6.3

12 2 3
                                    

Mężczyzna spojrzał na ciebie szczerze zdumiony i powoli próbował się wycofać, widocznie czując się niekomfortowo pod wpływem twojego dotyku oraz bliskości, jednak wraz z tym, jak ten zaczął się odchylać do tyłu, ty postępowałaś do przodu, aby wciąż móc gładzić go po policzku, przez co w efekcie po paru chwilach byłaś już tak blisko niego, że bezpośrednio opierałaś się o jego klatkę piersiową. W końcu, orientując się, co tak naprawdę robisz, odsunęłaś się nieco speszona i uśmiechnęłaś się do niego przepraszająco.

- Luvia, ty nie pokazałeś mi swoich wad ani defektów tylko to, że jesteś zwyczajnie... inny - wzruszyłaś ramionami, następnie rozkładając je. - Nie ma w tym nic złego czy błędnego. Każdy z nas w jakiś sposób różni się od pozostałych...

- Ale ja jestem bardzo "inny" - prychnął, przerywając ci. - Trudno nie zauważyć, nie? - uśmiechnął się krzywo, smutno. - Ludzie się mnie boją - syknął. - Uciekają z wrzaskiem na mój widok, nawet jeśli nie mam wobec nich żadnych złych zamiarów - burknął urażony. - I tak non-stop latami, bez przerwy... - westchnął, uciekając gdzieś w bok spojrzeniem.

- Nie ma w pobliżu żadnych innych nagów? - zainteresowałaś się.

- Nie ma - pokręcił przecząco głową. - Moja rodzina, nawet dalecy krewni zostali dawno temu wybici albo ze względu na konflikty i utarczki z innymi demonami, albo ze względu na polowania na moją rasę, które niegdyś prowadzili ludzie - wyjaśnił. - Ale to stare, zamierzchłe czasy - machnął lekceważąco ręką. - W okolicach mieszkają inne youkai, ale dla nich jestem tak samo dziwadłem jak i dla ciebie i twoich bliskich - mruknął z przekąsem.

- Nie jesteś dziwadłem - zaprzeczyłaś, próbując go pocieszyć.

- Jeśli spróbujesz wmówić mi, że jestem wyjątkowy albo jedyny w swoim rodzaju, to serio zacznę rozważać możliwość zrobienia sobie z ciebie dzisiejszej kolacji... - zmrużył gniewnie oczy, przybierając zaciętą minę.

W końcu nie wytrzymałaś i roześmiałaś się pod nosem na te słowa. Chłopak był widoczny zaskoczony tym, gdyż fakt, iż się śmiałaś świadczył o tym, że czułaś się w jego towarzystwie coraz swobodniej, a paraliżujący strach, który pierwotnie wziął nad tobą górę, powoli tracił swoje wpływy.

- Ale to prawda - odezwałaś się z uśmiechem. - I jestem pewna, że ty też zdajesz sobie z tego sprawę. Ciężko jednak jest być wyjątkowym i unikatowym, kiedy wiąże się to z byciem samotnym, prawda? - odezwałaś się już nieco ciszej.

Nag podniósł głowę jak na komendę i wpierw posłał ci rozzłoszczone spojrzenie, jednak szybko spasował i pojął, że nie ma, co tu chwalić się przed tobą swoim kunsztem aktorskim. W końcu westchnął ciężko i zagryzł wargę, niechętnie przyznając ci rację.

Na moment spuściłaś z niego spojrzenie, gdyż odgłos kapiącej wody stał się jakby bardziej słyszalny i skupił twoją uwagę. W tym momencie niebieskooki podpełzł do ciebie i wcisnął ci w ręce kubek z gorącą herbatą, którą już wcześniej ci obiecał i którą wytrzasnął nie wiadomo skąd. Podziękowałaś mu zdawkowo, ciesząc się ciepłem bijącym od porcelanowego kubka. Wyglądało na to, że niebezpieczeństwo chyba zostało zażegnane, dlatego postanowiłaś usiąść na kanapie. Kiedy nerwy w końcu cię opuściły, poczułaś się bardzo zmęczona. Nim jednak zdążyłaś oddalić się od Luvii poczułaś, jak jego ogon polata się wokół twoich nóg, blokując twoje ruchy oraz podrywając cię nieznacznie z podłogi. Zaskoczona spojrzałaś na niego spojrzeniem żądnym wyjaśnień.

- No, to skoro już tak dobrze mnie rozumiesz i jesteś pierwszą osobą, która mną ani nie gardzi, ani się mnie nie boi ze względu na to, kim jestem... to chyba w samolubnym odruchu pozwolę sobie cię zatrzymać - uśmiechnął się szeroko, mocniej zaciskając sploty ogona na twoich biodrach i przyciągając cię do ciebie. Trzeba mu było jednak przyznać, że robił to z takim wyczuciem, że nie sprawiał ci przy tym bólu ani nie robił żadnej krzywdy. - Nie bój się, będę o ciebie dbał - zapewnił i pogładził cię po włosach, pełznąc wraz z robą w głąb kolejnego, nieznanego ci korytarza.

- Chwila, co? - wydusiłaś z siebie zszokowana. - Luvia, nie mogę z tobą tu zostać! Muszę wrócić do...

- Teraz ja będę bliską ci osobą - przerwał ci. - A ty będziesz moją ukochaną - błysnął w uśmiechu długimi, szpilkowatymi zębami o znacznie wydłużonych kłach, które przypominały zęby jadowe. - Nie słyszałaś nic o wężach? - zdumiał się. - Żądzą nami skrajne, mocne emocje - zaczął tłumaczyć. - Kiedy nienawidzimy lub kochamy, to na zabój - otworzył jedne z drzwi, wprowadzając was do, jak się okazało, sypialni. - Nie słyszałaś nigdy legendy o młodym mnichu, który podczas pielgrzymki do Kumano zatrzymał się u pewnej wdowy i zaczął sypiać z jej córką? Mnich obiecał dziewczynie, że wróci do niej po wizycie w świątyni, ale tak się nie stało. Rozsierdzona, rozżalona kobieta ze złości przemieniła się w węża i wyruszyła na jego poszukiwania. Mnich, dowiedziawszy się o tym, że jest ścigany, szukał schronienia w świątyni Dōjōji. Przeor kazał mu się schować pod wielkim dzwonem, żeby wężyca nie mogła go dosięgnąć, jednak to go nie uchroniło przez karą. Podczas pełni trawiona żalem nagini pojawiła się na terenie świątyni, owinęła się wokół dzwonu i zaczęła rodzić krwawe łzy. Zeszła z dzwonu dopiero o świcie i okazało się, że ten rozpuścił się pod wpływem ciepła jej ciała, a niewierny mnich spłonął - zakończył historię sadzając cię ostrożnie na łóżku. Słysząc jego słowa znów się spięłaś. - Z drugiej jednak strony dość często swego czasu słyszało się o wężach krzyżujących się z ludźmi. Pewna nagini urodziła dziecko człowiekowi i oddała mu je pod opiekę, gdyż sama nie mogła zamieszkać z nim w ludzkiej osadzie - zaczął kolejną opowieść. - Dziecko umarłoby z głodu oddzielone od matki, toteż ta wyłupała sobie oko i dała je mężowi, nakazując, aby dziecko je ssało. Ponoć dzięki temu miało nie czuć głodu i udało mu się przeżyć, a następnie wyrosnąć na pięknego młodzieńca - rozłożył ręce. - Jak widać zatem węże mają skłonności do popadania ze skrajności w skrajność - przybliżył się do ciebie, ostrożnie obierając ci kubek ze stygnącym naparem i odstawiając go na szafkę nocną. Zaraz potem objął cię delikatnie. - To, jak ty to wykorzystasz będzie już leżało tylko w twojej kwestii - uśmiechnął się cwaniacko. - Czy obrócisz to na swoją korzyść, czy też wręcz przeciwnie... - mruknął, po czym pocałował cię namiętnie i zachłannie.

Tym razem zostałaś ukochaną zaborczego węża, który postanowił samolubnie zatrzymać cię dla siebie! Udało ci się przeżyć, a w dodatku zdobyć kochanka... tylko co to z niego za kochanek? Bezwzględny tyran, od którego będziesz próbowała uciec za wszelką możliwą cenę czy może czasem z lekka przewrażliwiony, ale kochający do szaleństwa, wymarzony książę z bajki?... w łuskowej zbroi?

Daj znać w komentarzu o tym, jak dalej potoczył się twój romans z Luvią!  

"Noworoczna gra z dreszczykiem"Where stories live. Discover now