,,Kochany,,

22 3 0
                                    

Przede mną stał we własnej osobie Mike. Mój ukochany brat! Kochałam go nad życie. Kiedyś mieliśmy bardzo dobry kontakt, ale z czasem kiedy zaczęliśmy się rzadko widywać trochę nam się popsuł. Nie w jakiś drastyczny sposób, ale już nie było jak dawniej. Teraz miałam choć trochę nadziei, że to się zmieni. Różnica między nami to rok. Wie bardzo mało.

(Mike - brat Ros)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Mike - brat Ros)

Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam na niego mocno się przytulając.
-Mike! - wykrzyczałam mu do ucha na co ten tylko głośno się roześmiał.
-Spokojnie bo mnie udusisz - zaśmiał sie na co ja oderwałam się od niego dając mu żyć.
-Co ty tu robisz? I czemu nic nie mówiłeś, że przyjedziesz? - zapytałam zakładając ręce na piersi.
-Chciałem Ci zrobić niespodziankę, a gdybym Ci powiedział to już by nie była niespodzianka - rzekł z szerokim uśmiechem.
-Tęskniłam! - powiedziałam znów lgnąc do niego.
-Ja też! - odpowiedział wtulając się we mnie mocno.
-Wiesz jak mnie przestraszyłeś? - zapytałam oburzona siadając na fotelu.
-Wiem. O mało co a nie zaliczyłem zgonu jajnikowego - powiedział rozbawiony na co ja wybuchnęłam śmiechem.
-Co tam u Ciebie? - zapytał siadając na łóżku naprzeciwko mnie.
-Um... w porządku. Jakoś leci - zaśmiałam się. - Nie jesteś głodny? - zapytałam po chwili namysłu.
- No może trochę - odpowiedział łapiąc się za brzuch.
-Zamówimy pizzę? -zapytałam na co on tylko pokiwał twierdząco głową. Zaraz potem chwyciłam za telefon z biórka i złożyłam zamówienie. - Pizza powinna być do 30 min. Kiedy przyjechałeś? - zapytałam ciekawa.
-No tak koło 14 już byłem. Trochę się poszwędałem to tu to tam. A jak zbliżała się godzina twojego powrotu schowałem się w pokoju rodziców i zaczekałem aż wejdziesz do pokoju. Miałem w planach niespodziankę i wystraszenie Ciebie, ale szczerze mówiąc nie spodziewałem się z twojej strony tak bojowej obrony swego terytorium. - rzekł rozbawiony ostatnimi słowami.
-Ja też nie. Ale mogłeś uprzedzić albo bynajmniej wejść jak człowiek, a nie się skradać. O mało co a przeżyłabym zawał w tak młodym wieku! - odpowiedziałam uniesiona co go jeszcze bardziej rozbawiło. -No i co się śmiejesz? - zapytałam udając rozdrażnioną.
-Ja się nie śmieje - powiedział przez śmiech.
-Wracając do poważnych tematów będziesz ze mną chodził do szkoły? - zapytałam z ciekawości na co on pokiwał przecząco głową. - Jak to? - zapytałam zdziwiona. Nie żebym dramatyzowała, że nie pójdzie tam gdzie ja bo jeszcze gdyby to był początek kiedy przyszłam to mogłabym rozpaczać. Ale teraz szczególnie mnie to nie zasmuciło. Chociaż fajnie by było jakby chodził ze mną do jednej szkoły.
-No tak to. Chodzę do New School Oxfor. To niedaleko od twojej. Jakieś 10 minut może. Jak się będziesz długo zbierać to mogę Cię podrzucić - powiedział z przekąsem po czym szeroko się uśmiechnął.- Ale opowiadaj siostra co tam u Ciebie w nowej szkole i wogóle tutaj? - zarządał zainteresowany.
-Cóż możemy spędzić cały wieczór - zaśmiałam się a on ze mną. - No więc tak w nowej szkole mam nowych znjomych... poznałam Becky, bardzo się polubiłyśmy. Jest naprawdę fajna, dobrze mi się z nią gada. Myślę nawet, że mogę ją zaliczyć do mojej przyjaciółki. Przechodząc dalej poznałam także Lie i Nicol. Są również spoko. Dobrze się dogadujemy co prawda o wiele więcej rzeczy wie Becky niż one, ale to z powodu tego, że nie wiem jakoś Becky szybko mnie do siebie przekonała, że można jej ufać. Poznałam też kilka innych dziewczyn z którymi wyskoczyłam raz na miasto...( miałam tu namysli Stephany i jej paczkę) no i to chyba tyle. Zmieniłam swój look trochę ale poza tym jest jak dawniej tyle, że staram się nie zamykać -dodałam dumnie.
-Słyszałem, że również poznałaś syna sąsiadów - wyszczerzył się dumnie i poruszał śmiesznie brwiami.
-Ach tak zapomniałam wspomnieć o irytującym, wkurzającym ego Brayanie Collinsie. Uznałam, że nie warto wspominać o tym osobniku - rzuciłam obojętnie na co Mike wybuchnął śmiechem.
-Jezu czym Ci tak zaszedł za skórę? - zaśmiał się ponownie.
-Hmm pomyślmy jest egoistą, gburem - nie skończyłam wymieniać bo Mike machnął ręką przerywając mi.
-Okej, okej, rozumiem - uniósł ręce w geście zrozumienia. - Cieszę się, że możesz tu swobodnie żyć niczym się nie przejmując od nowa - powiedział już poważnie na co ja tylko kiwnełam głową.
-Obyś ty tu sobie jakoś ułożył - powiedziałam spoglądając na niego.
-Spokojnie znam kilka osób z okolic - mrugnął do mnie okiem. Ciekawe kogo stąd zna. Było to bardzo możliwe gdyż jako koszykarz grał na różnych meczach i tam zazwyczaj poznawał dużo osób oraz na obozach... tam to już nie wspomnę.
-No tak w sumie racja - zaśmiałam się. Po moich słowach zadzwonił dzwonek co oznajmiało, że jedzenie już jest. Poszłam otworzyć i zapłacić za pizzę.
-Oglądniemy coś? - zapytał wyciągając talerzyki.
-Um w sumie czemu nie. Może szybcy i wściekli ? - zapytałam biorąc szklanki na co w odpowiedzi kiwnął twierdząco głową.

Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Mike momentalnie pochłonął swoją część pizzy i jeszcze moją. Przyznam, że nigdy nie narzekał na swoją sylwetkę. Był lekko umięśniony ( bez przesady ). Ale logiczne jest to, że z powodu bycia sportowcem musiał trzymać dietę i nie mógł sobie na zbyt wiele pozwolić. Już nawet chyba wiem dlaczego nie wybrał mojej szkoły. U nas specjalizowali się najbardziej w piłce nożnej zaś u niego w koszykówce. Wiem, że od małego miał zdolności do kosza. Zawsze wolał bardziej grać w niego niż w noge. W wieku 10 lat rodzice posłali go na treningi. Z czasem zaczął coraz lepiej grać. Zaczęły interesować się nim lepsze kluby. Do gimnazjum poszedł niedaleko naszego wcześniejszego domu, ale w połowie sprzeciwił się i nie chodził do niej. Rodzice twierdzili, że zaczął dojrzewać i buntować się. Po miesiącu ucieczek ze szkoły postanowili go przepisać. I wtedy wyjechał do szkoły z internatem. W drugiej klasie jeszcze jakoś w miarę się widywaliśmy, ale już potem tylko w święta i od święta. Popsuł nam się kontakt i wtedy oto pojawił się czas męki. Zaczęły się problemy w szkole. Moje problemy. Ciągnęły się do tego pamiętnego momentu przeprowadzi tu. Nigdy nie zapomnę, że rodzice się tak poświęcili. Mike wspominał mi, że myślał o tej szkole do której teraz pójdzie, ale było to bardzo daleko. A teraz? Teraz nastał idealny moment. Może tu zainteresują się nim większe kluby. Fajnie by było. Wracając ja już po dwóch kawałkach odpadłam. Nigdy nie narzekałam na swoją figurę. Może nie była ona jakaś wybitna, ale mi nie przeszkadzała. Choć chciałabym troszeczkę wyrobić sobie mięśnie. Wiecie takie fazy na to teraz.

Po skończonym filmie jeszcze trochę gadaliśmy. W sumie dobrze było go znów mieć przy sobie. Ja zmyłam naczynia, a on postanowił wyskoczyć na miasto. Zaraz po zmywaniu udałam się do swojego pokoju żeby ogarnąć się na jutro. Naszykowałam sobie torebkę po czym poszłam się kąpać. Po długiej kąpieli skusiłam się jeszcze na zrobienie mojej ulubionej maseczki na twarz. Po około pół godziny leżałam już w łóżku. Przeglądnęłam media i nawet nie wiem kiedy zebrało mi się na sen. Chciałam poczekać aż przyjdzie Mike niestety było to silniejsze ode mnie. Momentalnie odpłynęłam w daleką przyszłość...

Hejka słońca 😘 Jak wam się podoba rozdział? Mi nie bardzo... spieprzyłam i zanudziłam😡 Ale obiecuję poprawę w najbliższych rozdziałach😇 A propo spodziewaliście się Mike? 👀 Chciałabym dodać, że rozdziały będą pojawiać się systematycznie zresztą jak zauważyliście tak jest. Mam nadzieję, że jesteście❤💖

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz