,,Koszmar"

20 4 2
                                    

Zaraz po lekcji angielskiego udałam się do domu. Mój dom oddalony był od domu Pani Stul o jakieś dwadzieścia minut. Zazwyczaj moja podróż nie była zbyt ciekawa. Najbardziej bałam się iść przez dużą polanę  gdzie wkoło był las i ani jednej żywej duszy. Czy mogłam wybrać inną drogę? Mogłam, ale prowadziła ona przez jedna z najbardziej ruchomych ulic. Przejście tu było wręcz niemożliwe. Zbliżałam się do polany, kiedy zorientowałam się, że od dłuższego czasu ktoś za mną kroczy. Może miałam zwidy i po prostu ta osoba szła tą samą drogą. Ale czemu jej nigdy nie widziałam? Przyspieszyłam trochę kroku, bo zaczynałam się naprawdę bać. Choćbym wolała o pomoc nikt by mi jej nie udzielił na tym pustkowiu. Przyspieszyłam kroku ta osoba też najwyraźniej skoro była tuż za mną. W jednym momencie napłynęły mi łzy. Nie wiedziałam co robić. Wiedziałam, że był to dobrze zbudowany mężczyzna. Zaczęłam biec. Był am coraz bliżej przełęczy gdzie oddzielał mnie już tylko las. Czułam, że biegnie za mną. Miał kaptur przez co nie mogłam zbyt dużo dostrzec. Zaczął się przybliżać ja coraz bardziej płakałam. Najprawdopodobniej miałam za chwilę zostać zgwałcona lub pobita. Zaczęłam przywracać się o własne nogi. Wywróciłam się przez co pozwoliłam mu się dostatnio zbliżyć. Chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie.

Obudziłam się z głośnym płaczem. Koło mojego łóżka siedział Mike.

-Ros co się stało? - zapytał zdenerwowany.
Ja nie mogłam nic z siebie wydusić cała drżałam. Im bardziej chciałam przestać tym bardziej płakałam. Miałam ogromny napad histerii. Mike zbliżył się powoli i przytulił mnie głaszcząc po głowie mówiąc -Spokojnie jestem przy tobie... nie płacz. - ale nawet jego słowa mnie nie uspakajały. Bałam się. Byłam przerażona. Opuścił mnie na chwilę zostawiając włączone światło. Zaraz wrócił z kubkiem czegoś.
-Wypij to dobrze Ci zrobi - zaproponował podając mi kubek i przytulając. Siedziałam tak z dobre piętnaście minut. Nic nie mówiąc.
-A teraz powiedz co się stało - powiedział łagodnie nie odrywając się ode mnie.
-On...on...on...znów wrócił - rzekłam wybuchając większym płaczem. Ten koszmar znów wrócił. Myślałam, że opuścił mnie wraz z wyjazdem, ale się myliłam. Znów mnie będzie nawiedzał, ja to wiem. Odłożyłam kubek melisy. Wtulona w Mika musiałam zasnąć. Na całe szczęście już nic mi się nie przyśniło. Rano gdy się obudziłam Mika już nie było. Koszmar znów wrócił. Przeciągnęłam się leniwie i zwlekłam się z łóżka. Leniwym krokiem ruszyłam do łazienki. Ochlapałam twarz zimną wodą, co mnie rozbudziło. Nie przebierając piżamy zeszłam na dół. W kuchni stał Mike robiąc kawę.
-Zrób mi kawę jak ty też robisz - rzekłam zajmując miejsce przy stole.
-Słucham? - zapytał jakiś nieznajomy głos. Momentalnie się wzdrygnęłam i uniosłam głowę w górę. Tam gdzie wydawało mi się, że stoi mój brat do mnie tyłem stał obcy chłopak. Patrzyłam na niego z przerażeniem, on lustrował mnie wzrokiem tak jakby próbował znaleźć jakąś wskazówkę.
-Trochę niezręcznie. Jestem Leo - powiedział podchodząc do mnie i wyciągając rękę.
-Ros - powiedziałam odwzajemniając uścisk. Było mi głupio bo byłam w piżamie, chociaż nie wyglądało to jako piżama.
-Dziewczyna Mika? - zapytał z uśmiechem co wzbudziło we mnie lekki śmiech.
-Co? Nie. Siostra - powiedziałam ze śmiechem.
-Jezu, jestem debilem! Zapomniałem, że ma siostrę. Chociaż nie. On nigdy nie wspominał... a może... nie ważne -  powiedział kończąc tą pogrążającą rozmowę do siebie. - Ale moge ci zrobic kawę - dodał z uśmiechem.
-Nie dzięki poradzę sobie - rzekłam wstając i udając się w kierunku ekspresu.
-Ty masz siedemniascie lat? - zapytał opierając się o blat.
-No tak - odpowiedziałam wyciągając kubek.
-O wiedzę, że się już poznaliście - zaśmiał się Mike wchodząc do kuchni.
-No coś Ty tak sobie stoimy jak gdyby nic bez słów przecież to normalne Mike, że w waszej kuchni stoi jakiś obcy typ - skwitował sarkastycznie Leo.
-Ros idziesz na imprezę dziś z nami? Do Noaha? - zapytał Mike odrywając mnie od robienia kawy.
-Czekaj, a nie miała być wczoraj? - zapytałam po chwili namysłu przypominając sobie wczorajszą rozmowę z bratem.
-Miała być, ale jak widzisz jest dziś. To jak wbijasz? - zapytał promiennie.
-Sory może innym razem - odpowiedziałam powracając do robienia kawy.
-Czemu? - zapytał zdziwiony Leo.
-Nie mam ochoty. Poza tym nie chodzę na imprezy, jak już co to z okazją może bym poszła... - rzekłam obojętnie.
-Jak to nie ma okazji? Ja przyjechałem! - powiedział dumnie Mike na co Leo wybuchnął śmiechem.
-Nie przekonało mnie to sory - odpowiedziałam i udałam się na górę.

Usiadłwszy na łóżku zaczęłam rozmyślać nad wczorajszym koszmarem. Dlaczego po tak długim czasie on znów zaczął mnie gnębić? Znów wszystko wróciło. Te nieprzespane noce... dni spędzone w szpitalu... miliony godzin namawiania mnie abym skorzystała z pomocy psychologa. Może gdybym wtedy wygadała się komuś,a nie tłumiła tego do teraz, to już by nigdy nie wracało do mnie? Ten ból... znów go odczuwam. Setki przepłakanych nocy. Czy to miało jaki kolwiek sens? Myślałam, że przeprowadzając się tutaj zacznę nowy etap i nigdy już nie wrócę do przeszłości. Ale ona wciąż powraca. Dlaczego? Boże dlaczego na to pozwalasz? Dlaczego nie mogę żyć w spokoju? Czym sobie na to zasłużyłam? Chciałabym żeby to odeszło i nigdy nie wróciło. Czy jest to możliwe żeby tak się stało?

-Ros co się dzieje? Ty płaczesz? - zapytał zmartwiony Mike wchodząc do pokoju.
Nawet nie wiem w którym momencie rozkleiłam się, użalając się nad sobą.
-Nie nic... - wysiąkałam.
-Rosi możesz mi wszystko powiedzieć. Wiesz o tym - powiedział siadając obok mnie i przytulając. Znów mnie tak nazwał.
-Znów mnie tak nazwałeś... Tak jak kiedyś, kiedy byłam mała i płakałam ty zawsze się tak do mnie zwracałeś. Pamiętasz? - zapytałam po chwili.
-Tak mała, pamiętam -rzekł z uśmiechem. -Ale powiedz mi co Cię trapi? Ktoś Ci zrobił krzywdę? To przez ten wczorajszy koszmar? - zadawał po kolei coraz cięższe pytania na które nie mogłam mu odpowiedzieć. Ufałam mu, ale nie mogłam. Nie mogłam mu tego wyjawić. Nikomu nie mogłam.
-Przykro mi... Mike... ja nie mogę. Przepraszam - odpowiedziałam jeszcze bardziej się rozklejając. Tak strasznie mnie zabolało to, że nie mogę nic powiedzieć jemu, ani nikomu innemu. Sama muszę stawić temu czoła. Chciałabym tak okropnie, móc zrzucić to z siebie, zrzucić ten bagaż, ten ciężki bagaż przeżycia. Ale nie mogę.
-Rosi. Powiedz to. Zobaczysz będzie Ci lepiej. Pomogę Ci! - rzekł zmartwionym głosem.
-Tak bardzo bym chciała... Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale nie mogę. Przepraszam - powiedziałam jeszcze bardziej wtulając się w niego.
-Ale Rosi... - zaczął, ale nie dałam mu skończyć. Byłam rozszarpana. Rozerwano mnie na małe kawałki.
-Nie Mike nie proś! - rzuciłam i wybiegłam z pokoju. Udałam się do łazienki. Mike także wybiegł za mną.

-Ros otwórz! Nie wygłupiaj się! - prosił dobijając się do drzwi. Dobrze, że miałam tu czyste ubrania. Puściłam prysznic. Po chwili usłyszałam jak odchodzi. Ubrałam się szybko, umyłam twarz i rozczesałam włosy. Ostrożnie wyszłam z łazienki.

Chciałam wyjść niezauważona i nie natknąć się na Mika. Nie chciałam go spotkać. Chciałam pobyć sama. Przemyśleć, ochłonąć. Czy to było rozwiązanie? Nie wiem, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Weszłam ostrożnie do mojego pokoju. Zabrałam torebkę i po cichu zeszłam na dół. Słyszałam jak Mike rozmawiał z kimś w pokoju przez telefon. Założyłam buty i wyszłam. W sumie to sama za bardzo nie wiedziałam co ze sobą począć. Nikomu nie mogłam się z niczego zwierzyć. Nie wierzyłam, że kiedyś to zrobię.

Postanowiłam udać się tam gdzie wiedziałam, że zawsze mogę szukać pomocy. Gdzie ją dostanę. I będzie to pomoc bezinteresowna...Udałam się do(.)

Witam moich ukochanych czytelników... jeśli jeszcze są tacy co to czytają.😞 Sama nie wiem czy jest sens prowadzenia jej dalej... niby złapałam wenę, ale raczej nie odbiorców... Mam nadzieję, że uda mi się kogoś do niej przekonać

@weeraa123💕

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz