sprawiało, że miałaś nieprzyjemne wrażenie, jakbyś stała w miejscu, mimo iż koła pojazdu obracały się, jakbyś utknęła w jakiś tunelu czasoprzestrzennym, przemierzając ten sam odcinek drogi raz za razem.

Zaczęłaś śpiewać pod nosem, żeby nie usnąć, jednak skupianie się na drodze przychodziło ci z coraz większym wysiłkiem. Ponad to warunki atmosferyczne nie były sprzyjające. Całe szczęście asfalt nie był pokryty lodem, gdyż w tym roku wyjątkowo zastawała was stosunkowo ciepła zima, przez co śnieg rozpuścił się w dodatniej temperaturze, zamieniając się w paskudną pluchę. Było ślisko, więc musiałaś być ostrożna. Jakby tego wszystkiego wciąż było jeszcze mało, w borze unosiła się szara mgła, która znacząco ograniczała twoją widoczność i zaczął siąpić zimny, drobny deszcz.

- Co jest? - zapytałaś sama siebie zaniepokojona, kiedy auto zaczęło zwalniać, mimo iż ty wciskałaś pedał gazu coraz mocniej.

To przecież niemożliwe, żeby skończyło ci się paliwo - jeszcze przed chwilą miałaś ponad połowę baku! Zdziwiona obserwowałaś, jak samochód samoistnie zatrzymuje się, a następnie gaśnie, mimo iż nie wyjęłaś kluczyka ze stacyjki. Tablica rozdzielcza przybrała barwę martwej czerni. Twój zaufany środek transportu ewidentnie odmówił ci posłuszeństwa, co było dla niego więcej niż tylko niesłychane. Przecież niedawno robiłaś przegląd i wszystko działało jak marzenie, mimo iż auto nie pochodziło oczywiście prosto z salonu i miało swoje lata na karku...

Kręciłaś kluczykiem w stacyjce, jednak samochód nie chciał ponownie zapalić. Utknęłaś. Przeklęłaś pod nosem, zastanawiając się, co też mogło pójść nie tak. Akumulator padł? Nie widząc żadnej innej możliwości znalezienia przyczyny awarii, niechętnie wyszłaś z ciepłej kabiny wprost w objęcia chłodu i wilgoci i otworzyłaś maskę samochodu. W twarz z miejsca buchnęła ci gorąca, śmierdząca spalenizną i olejami chmura pary. Przezornie zasłoniłaś nos i usta ręką, kaszląc. Cudownie. Nie ma co, już na pierwszy rzut oka sytuacja malowała się wręcz świetnie.

"Noworoczna gra z dreszczykiem"Where stories live. Discover now