3

8 1 0
                                    

Widząc, że nie garnęłaś się, żeby wynieść się z domu chłopaka, ten uśmiechnął się krzywo pod nosem. Oparł się biodrem o krawędź blatu kuchennego, obserwując, jak kręciłaś się niepewnie po nowym środowisku, rozglądałaś się, starając się poznać nowe otoczenie, jednak nie wyjść przy tym na wścibską lub nachalną. Nie słyszałaś szumu wody wstawionej na herbatę. Szkoda, bo naprawdę nie pogardziłabyś ciepłym napojem. Nie chciałaś się jednak od razu upominać o to, co przecież Luvia sam zaproponował ci zaledwie chwilę temu. Nie posądzałaś go o sklerozę. Może najzwyczajniej w świecie miał ważniejsze rzeczy na głowie niżby podejmowanie swojego gościa herbatą?

- Masz kogoś bliskiego? - doszedł cię głos właściciela przybytku.

Trudno jednak było teraz zlokalizować jego źródło. Mężczyzny nie było już w miejscu, w którym widziałaś go przed chwilą, a jego głos dochodził jakby znikąd i zewsząd zarazem ze względu na echo, które sprawiało, że nie byłaś w stanie określić, w jakim kierunku udał się twój dobroczyńca. Powietrze jakby zgęstniało i zaczęło... wibrować? Ciężko było opisać uczucie, które towarzyszyło ci w tej chwili, jednak napawało cię ono grozą i sprawiało, że drobne włoski stawały ci dęba na karku.

- Tak, mam bliskich - odezwałaś się dziwnie zdławionym głosem, przełykając z trudem. - Właśnie od nich wracałam do miasta... - wyznałaś.

Rozglądałaś się dyskretnie dookoła, jednak wciąż nie mogłaś zgadnąć, w którym cieniu zaszył się niebieskooki. Do akompaniamentu wibrującej, zgęstniałej ciszy dołączył się odległy odgłos przesuwania czegoś ciężkiego - czegoś miękkiego, co delikatnie sunęło po deskach podłogi, nie twardego takiego jak nogi krzesła czy fotela. Z końca korytarza dało się też dosłyszeć odgłos kapiącego kranu, pojedynczych kropel rozbryzgujących się na białej ścianie porcelany.

- Tam w mieście... czy tam też czeka ktoś na ciebie?

- Przyjaciele - wydusiłaś z trudem przez zaciskające się ze strachu gardło.

Coraz bardziej spanikowana rozglądałaś się dookoła, próbując zrozumieć, w co twój przygodny znajomy sobie pogrywał, jednak póki co nic z tego nie rozumiałaś.

- Ktoś jeszcze? - drążył temat. - Ktoś bliższy? Jakiś ukochany? - wymownie milczałaś.

Dlaczego niby miałaś nagle zwierzać mu się ze swoich relacji z innymi, tym bardziej z tych prywatnych? Co mu było do tego czy się z kimś umawiałaś, czy też nie i jakie to mogło mieć dla niego znaczenie?

- Dlaczego uciekałaś od swoich bliskich? Czy nie lepiej było jednak zostać z rodziną? - kontynuował swoje dość nietypowe przesłuchanie. - Przynajmniej nie musiałabyś się użerać z jakimiś nieznajomymi... - zauważył.

a) - Miałam już dość ich towarzystwa i chciałam wrócić do siebie. W mieście też mam pewne znajomości i kontakty, których nie mogę zaniedbywać. I tak, możliwe, że także czeka na mnie tam ktoś więcej niż tylko przyjaciel... - dodałaś na wszelki wypadek, mimo iż nie była to do końca pewna. Jego słowa wzbudziły w tobie niepokój, a od takiego jednego, małego kłamstewka jeszcze nikt nigdy nie umarł, prawda? ⇻ przejdź do 4.1

b) - Nie uciekłam od nich. Cenię sobie swoich bliskich, jednak nie oznacza to, że przez cały czas musimy być nierozłączni. Od czasu do czasu każdy musi od siebie nawzajem trochę odetchnąć. Poza tym nie uważam, żeby podjęta przeze mnie decyzja okazała się być dla mnie znowu aż tak niekorzystna. Przynajmniej dzięki temu miałam okazję poznać ciebie - zauważyłaś. ⇻ przejdź do 4.2  

"Noworoczna gra z dreszczykiem"Where stories live. Discover now