5.2

7 1 0
                                    

 Ach tak? - prychnął. - Więc zwyczajnie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? - parsknął.

- No cóż... poniekąd - przyznałaś z przekąsem.

- Więc wystarczy się przesiąść, żeby przestać dostrzegać pewne drażniące nas szczegóły i problem rozwiązuje się sam? - wyśmiał cię. - Cóż, może w tym szaleństwie jest jakaś metoda, jednak takim zachowaniem dowodzisz tylko tego, że jesteś ignorantką - cmoknął z niezadowoleniem. - To, że przymykasz oko na pewne problemy nie sprawia, że przestają one istnieć. Czasami trzeba stawić im czoła, nawet jeśli nie jest to przyjemne - wyraził swoją opinię.

- Nie jestem ignorantką - zaprzeczyłaś ostro. - Po prostu próbuję zrozumieć sytuację innych - upierałaś się przy swoim.

- Jasne - nie dawał za wygraną. - Niby w jaki sposób? Unikają kategoryzowania rzeczy na "dobre" i "złe" - prychnął. - Taki jest ten świat. Są na nim dobre i złe rzeczy, które trzeba rozróżniać. Oczywiście ocena zawsze jest subiektywna, ale to nie zmienia faktu, że to ona jest dla nas jakimś punktem odniesienia. W mojej opinii wymordowanie wszystkich twoich bliskich może być czymś dobrym, bo pomoże mi rozładować złość i się odprężyć albo mogę mieć zwyczajnie jakąś pokręconą religię, która nakazywałaby mi mordowanie rodzin poznanych przypadkowo osób. Czy ty jednak doszukiwałabyś się w takim postępowaniu czegoś dobrego? Czy zwyczajnie "przesiadłabyś się" ze swoimi poglądami, stwierdzając, że w ostatnim czasie faktycznie byłem spięty i właściwie to dobrze, że pozbyłem się tych negatywnych emocji, wyładowując się przy tym na twoich krewnych? - parsknął. - Wszyscy jesteśmy inni i postrzegamy pewne sprawy w nieco odmienny sposób. Z tymi, z którymi mamy więcej wspólnego dogadujemy się lepiej, preferujemy ich towarzystwo, a od całej reszty stronimy - wyjaśnił. - Odrzucamy tych, którzy są inni. I to w porządku. Takie jest życie - powtórzył. - Nie da się zaakceptować i ukochać wszystkich. Nie udawajmy, że ktokolwiek z nas jest święty - pokręcił z politowaniem głowy.

Chciałaś zaprzeczyć, jednak w końcu doczekałaś się momentu, w którym niebieskooki zdecydował się wyjść ci naprzeciw po raz kolejny. Wyłonił się z głębokiego cienia korytarza prowadzącego do następnych pomieszczeń. Na początku wyglądał zupełnie zwyczajnie. Ta sama przystojna twarz, dwukolorowe włosy, szczupła sylwetka, szerokie, kościste ramiona... chociaż chwila, czy mężczyzna był znowu AŻ tak wysoki, kiedy widzieliście się wcześniej? Kiedy wychodziliście z auta chyba nie górował nad tobą aż tak dobitnie, prawda?

- Żeby udowodnić ci, że mam rację, wystarczy, że na mnie spojrzysz, a sama się przekonasz, że kiedy różnice są zbyt wielkie nie da się zwyczajnie przymknąć na nie oka - oznajmił oschło.

Wraz z tym, jak wypełzł - i to absolutnie poprawny zwrot w tym momencie, który nie miał na celu ujmowania mu w żadnym razie! - z ciemności w mdłe światło wpadające do salonu przez niezasłonięte okna zauważyłaś ciągnący się za nim gigantyczny, masywny, wężowy ogon. Niebiesko-srebrne łuski pobłyskiwały w słabym blasku księżyca, mieniąc się przy tym niczym wielkie cekiny. Luvia zatrzymał się kilka metrów przed tobą wznosząc się wysoko na swoim ogonie, przypominając kobrę gotującą się do ataku. Całe szczęście nie zapowiadało się, jednak, żeby ten zamierzał atakować już i natychmiast, gdyż w ostateczności zwinął swoje długie, wężowe ciało w sprężynę i umościł się w jego splotach niczym na siedzisku. Założył ręce na piersi i obserwował cię spod przymrożonych powiek, oceniając każda twoją najmniejszą reakcję. Nie umknęło mu to, że póki co wciąż jeszcze nie zerwałaś się ze swojego miejsca z wrzaskiem tylko i wyłącznie dlatego, że byłaś sparaliżowana strachem, dlatego potrafiłaś jedynie wpatrywać się w niego szeroko rozwartymi oczami, stojąc jak słup wbity w ziemię.

- Ty jesteś... - wydukałaś.

- Nagiem - potwierdził twoje domysły. - Głodnym nagiem - uściślił, szczerząc w uśmiechu długie, ostre, szpilkowate zęby z wyraźnie wydłużonymi kłami, które przypominały zęby jadowe. - Bon appetit! - zakrzyknął. - Podano do stołu!

O nie, tym razem nie udało ci się przeżyć! Zostałaś pożarta przez węża! Całe szczęście jednak, że węże połykają w całości, a nie przeżuwają, prawda? Przynajmniej dzięki temu zaoszczędziłaś sobie nieco tortur ^^''  

"Noworoczna gra z dreszczykiem"Where stories live. Discover now