8

7 2 0
                                    

- Ależ nie ma najmniejszego problemu - zapewnił cię brunet. - Właściwie to miałem nawet nadzieję, że zgodzisz się u mnie zostać i nie zdecydujesz się marznąć aż do rana na ulicy - zaśmiał się krótko. - Swoją drogą, nazywam się Isami - przedstawił się.

- Och, dziękuję, Isami - uśmiechnęłaś się w podzięce. - Ja nazywam się [twoje imię]. Jeszcze raz przepraszam za problem...

- Przecież mówię, że nie jesteś żadnym problemem - machnął ręką. - Jest tylko jeszcze jedna sprawa, o której nie zdążyłem ci wspomnieć. Mój dom jest położony kawałek drogi od miasta. Będziemy musieli się tam przejść. Czy to dla ciebie problem? - spojrzał na ciebie niepewnie, zapewne biorąc poprawkę na twoje szczękanie zębami i pociąganie nosem.

- Nie, chodźmy zatem - pospieszyłaś go. Skoro mieliście jeszcze jakiś czas iść, to lepiej, żebyście doszli do celu możliwie jak najszybciej, zanim rozchorujesz się na dobre. - Jak daleko stąd mieści się twój dom? - zapytałaś.

- Och, to nie tak daleko - zapewnił, po czym odwrócił się do ciebie plecami i ruszył przodem. Odwrócił jednak głowę, upewniając się, że podążasz za nim. - Widzę, że musiałaś już spędzić sporo czasu na dworze. Trzęsiesz się jak osika - zauważył.

- Cóż... Nie da się ukryć - przytaknęłaś, pociągając przy tym nosem. Wręcz czułaś, jak jakieś choróbsko zaczyna się w tobie zalęgać. Cudownie. Jeszcze tylko gorączki i bolącego gardła brakowało ci tu do szczęścia. - A co z tobą? Nie jest ci zimno w tym tradycyjnym stroju? - dopytywałaś.

- Nie, nie jest mi zimno. Widzisz, ja znoszę niskie temperatury całkiem nieźle - uśmiechnął się jakoś dziwnie, ni to krzywo, ni to przewrotnie, po czym przywołał cię do siebie gestem dłoni do siebie. - Chodź - wyciągnął rękę, czekając aż zbliżysz się do niego i pozwolisz się otulić ramieniem. - Spróbuję cię trochę ogrzać lub przynajmniej pomóc ci zachować te resztki ciepła, które się jeszcze w tobie ostały - wytłumaczył.

a) Podejdź do Isamiego zgodnie z jego wolą i kontynuuj marsz. ⇻ przejdź do 9

b) Ten gość jest jednak jakiś dziwny... Trąci od niego jakąś podejrzanie szybką chęcią spoufalania się. A co jeśli ma jakieś złe zamiary wobec ciebie? W końcu "od tak" zgodził się przyjąć pod swój dach zupełnie nieznajomą mu osobą, a teraz chce się z nią obściskiwać w śnieżycy w dodatku wyprowadzając cię gdzieś hen w nieznane w stronę lasu... Dobra, starczy tego dobrego. To nie może skończyć się dobrze. Nie było sensu ryzykować. Lepiej było poszukać pomocy w mieście. ⇻ przejdź do 14  

"Noworoczna gra z dreszczykiem"Where stories live. Discover now