,,Co tam w sobie ukrywasz,,

18 4 3
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne. Boże która godzina? Momentalnie wstałam na równe nogi. Całe szczęście, była dopiero ósma. Na dziesiątą miałam do szkoły także miałam czasu, a czasu. Przeciągnęłam się leniwie i postanowiłam wstać. Ruszyłam do łazienki żeby się trochę ogarnąć umyłam twarz związałam włosy w lekkiego koka.

Po mojej porannej rutynie zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni na całe szczęście nikogo nie było. Zaczęłam robić sobie tosty i herbatę zieloną kiedy nagle ktoś odchrząknął za mną. Standardowo mój wzrok powędrował w tamtą stronę. Był to tylko Mike.
-Hej. Jak się spało? - zapytał jak gdyby nic. Najwidoczniej nie chce wracać do wczorajszej rozmowy. Może to i nawet lepiej.
-Hej. A nawet dobrze - odpowiedziałam wyjmując dwa tosty. - Zrobić Ci? - zapytałam na co ten kiwnął głową i usiadł przy stole.
Chwilę potem i jego tosty były gotowe. Po paru minutach zasiadłam z nim do stołu.
-Nie obidziliśmy Cię wczoraj? - zapytał nagle przerywając to milczenie.
-Nie, nie - odrzekłam.
Ale chwilę potem dopadły mnie wspomnienia wczoraj. Wydawało mi się, że ktoś u mnie był. Pytanie czy to był Mike czy ktoś inny. Wolę nawet nie myśleć.

Siedziałam tak chwilę w milczeniu, ale nie wytrzymałam. Byłam po prostu zbyt ciekawa.
-Mike mam pytanie. Byłeś wczoraj w nocy u mnie w pokoju? - zapytałam w końcu.
On podniósł głowę ze zdziwioną miną, po czym tak jakby zaczął coś analizować.
-Ja nie, ale... Czekaj. Brayan mówił, że zostawił jakąś bluzę na górze. Może to on wszedł przez przypadek. A co? - wyjaśnił zadajac na końcu chyba najcięższe pytanie.
-Ym... nic tak tylko pytam. Zastanawiałam się po prostu kto to mógł być - odparłam i wróciłam do jedzenia w ciszy swojego śniadania.
-Podwieźć Cię do szkoły? - zapytał przynosząc mi brudne naczynia.
-Jeśli to nie kłopot... to tak - odpowiedziałam odwracając się w jego stronę.
-Dobra to ja idę się na górę ogarnąć i możemy jechać -rzekł na odchodne.

Szybko skończyłam zmywać naczynia i udałam się na górę ubrać w coś przyzwoitego.
Założyłam białe jeansy z wysokim stanem do tego burgundową bluzkę hiszpanke. Po jakiś pietnastu minutach zeszłam na dół.
-Gotowa? - zapytał Mike kiedy dostrzegł mnie na schodach.
-Jasne, możemy jechać -odpowiedziałam zgarniając tylko torbę z szafki i zakładając czarne cnoversy.

Cała droga minęła na bezsensownych rozmowach. Wysadził mnie na centralnym parkingu, przez co nie obeszło się od ciekawskich spojrzeń, kiedy wysiadłam z samochodu. Nie zważając na nic ruszyłam do wejścia.

Znów po przekroczeniu progu ogarnął mnie ten hałas. Czy w szkołach musi być tak dużo ludzi?
Od razu skierowałam się pod swoją szafkę. Zwinęłam strój na w-f i skierowałam się do szatni. Tam czekały już na mnie dziewczyny. Standardowo przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
-Hejka! - odpowiedziały chórem jakby miały jakiś synchron.
-Ale synchron - zaśmiałam się wylakowywując strój.
-Jak tam? Co tam? Opowiadaj! - rozkazała Lia.
-No w sumie po staremu... nic nowego - odpowiedziałam rozpoczynając przebieranie się. - Kurde! - warknęłam kiedy zorientowałam się, że nie wzięłam tego co trzeba.
-Co jest? - zapytała Becky.
-Nie wzięłam stroju! - powiedziałam wkurzona siadając na ławce.
-Jak chcesz mogę pożyczyć Ci spodenki - zaproponowała Nicol sięgając do swojej torby by po chwili wyciągnąć szare spodenki z adisasa. - Masz -powiedziała podając mi je.
-Dzięki - odrzekłam z uśmiechem.
-Mogę pożyczyć Ci bluzkę - powiedziała Becky grzebiąc w torbie. - O masz - powiedziała znajdując rzecz.
-Nie uważacie, że będę wyglądać tak jakby... wyzywająco? - zapytałam zakładając czarną bluzkę Becky sięgającą nieco za brzuch.
-Dziwczyno! Rozejrzyj się wszystkie tak wyglądamy. Jest gorąco! - powiedziała oburzona Lia.
-No dobra dobra tak tylko gadałam - odpowiedziałam i szybko wskoczyłam w pożyczone spodenki.

Kiedy weszłyśmy na sale był tam trener chłopaków co oznaczało jedno : w-f z nimi. No nie ja nie wytrzymam. Serio akurat dziś musiałam zapomnieć stroju i wyjść pół naga. No może przesadzam... chociaż nie!
Szlag! Tylko tyle pomyślałam patrząc w kierunku wychodzących chłopaków na podwórko. Chwilę potem mogłam dostrzec tego zacnego osobnika Collinsa. Rewelacja. Jego wzrok od razu powędrował na mnie. Spojrzał takim dziwnym spojrzeniem. Aż przeszył mnie dreszczyk. Nie zwracaj na niego uwagi!

Zaczęłyśmy rozgrzewkę kiedy nasza kochana wuefistka postanowiła posłać kogoś po piłki. Jak to już przystało mieć pecha w życiu wybrała mnie. Z bólem ruszyłam na halę. Na chwilę będę miała od niego spokój. Poszłam w kierunku kantorka, gdzie znajdują się wszystkie sprzęty. I jak przystało na przegrywa życiowego, wchodząc zachaczyłam o skakankę i się wyglebiłam. Tak musiało wyglądać to komicznie. Wszystko fajnie gdyby nie to, że rozwaliłam cały kosz z piłeczkami do ping-ponga. Oczywiście zaczęłam je zbierać.

Stanęło mi serce kiedy usłyszałam głośny oddech. Bałam się patrzeć kto to. Może ktoś chce mnie zgwałcić? Tak z pewnością chce. W ksntorku szkolnym! Śmieszna jesteś Ros. Stałam tak wryta. Czasem dziękuję Bogu, że się nie odwracam. Chwilę potem ktoś dotchnął mojej tali co spowodowało upadek piłeczki z mojej ręki.
-Ptzestraszyłem Cię? - zapytał z chrypką Collins. Jezus jak ja tego nienawidzę.

Jeszcze jestem z nim sam na sam w jednym pomieszczeniu! W takim stroju! Alarm! Pamięta jak u niego w domu raz też taka sytuacja była. No jak widać lubi się powtarzać. Wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy. Jego ręka dalej tkwiła na mojej tali. A ja stałam jak kołek. Powiedział by ,,Bu", a ja bym się posrała z przerażenia.
- Nie odpowiedziałaś - powtórzył pytanie tym razem bliżej mojego ucha. Poczułam lekki jego oddech. Znów ta mięta. Moje tętno osiągnęło chyba maksymalną liczbę. Zaraz tu padnę na zwał.
-Nie - wydobyłam z sobie niesłyszalne słowo. Tylko na to było mnie stać w tamtej chwili.
-Nie? A szkoda - odparł z milimetrową przerwą pomiędzy moim uchem, a jego ustami. Zaczęłam się coraz bardziej spinać.
-Nie lubię rozmawiać z twoimi plecami -powiedział na co ja od razu zareagowałam. Chciałam się odwrócić, ale w połowie drogi złapał mnie chamulec. Na ,,szczęście,, on pomógł mi zwrócić twarz na jego. Ja pod wpływem jego lekkiej siły jaka przyczyniła się do obrotu padłam twarzą na jego klatę. Tak znowu.
-Znów na mnie lecisz - zaśmiał się nie zmieniając głosu. -Tak wogóle ładnie dziś wyglądasz tylko tak jakby zbyt wyzywająco... wiesz mogło by przyciągnąć jakiś zboków czy coś -powiedział zbliżając swoją twarz do mojej.
Nie byłam wstanie zrobić żadnego ruchu. Jego głos po prostu mnie paraliżował. Zapomniałam co to znaczy oddychać. Patrzył tak na mnie. Zauważyłam, że jego oddech też był przyśpieszony. Czekałam aż eksploduje aczkolwiek bałam się tego. Moją i jego twarz dzieliły milimetry.
-I wiesz co? Wiesz, że mógłbym zrobić teraz z tobą co kolwiek bym chciał? - powiedział z uśmiechem co mnie wprowadziło w stan nieważkości. Byłam jak z waty.
Czy on powiedział to co przed chwilą usłyszałam? Co? Mój oddech był już na skraju braku. Co on chciał począć? Stał tak w ostatniej lini bezpieczeństwa przede mną i gapił się. Wiedziałam, że by mnie nie skrzywdził... A może jednak? Drżałam. Patrzyłam na niego jakby był niewidzialny.

On właśnie zaczął robić postępy. Jego jedna ręka wylądowała koło mojej głowy a druga niedaleko tali tak jakby bał się, że ucieknę. No dobra zwiałabym,ale nie dała bym rady.
-Co ty tam w sobie ukrywasz? Co Ros? - wysapał tak jakby chwilę temu wstrzymał odech i nagle przypomiał sobie, że bez tego nie da się żyć. Jego usta już prawie stykały się z moimi. Nie chciał mnie napewno pocałować. Nie on! Rany boskie chyba zemdleję! Ratunku dzwoncie na sto dwanaście!

-O sory - powiedział jakiś inny głos za nami. On speszony odwrócił się zostawiając mi pełne pole manewru. Szczerze chciałam zostać i zobaczyć co się dalej stanie. Nie mogłam po prostu było to silniejsze ode mnie. Najnormalniej wzięłam nogi za pas i wyleciałam z kantorka...

Woah!❤ Co tu się dzieje?! 😱😍 Spodziewaliście się? Na pewno tak😈 Ale nie wyszło😂 Cóż ten Brayan chce od niej ?😂😇 Przyjdzie na takie rzeczy pora😂😂 Do następnego😘

@weeraa123💖

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz