6.2

5 1 0
                                    

Próbowałaś zabrzmieć wiarygodnie, jednak zbiegające się w gniewnym wyrazie brwi mężczyzny wskazywały na to, że ten nie dał się nabrać. Z łatwością mógł dopatrzeć się strachu malującego się na twojej twarzy i wiedział, że próbujesz go oszukać.

- Nie lubię kłamców - stwierdził prosto.- Chyba się jednak nie dogadamy... Szkoda... - westchnął.

W końcu doczekałaś się momentu, w którym niebieskooki zdecydował się wyjść ci naprzeciw po raz kolejny. Wyłonił się z głębokiego cienia korytarza prowadzącego do następnych pomieszczeń. Na początku wyglądał zupełnie zwyczajnie. Ta sama przystojna twarz, dwukolorowe włosy, szczupła sylwetka, szerokie, kościste ramiona... chociaż chwila, czy mężczyzna był znowu AŻ tak wysoki, kiedy widzieliście się wcześniej? Kiedy wychodziliście z auta chyba nie górował nad tobą aż tak dobitnie, prawda?

Wraz z tym, jak wypełzł - i to absolutnie poprawny zwrot w tym momencie, który nie miał na celu ujmowania mu w żadnym razie! - z ciemności w mdłe światło wpadające do salonu przez niezasłonięte okna zauważyłaś ciągnący się za nim gigantyczny, masywny, wężowy ogon. Niebiesko-srebrne łuski pobłyskiwały w słabym blasku księżyca, mieniąc się przy tym niczym wielkie cekiny. Luvia zatrzymał się kilka metrów przed tobą wznosząc się wysoko na swoim ogonie, przypominając kobrę gotującą się do ataku. Całe szczęście nie zapowiadało się, jednak, żeby ten zamierzał atakować już i natychmiast, gdyż w ostateczności zwinął swoje długie, wężowe ciało w sprężynę i umościł się w jego splotach niczym na siedzisku. Założył ręce na piersi i obserwował cię spod przymrożonych powiek, oceniając każda twoją najmniejszą reakcję. Nie umknęło mu to, że póki co wciąż jeszcze nie zerwałaś się ze swojego miejsca z wrzaskiem tylko i wyłącznie dlatego, że byłaś sparaliżowana strachem, dlatego potrafiłaś jedynie wpatrywać się w niego szeroko rozwartymi oczami, stojąc jak słup wbity w ziemię.

- Ty jesteś... - wydukałaś.

- Nagiem - potwierdził twoje domysły. - Głodnym nagiem - uściślił, szczerząc w uśmiechu długie, ostre, szpilkowate zęby z wyraźnie wydłużonymi kłami, które przypominały zęby jadowe. - Bon appetit! - zakrzyknął. - Podano do stołu!

O nie, tym razem nie udało ci się przeżyć! Zostałaś pożarta przez węża! Całe szczęście jednak, że węże połykają w całości, a nie przeżuwają, prawda? Przynajmniej dzięki temu zaoszczędziłaś sobie nieco tortur ^^''  

"Noworoczna gra z dreszczykiem"Where stories live. Discover now