,,Czy my,,

24 3 0
                                    

Ale chwyciła mnie za rękę.
-Nie zostawiaj mnie proszę-wyłkała.
-Ale spokojnie nic Ci tu nie grozi. Będę obo..-nie dane było mi skończyć.
-Zostań tu błagam-wychlipała. -Błagam!-ponowiła. Co miałem zrobić.
-Dobra tylko się przebiore-powiedziałem i skierowałem się do łazienki żeby ubrać tylko dresy. Jak wróciłem spała ale gdy tyko zrobiłem krok spojrzała na mnie. Wskoczyłem szybko pod kołďrę. Chwilę później wtuliła się we mnie mocno.
-Jezu jaka wygodna poduszka!-powiedziała wtulając się w mój brzuch na co się zaśmiałem. Nie była trzeźwa. Musiał ja upić. Jeszcze z nim nie skończyłem!

Po tych rozmyślaniach zasnąłem.

☆☆

#Ros

Rozbudziły mnie słoneczne promienie. Mimo to wyspałam się.
-Ta poduszka jest naprawdę wygodna!-pomyślałam gładząc ją. I wtedy coś było nie tak. Chwila chwila to nie poduszka?! Miałam wciąż zamknięte oczy. Ostrożnie otworzyłam jedno oko. I wtedy ukazał mi się umięśniony brzuch w którego byłam wtulona myśląc, że to wygodna poduszka. Ros kurwa! Śpisz na kimś. Leżałam tak w bezruchu próbując przypomnieć sobie coś z wczoraj. Niestety pamiętałam tylko do chwili jak dziewczyny mnie opóściły. Nie, nie to nie możliwe żebym piła. To nie w moim stylu. Ale jak to wyjaśnić?!

Chwilę zastanawiałam się jak sprawdzić kto to. Po dłuższej bójce moich myśli lekko się wysunęłam z objęć. Ale od razu pożałowałam. Przede mna leżał i smacznie spał Brayan! Kurwa kurwa!!! Brayan Collins! Odwieczny dupek! Egoista! Rozejrzałam się panicznie po pokoju. To nie był sen! Byłam tu i teraz w jego pokoju. Cholera! Jak to się stało!? Boże czy my?! Nie dane było mi się dłużej zastanawiać bo zostałam silnie pociągnięta w dół i przytulna.

No nie wierzę Brayan Collins się we mnie przytula. Tak ten wielki potężny! Wiem mieliśmy już bardziej intymne chwilę ale ta jest niemożliwa! Jeszcze ma taką słodką minę potulnego baranka.
-O czym tak myślisz?-zapytał przeciągając się ospale. Nic nie odpowiedziałam bo byłam nadal w szoku. Po chwili otwarł oczy i na mnie popatrzył.-Co tak patrzysz?-zaśmiał się a ja dalej jak patrzyłam tak patrzę na niego przerażona. On tylko wybuchnął śmiechem.
-Brayan czy my..?-zaczęłam niepewnie uważnie na niego patrząc. Z jego twarzy znikął uśmiech a pojawiło się... zakłopotanie? Tak chyba tak...
-Co?! Nie! - zaprzeczył szybko jak poparzony na co westchnęłam uspokojona. Ale przecież dalej nie wiem co tu robię.
-Więc...um.. co ja tu robię... jeszcze z tobą?!-zapytałam nerwowo. Ten tylko zaczął się śmiać ale zaraz spoważniał.
-No więc tak jakby uratowałem Cię więc chyba należą mi się jakieś podziękowania?-powiedział a raczej zapytał.
-Słucham?!-zapytałam zdziwiona.
-No uratowałem ci wczoraj życie. Te twoje koleżanki poszły się bawić a do Ciebie przyplątał się jakiś debil podał Ci dobrą wódkę widać, że nie pijesz bo zaraz Cię upił..-zaczął poważnie ale ja mu przerwałam.
-Chwila, że co?!-zapytałam łamiącym się głosem. Zaraz potem się rozryczałam. Brayan podniósł się do pozycji siedzącej tak jak ja, przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
-Spokojnie nic Ci nie zrobił. Upił Cię ale w porę zareagowałem... potem zawiozłem Cię do siebie... Nie chciałem żebyś...-przerwał jakby mu się coś przypomniało żeby nie wyszło, że się o mnie martwi.
Siedziałam tak do niego wtulona wiem, że tej chwili słabości nie powinno teraz być. Ale co ja poradzę? Po dłuższej chwili odsunęłam się od niego.
-Ym... to ja się pójdę ogarnąć..-rzuciłam niepewnie próbując wstać. Na marne me starania znów zostałam pociągnięta w dół tym razem z podwojonom siłą.
-Żadne dziękuję? Nic?!-zapytał zdziwiony ale i rozbawiony.
-Dziękuję..-powiedzialam drżącym głosem. Tak właśnie na mnie działał ten człowiek. On chyba się trochę rozczarował dlatego miałam chwilę żeby mu uciec. Wyszłam z pokoju i skiwrowałam się do łazienki. Umyłam tylko twarz i szybko przebrałam się w stare jeansy. I tak już miałam oddać bluzę Lukowi. Ros ale szalejesz 2 innych ubrań od 2 różnych chłopaków ! Stop! Moje ogarnywanie zajęło mi niecałe 15 minut. Wyszłam ostrożnie z łazienki. Dobiegł mnie głos rozmawiającego jak myślę Brayana z pokoju rodziców. Podeszłam cicho na palcach aby obczaić ile mam czasu na ucieczkę. Nie chciałam tu dłużej być. On zrobił wystarczająco dla mnie. Poza tym wspólne śniadanie?! Nie! Po tej bójce myśli postanowiłam zwyczajnie zwiać. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i postanowiłam zejść cicho i niepostrzeżenie na dół. Nagle mnie olśiło. Nie chciałam wyjść jakoś głupio więc postanowiłam szybko napisać do niego kartkę. Dlaczego nie chciałam mu tego po prostu powiedzieć? Nie wiem... boję się.. nie mam pojęcia ale jak na razie nie chce mieć  z nim bliższych relacji... Podeszłam pod salon gdzie zawsze stała półka a na niej pełno zeszytów. Wyjęłam jeden. Po ptzeglądnięciu go ( wiem, że to trochę nie uczciwe ale musiałam sprawdzić czy mogę wyrwać kartkę) wzięłam do ręki długopis z koszyka i zaczęłam na niej bazgrać swoje wypociny.

Na wstępie przepraszam, że tak ,,uciekłam,, po prostu musiałam wyjść bo umówiłam się.... I zostało mi niecałe 20 minut... wiem, że to trochę głupie ale proszę Cię, żebyś nikomu o tym co się wczoraj stało nie mówił... a w szczególności rodzicom... nie chce ich martwić.. błagam nie wracaj do tego tematu bo było.. nic się nie stało więc nie rozgrzebujmy. Z góry dziękuję, że się mną zaopiekowałeś.. na pewno się odźwięcze... jeszcze nie wiem jak ale postaram się coś wymyślić... No chyba, że tu na coś wpadniesz.. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam, że tak Cię zostawiłam...

                                               Ros

Postawiłam szybko kartkę na stole w kuchni i szybko się ulotniłam bo słyszałam, że wychodzi z łazienki. Biegiem pognałam do domu. Chwała Bogu, że postanowiłam zostawić klucz w donicy... pewnie bym zgubiła.. co najgorsze ukradł by mi go jeszcze i dopiero miałabym przerąbane. Weszłam i sprawnie zamknęłam drzwi.

Dziś sobota.. dla niektórych dzień pracy... dla mnie zazwyczaj też ale, że ostatnio posprzatątałam to nie mam dziś nic do roboty.. kurczę a chętnie bym czymś ręce zajęła... no i myśli. Od razu udałam się do kuchni żeby coś zjeść. W lodówce świeciło pustkami ale coś tam wykąbinuje. Zrobiłam omleta czekoladowego i do tego mocną kawę. O tak! Tego mi brakowało. Po śniadaniu i ogarnięciu trochę kuchni poszłam na górę żeby ogarnąć siebie. Przebrałam się w krótkie dresy. Szybko za szybko posprzatątałam pokój i łazienkę.  Opadnięta z braku zajęcia położyłam się na łóżku. I zaczęłam myśleć... chciałabym móc się komuś wygadać... W tym problem.. komu? Do Becky na pewno nie zadzwonię nie chce żeby się martwiła i obwiniała się.. chociaż mam mały żal do dziewczyn, że mnie zostawiły samą sobie... mama odpada.. Brayan tym bardziej...Luka nie chce martwić i tak już dość zrobił. Kto mi został? Postanowiłam wejść w kontakty...I poszukać kogoś... wiem głupie ale dobre... Tak mi się wydaje. I tadam. Olśiło mnie kiedy zobaczyłam ten kontakt.

 Olśiło mnie kiedy zobaczyłam ten kontakt

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wydawała mi się spoko. Nieźle się dogadywałyśmy. Rozumiała mnie( przynajmniej tak mi się wydawało). A co mi szkodzi.. No w sumie... jest dla Luka prawie jak siostra. A trudno spróbuję!

Hejka kochani przepraszam, że tak długo rozdziału nie było😞. Sami rozumiecie rozpoczęcie roku szkolnego... mnóstwo obowiązków😡😭 te wakacje zleciały za szybko!!😭 Nie wiem czy tylko mi..? Dajcie znać jak wam zleciały😉.Mi mega fajnie 😂 Dajcie coś po sobie bo trochę was przybyło😇 To do następnego😉😘

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz