,,Nowe przyjaźnie,,

69 13 14
                                    


-Tak wogóle to nawet się nie przedstawiłyśmy! - wyrwał mnie z myślenia jej głos. - Jestem Becky-powiedziała radośnie podając mi rękę.
-Jestem Rose - odpowiedziałam z uśmiechem odwzajemniając uścisk.
-Dobra teraz historia a więc w 19... O to tu -powiedziała stając przed drzwiami z takim numerem. - Gotowa? - zapytała niepewnie.
-Um jasne że nie - powiedziałam po czym weszłyśmy do klasy. Siedziało już tam sporo osób. Na samym końcu dostrzegłam dwie dziewczyny, które do nas machały uśmiechnięte. Szybko znalazłyśmy się koło nich.
-Dziewczyny poznajcie Rose... ogólnie jest super już ją lubię! - powiedziała uśmiechnięta. Naprawdę była pogodna.
-Hejka miło nam Cię poznać! - powiedziały równo.
-Jestem Nicol - powiedziała uśmiechnięta blondynka. Miała cudowne niebieskie jak ocean oczy. Jej włosy spięte były w dwa śmieszne koczki. Była bardzo delikatnie wymalowana, co podkreślało jej urodę.

-A ja nazywam się Lia - powiedziała radośnie brunetka o równie ładnych i podobnej długości włosach, co Becky. Miała mocno piwne oczy. Zakładam, że miała tylko tusz. Była właścicielką cudownego uśmiechu.

-Proszę o ciszę! - uciszyła nas nauczycielka historii. Wyglądała na kobietę w podeszłym wieku.
-Siadasz ze mną? - zapytała Becky klepiąc miejsce obok siebie.
-Jasne..- powiedziałam siadając obok niej.
Dziwne było to, że nikt mnie nie przedstawił.

Niestety moje zdziwienie trwało krótko. Zaraz po przeczytaniu obecności nauczycielka rozglądnęła się po klasie.
-Chciałabym wam przedstawić waszą nową koleżankę. Rose proszę wstań -powiedziała wskazując gestem ręki. -Przedstaw się - poprosiła. Wszyscy patrzyli na mnie. Bynajmniej kilka osób było nieobecnych, ale i tak czy siak było ich bardzo dużo. Sama niewiedziałam od czego zacząć. Krępowały mnie ich spojrzenia nigdy wcześniej nie byłam w punkcie uwagi... no nie licząc licznych pośmiewisk.
-Nazywam się Rose Timberlake... mam 17 lat.. i niedawno przeprowadziłam się do Nowego Jorku. - powiedziałam już spokojniej widząc jak Becky dodawała mi otuchy swoim uśmiechem.
-Dobrze no cóż witamy Cię w nowej klasie.-powiedziała po czym gestem ręki kazała mi usiąść. - A więc dziś przerobimy....

Lekcja histori minęła szybko.

-Idziemy na stołówkę? - zapytała Lia. Mijając chłopaka, który zatorował jej drogę.
-Pewnie! Idziesz z nami? - zapytała Becky patrząc na mnie błagalnie.
-W sumie czemu nie... - powiedziałam niepewnie.

Zatrzymałyśmy się tuż przed stołówka.
-Głowa do góry nie przejmuj się nimi bo inaczej pomyślą że jesteś słaba i wstydliwa - powiedziała  pokrzepiająco Nicol.
-Dzięki - odpowiedziałam niezbyt przekonana.

Zrobiłam tak jak mówiły dziewczyny. Uniosłam dumnie głowę i nie zwracałam uwagi na szepty i wzroki tych wszystkich ludzi. Ciężko było. Nawet bardzo. Na całe szczęście przeszłam pewnie i bez przeszkód.
-Wła la oto nasz stolik! - powiedziała Becky wskazując na stolik obok okna. Był w bardzo przestronnym miejscu można było dostrzec tu wszystko i wszystkich.
-Może to nie loża vipsów, ale całkiem tu fajnie - zaśmiała się Lia.

Swobodnie gadałam z dziewczynami jedząc swoją kanapkę do póki ktoś nie podszedł.
-O hej Ty pewnie jesteś Ros! - powiedziała jakaś dziewczyna za mną. Kiedy się odwróciła zobaczyłam ją. Pewną siebie dziewczynę(jak myślę o dużym mniemaniu o sobie) ale to takie osoby prześladowały mnie w starej szkole.  Nie stop nie daj się wystraszyć może to miła osoba taka jak Becky. Była to niewysoka dziewczyna o czarnych jak węgiel włosach, szarych oczach i nielicznych piegach. Widać, że nie kryła się ze swoim makijażem. Również strój był nieco wyzywający.

-Hej tak to ja - powiedziałam bardzo pewnie.
-Miło mi Cię poznać - powiedziała uśmiechnięta wyciągając dłoń z bardzo długimi i zadbanymi limonkowymi paznokciami.
-Chyba nie - wtrąciła Lia.
-Nie gadam z tobą więc się nie wpierdalaj-powiedziała ironicznie. - Jestem Stephany-powiedziała odwracając jadowity wzrok od Li.
-Miło poznać - powiedziałam oddając lekko uścisk.
-Spieprzaj stąd Stephany ona nie chce z tobą gadać! - powiedziała Becky unosząc ton głosu.
-Pozwól że sama zadecyduje. Nevermid wiesz gdzie nas szukać - uśmiechnęła się i odeszła.

-Jezu jak ja jej ninawidze! - powiedziała zaciskając pięści Lia.
-Trzymaj się lepiej od niej z daleka to wredna zdradziecka szuja - powiedziała z jadowitym wzrokiem Becky.
-Ta...jasne - odpowiedziałam niepewnie.

Siedziałam w ciszy przysłuchujac się dziewczyną pogłębionym w rozmowie. I tak o to minęła cała przerwa.

Szkoła minęła dosyć szybko. W sumie wolałabym żeby trwała ona dłużej, bo przynajmniej nie musiałabym wracać do pustego domu.

-Ej Ros! - usłyszałam za sobą głos Becky.
-Yhm? - zapytałam wyrwana z rozmyślań o samotnym pobycie w domu.
-Co robisz? - zapytała uśmiechnięta Becky.
-Idę do domu? - odpowiedziałam niepewnie nie wiedząc czego chce.
-Ale w sensie teraz... masz jakieś plany na popołudnie? - zapytała rozbawiona całą sytuacją.
-Aa.. wracam do domu i w sumie nie mam nic w planach.A co? - zapytałam trochę zmieszana, bo w mojej poprzedniej szkole nikt by nawet o coś takiego nie zapytał.
-To już masz plany. Mogę do Ciebie wpaść?-zapytała radośnie.
-No było by fajnie - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Mimo wszystko gdzieś tam głęboko czułam się szczęśliwa. Zaczęłam nowe życie... mam przyjaciółkę A właściwie to 3.

Szybko dotarłyśmy do mojego domu. Pogłębione w bezcelowych rozmowach.

-Wow ładnie tu! - powiedziała zachwycona Becky, gdy zatrzymałyśmy się przed moim domem.
-Dzięki - powiedziałam zdziwona tym komplementem.
Przekręciłam klucz i ruszyłam na górę.
-Chwila po co zamykasz? - zapytała zdziwiona.
-Y bo rodziców nie ma? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-I dopiero teraz mi to mówisz! - powiedziała oburzona, po czym pomknęła na górę. Szybko ruszyłam za nią. Była w moim pokoju i grzebała za czymś w szafie.
- Co Ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.
-Jak to co? Będziemy się bawić! -wykrzyknęła radośnie jak małe dziecko.-Zrobimy sobie mały pokaz mody!-pisnęła uradowana.

Zdziwiło mnie to myślałam, że przyszła tu aby mnie ośmieszyć  A tu proszę. Świetnie się bawiłyśmy. Fakt co fakt było to chore,bo miałyśmy po 17 lat, ale w końcu zawsze będziemy dziećmi.

W końcu opadnięte z sił po 2 godzinnych wygłupach, opadłyśmy na łóżko.

-Jeszcze nigdy się tak dobrze nie bawiłam! -powiedziałam zachwycona.
-No nie gadaj! - powiedziała oburzona. - Co to jest? - powiedziała zaszokowana patrząc na moją rękę. Kiedy zorientowałam się, że moja bluzka się podniosła i widać było moje blizny od razu posmutniałam i zakryłam je ręką.
-Co to jest? - powtórzyła pytanie.
-Nic takiego...- powiedziałam speszona.
-Nic takiego? Kto Ci to zrobił? - ciągle dopytywała.
-Nikt. - odpowiedziałam myśląc, że unikne tematu.
-Nikt?  Kurwa do jasnej cholery mów,kto ci to zrobił i dlaczego! - powiedziała wkurzona.
-No mówię,:że to nic takiego. - powiedziałam lekko podenerwowana całą tą sytuacją.
-Kurwa! - wykrzyknęła.
-Przepraszam... - powiedziałam spuszczając głowę.
-Nie przepraszaj - powiedziała troskliwym tonem po czym mocno mnie przytuliła. Mimo wolnie zaczęły płynąć mi łzy. Nie wiem czemu.
To było zbyt trudne. Za ciężkie. Nie byłam chyba na to gotowa. Co ja mówię nigdy nie będę! Czułam że Becky ma szczere intencje. Ale bałam się że jak jej to opowiem to zniszczy mnie od środka. Bałam się że pomyśli że jestem jakaś psychiczna. Albo sama nie wiem jaka.
-A teraz opowiedz skąd to jest... -powiedziała odrywając się ode mnie.
-Widzę że nie dasz mi spokoju. Błagam tylko o jedno nie mów tego nikomu!-powiedziałam blagalnym tonem na co tylko pokiwała głową. - A więc nigdy nie byłam śmiała odważna... zawsze byłam tą szarą myszką... Z początku nie przeszkadzało mi to... Ale z czasem zaczęli mi dokuczać w szkole z tego powodu... wiedzieli, że jestem słaba i nie dam sobie rady z nimi.... wiedzieli, że pozwolę im na wszystko.. wszystko zaczęło się w szóstej klasie. I trwało do momentu aż się stamtąd nie przeprowadziłam. Ośmieszali mnie bili... to było trudne... na początku radziłam sobie z tym, ale potem już nie byłam w stanie.. Zaczęłam się ci....-nie dokończyłam bo wybuchnęłam znów niekontrolowanym płaczem. Becky szybko przytuliła mnie.
-Spokojnie nie musisz nic mówić -powiedziała zatroskana.
-Nie właśnie,że muszę. Chce to wrzucić z siebie.... na początku były to małe cięcia, z czasem stawały się większe i głębsze, aż w końcu wylądowała w szpitalu i omało nie wylądowałam w grobie....- powiedziałam wszystko na jednym tchu.
-Boże Ros,nie wiem co powiedzieć -powiedziała smutna.
-Ale to przeszłość. - powiedziałam lekko uśmiechając się.
-Ros nie pozwolę, żeby ktoś Cię skrzywdził! Przysięgam! - powiedziała łapiąc się za serce.

Naprawdę cieszyłam się, że ja poznałam.
                                          
Gdyby były jakieś błędy to piszcie, a na pewno je poprawie😉😘 Pierwsze koty za płoty. Jak to mówią         

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz