,,Sen, a może rzeczywistość,,

35 3 6
                                    

Wieczór był dosyć ciepły. W poprzednim domu o tej porze mogłam pomarzyć o ciepłych wieczorach. Przynajmniej nie tak ciepłych jak tu. Noc była pełna gwiazd, grzechem by było nie spędzić kilku minut patrząc na nie. Dochodziła dwudziesta. Słyszałam z dołu stłumione głosy chłopaków co oznaczało, że mogę swobodnie posiedzieć w samotności. Wzięłam mój ulubiony kocyk. Mimo iz było by na polu pięćdziesiąt stopni i tak bym się nim otuliła. Wyszłam na balkon i zajęłam miejsce na jednym z foteli. Chwała moim rodzicom, że dali mi pokój z balkonem. Rozsiadłam się wygodnie otulając miękkim kocem. Dla atmosfery zapaliłam świeczkę leżąca na stole, która i tak oswietliła trochę stołu.

Nie mogę w to uwierzyć, że jestem tu gdzie jestem. Mogę spokojnie posiedzieć siebie na balkonie w beztroskim i ubogim stanie. Pomyśleć, że jakiś rok wstecz nie spodziewałabym się, że będę jeszcze mogła żyć normalnie. Życie to potrafi być zaskakujące. Szkoda tylko, że koszmar który mnie dręczył nie pozostał w moim dawnym domu. Przyszedł tu razem ze mną. Ale dlaczego? Przecież nic mi się tu złego nie przytrafiło. A więc czemu mnie znów męczy? Odetchnęłam głęboko, co wywołało i mnie relaks.
-O czym tak myślisz? - wyrwał mnie z błogiego stanu męski głos. Skierowałam głowę w stronę z której on dobiegł. Stał tam we własnej osobie Collins opierając się o framugę okna.
-O życiu - odpowiedziałam bez większego entuzjazmu. On tylko parsknął.
-Mogę? - zapytał przymierzając się do zajęcia miejsca obok mnie.
-Jasne - odparłam krótko wracając do podziwiania pięknej nocy.
-Jak zobaczysz spadającą to pomyśl życzenie - powiedział odrywając od nas tą miłą ciszę za co skarciłam go wzrokiem.
-Tobie się spełniło? - zapytałam i tak jakby po moim pytaniu stał się takim małym i niewinnym chłopcem.
-Jeszcze nie - odparł po chwili ze smutkiem nie patrząc na mnie.
-Chciałbyś żeby się spełniło? - zapytałam, gdy po chwili zorientowałam się, że to było głupie.
-Pewnie, że bym chciał... Ale to chyba nierealne - odpowiedział przybierając jeszcze bardziej smutny wyraz twarzy.
-To coś ważnego... prawda? - zapytałam z czystą ciekawością. No nie myślałam, że taki ,,twardziel", a wieży w spadającą gwiazdkę. No, ale nie osądzajmy książki po okładce.
-Tak. Bardzo - odrzekł spuszczając głowę na swoje palce, które toczyły ze sobą wojnę.-Czemu nie zeszłaś do nas? - zapytał odrywając wzrok od swoich rąk i zatrzymując wcześniejsze zajęcie.
-Ym... sama nie wiem. Jakoś tak miałam co innego do roboty - odpowiedziałam obojętnie, uciekając od jego wzroku.
-Coś się stało? - zadał kolejne ciężkie pytanie nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
-Nie, a czemu pytasz? - zapytałam udając, że nie wiem o co chodzi.
-Siedziałaś tu jakaś przygnębiona... chwilę tak sobie stałem -rzekł z nutką uśmiechu na twarzy.
No tak tego można było się spodziewać po tobie Brayanie Collinsie. Cóż miałam mu odrzec?
Jego wzrok był we mnie wręcz powiedziałbym, że był wlepiony jak w obrazek, zapewne doszukując się jakiej kolwiek odpowiedzi.
-Musiałam sobie przemyśleć pewne rzeczy - odpowiedziałam po chwili milczenia.
-Masz jakieś problemy? - zapytał z całkowitą powagą.
Nie wierzę Brayana Collinsa interesuje moje życie i problemy.
-Ja? - powiedziałam, a raczej zapytałam samą siebie. - W sumie to chyba sama nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Czy taki koszmar można nazwać problemem?
-Jeśli chcesz możesz mi powiedzieć... może będę Ci w stanie jakoś pomóc -zaproponował.
Chwilę nawet zastanawiałam się czy mu nie powiedzieć. Jezu Ros nawet o tym nie myśl! Co on by sobie o mnie pomyślał. Że jestem odrażająca. Nawet by na mnie nie spojrzał, a co dopiero o rozmowie.
-Wiesz co chłodno się zrobiło... - rzekłam wstając z wygodnego fotela. Szybkim krokiem ruszyłam do okna. Niestety on musiał mi to uniemożliwić.
-Wiesz, że możesz mi zaufać? - zapytał łapiąc mnie za nadgarstek. Poczułam dziwne ciary po jego dotyku. Tak właśnie na mnie działał. Wyciągnęłam powoli rękę z jego uściśku i zrobiłam krok w bok, ponieważ nasza bliskość była na pewno zbyt mała.
-M... wiem - odparłam z lekkim uśmiechem.
Powolnyn krokiem i bez żadnych komplikacji weszłam do domu. Było mi głupio. Sama nie wiem czemu. Czy przez to, że mu nie powiedziałam, czy przez to co się stało.
Usiadłam na łóżku w obawie,że zaraz wrócimy do romowy, ale najwidoczniej on miał inny plan.
-Nie zejdziesz na dół do nas na chwilę? - zapytał zamykając okno.
-Wiesz co raczej nie, jestem już trochę zmęczona, a jutro szkoła - odpowiedziałam po wszystkich za i przeciw.
-A no to okej. Do jutra dobranoc - powiedział kierując się do drzwi.
-Do jutra - rzuciłam, a tuż po tym wyszedł.

Czego on tak właściwie ode mnie chciał? Mimowolnie opadłam na łóżko.
Chciał ze mną pogadać. Czyżby interesował się moją osobą? Czy dziewczyny mają rację? Nie, nie to jest napewno niemożliwe. Jak taki ktoś mógłby zainteresować się taką osobą jak ja. To wręcz nierealne. Ale w takim razie po co on to wszytko robi? Może ma jakiś plan na mnie i chce mnie publicznie skompromitować, zniszczyć. ,, Tak Ros napewno! " - pomyślałam uderzając się z plaszczaka w twarz co jak się później okazało nie było zbyt mądre, ponieważ rozbolała mnie głowa.
Przekopałam całą torebkę w poszukiwaniu jednej małej paczuszki. Ale ją jakby diabli przysiadły. Wpadłam na pomysł, że może jej nie spakowałam. Z nadzieją otworzyłam szafkę koło łóżka.
-Jest - powiedziałam sama do siebie, kiedy okazało się, że się nie myliłam. Zażyłam szybko w obawie przed mocniejszym bólem. Zrezygnowałam z jakich kolwiek zajęć. Po prostu miałam ochotę iść spać. Tak też postanowiłam zrobić.

Udałam się do łazienki i umyłam się szybko. Założyłam piżame w myszkę miki. Tak wiem żenada mając prawie osiemnaście lat być fanką myszki miki.

Wskoczyłam pod kołdrę i w mgnieniu oka zasnęłam.
.
.
.
.
.
#Brayan

Graliśmy z chłopakami chyba do jakiejś pierwszej w nocy. Nie śpieszyło mi się zbytnio do domu.
Szczerze mówiąc od kąd nie ma Ros trochę tam nudno. Fajnie było jak mieszkała z nami przynajmniej nie byłem cały czas sam w domu. Cały czas mam wspomnienie naszej kłótni w której wykrzyczała mi (i słusznie to zrobiła), że jej przeszłość nie była zbyt kolorowa. Zaczęła mnie coraz bardziej interesować. Sam już nie wiem jako kto.

Chwilę po skończonej grze wpadłem na pomysł żeby sprawdzić czy śpi. Tak naprawdę to chciałem ją po prostu odwiedzić. Brayan wspominał coś, że miała jakiś koszmar i się o niego pokłócili. Ciekawe co to było.
Ulotniłem się na górę pod pretekstem zostawienia bluzy. Kiedy otworzyłem drzwi ogarnęła mnie ciemność(jak na noc przystało). Zbliżyłem się do miejsca gdzie stało jej łóżko. Na nim zauważyłem mała skuloną postać. Pod światłem księżyca mogłem dostrzec jak słodko i niewinnie śpi.
-Chciałbym Ci pomóc, ale nie wiem jak - powiedziałem szeptem tak żeby jej nie obudzić kucając koło jej łóżka. - Jak to jest możliwe, że taka nieśmiała dziwczyna potrafiła mnie przyciągnąć do siebie? Lubię jak Cię wkurzam, irytuje - na samą myśl o kilku sytuacjach aż się uśmiech wkradł na moją twarz. -Ale nienawidzę kiedy cierpisz... płaczesz, a już tym bardziej jak coś w zaburza twoją harmonię - westchnąłem dotykając jej ręki. Boże jak ta dziewczyna mnie uspokaja. Działa nam nie jak narkotyk. Uzależniam się od niej. Tak właśnie tak. Nie,ale to nie możliwe, żebym się w niej zadurzył. -Cały czas patrzyłem na nią jak w obrazek. Bałem się, że mogę ją obudzić, dlatego poprzestałem na myśleniu.

Była naprawdę słodka jak spała. Jak można nie kochać tak słodkiej osóbki. To wręcz nie możliwe. Nigdy żadna dziewczyna tak mnie nie przyciągała jak ona. Normalnie jak magnes.

Mojee rozmyślania przerwało jej westchnięcie co oznaczało, że się rozbudziła. Szybko zdjąłem rękę z jej, którą jeszcze chwilę temu dotykałem chyba całego mojego świata.
Oddaliłem się na krok od niej.
-Mike? - zapytała zaspana.
-Tak śpij już - odpowiedziałam szeptem i szybko ulotniłem się z jej pokoju.

Uuu😂 niespodziewany zwrot akcji😀. Co ten Brayan wyprawia?😱 Kto im kibicuje?❤ U was też tak zimno?😝

Pozdrawiam cieplutko @weeraa123💖

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz