,,Nie warto,,

15 4 0
                                    

Dziś spotykam się po szkole z Aronem. Obiecałam mu już dawno. Zaniedbałam go zresztą jak Luka.

#Luke😈😇
Może spotkamy się całą paczką w sobotę?😃😚

Taką wiadomość dostałam na matematyce. Starałam się bardzo ostrożnie odpisać, bo już jakoś raz mnie przyłapała.

#Rose👑
No w sumie jak mi nic nie wypadanie 😃😘.

#Luke😈😇
To widzimy się w sobotę 😙

-Z kim tam piszesz? -zapytała cicho Becky żeby nie zwrócić uwagi naszej matematyczki.
-Z Lukiem... chce się spotkać całą paczką. Może się dołączysz? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Kiedy? - zapytała najwyraźniej zainteresowana.
-Y... W sobotę - odpowiedziałam bardzo cichym szeptem.
-Nie dam rady - powiedziała z przykrością.
-Czemu? - zapytałam patrząc na nią z zainteresowaniem.
-Jadę do babci na weekend. Nudy - zaśmiała się lekko zwracając uwagę matematyczki.
-Coś Panią bawi? - zapytała mierząc Becky surowym wzrokiem. Przysięgam, że wygląda jakby chciała ją zabić. - Zgłasza się Pani do odpowiedzi? - zapytała z chytrym uśmiechem.
-Nie przepraszam, zakrztusiłam się - powiedziała udając zupełnie poważną. Nie skomentowała już tego.

Wszystkie lekcje mijały w męczarniach. Nie spotkałam Collinsa co było mega zadziwiające. Chociaż ten fakt mnie bardzo cieszył. Właśnie wracałam do domu. Wiedziałam, że mama będzie pytać z kim wychodzę. Czy to już jej zięć. Maskara. Wolałam jak nie pytała, bo wiedziała, że nikt by się ze mną nie umówił z płci brzydszej.
-Hejka! - powiedziałam skradając buziaka mamie,  która coś czytała.
-Cześć słońce. Głodna? - zapytała z uśmiechem. Odpowiedź tak sprawiała jej zawsze przyjemność.
-Wiesz co w sumie nie jestem głodna. Zjem na mieście - rzekłam biorąc tylko banana.
-To wychodzisz gdzieś? - zapytała patrząc na mnie przenikliwie. W odpowiedzi kiwnęłam twierdząc głową. - Z kim? - dodała z tym swoim uśmiechem.
-Z kolegą - rzuciłam starając aby było jak najbardziej obojętnie. Widziałam,  że nie obejdzie się bez komentarzy.
-Kolegą? - zapytała śmiesznie poruszając brwiami.
-Mamooo! - wymamrotałam przez to, że gryzłam banana.
-No co? Poznam go? - zapytała z tymi iskierkami w oczach.
-Nie - odpowiedziałam przywracając oczami.
-Jak to? - zapytała oburzona.
-Normalnie - powiedziałam ze śmiechem. W tym momencie do kuchni wkroczył tata.
-Hej tato! - rzekłam dając mu buziaka w policzek.
-Cześć córciu! - odpowiedział pogodnie.
-Tom czy Ty wiesz, że twoja córka ma chłopaka - wystrzeliła od razu jak z procy mama.
-Mamoo! - powiedziałam rzucając jej zmuszone spojrzenie.
-Czy to prawda? Jeśli tak to muszę go poznać! - powiedział stanowczo tata. Jeśli kiedykolwiek przyprowadziłabym chłopaka mój tata zrobiłby mu nawet liposunkcje żeby to dokładnie przejrzeć. Jednym słowem współczuję mu. Co ja mówię. Nigdy nie będę mieć chłopaka. Śmieszne.
-Nie tato. To tylko kolega ze szkoły. Poznaliśmy się przypadkiem i się zakolegowaliśmy. Nie będzie fajerwerków,  bo to tylko mój kolega. Umówiliśmy się, ponieważ dawno nigdzie nie wychodziliśmy i nie gadaliśmy - zaczęłam znudzona. Wiedziałam, że jak to powiem to się na chwile odczepią. -Dobra lecę,  bo już jest - rzuciłam tylko i wzięłam małą torebeczke. Mój tata razem z moją mamą rzucili się z prędkością światła do okna. Dobrze, że nie wysiadł z samochodu, bo już by miał rezonans zrobiony.
-Hejka! Jedź stąd szybko błagam - powiedziałam błagalnym tonem.
-Czemu? - zaśmiał się.
-Moi rodzice zdążyli już przejrzeć twoje auto na wylot - zarechotałam.
-O Boże! Dobrze, że nie wysiadłem! - powiediza udając, że się uspokaja.
-To co? Jakieś pomysły? - zapytał zerkając w moją stronę.
-Niestety zapasy się wyczerpały. Kino odpada... mogą być zakupy - powiedziałam,  a on popatrzył na mnie spod byka.
-O nie! To napewno odpada! - odparł stanowczo, a mi chciało się śmiać. - Wiem! - powiedział zachwycony.
-Zamieniam się w słuch - powiedziałam zaciekawiona jego zachwytem.
-Zobaczysz - odpowiedział na co tylko zmrużyłam groźnie oczy.

-Serio? Serio? Wesołe miasteczko? Jesteś przereklamowany Aron! - powiedziałam znudzona widząc ogromny teren ukazujący biegnące dzieci jak i dorosłych.
-Sama jesteś przereklamowana! - wzburzył się. Powiedziawszy to rzuszyliśmy do zabawy. On jest jednak jeszcze dziecinny.

Właśnie siedzimy w samochodzie. Pobyt w wesołym miasteczku? No było fajnie. Logiczne. Liczne ekstremalne atrakcje. Trzy razy się prawie pożygałam. Raz się tak darłam, że myślał, że coś mi się dzieje. Jego mina bezcenna. Dostaliśmy kilka zdjęć. Wyglądałam na nich jak gówno. Zresztą cały czas tak wyglądam. Zgarneliśmy trzy misie. O jednego prawie się pobił, bo Pani twierdziła, że sobie nie trafił we wszystkie puszki, ale w rezultacie widząc, że do niego nic nie dociera postanowiła mu go dać. Dwa razy kupowałam loda,  który dwukrotnie wylądował na ziemi. Przykre. No, a obecnie jesteśmy w drodze do fajnej knajpki. Nic prawie nie jedliśmy, bo baliśmy się, że się pożygamy.

-Co bierzesz? - zapytał spoglądając za karty.
-Wezmę chyba burgera z frytkami i sokiem. A ty? - zapytałam odkładając kartę na bok.
-Ja zamówię sobie podwójnego burgera z frytkami do tego nugetssy i wodę - powiedział na co ja wybuchnęłam śmiechem.
-Gdzie Ty to zmieścisz? - zapytałam, a on w odpowiedzi pokazał na swój brzuch masując go.
Chwilę potem dostaliśmy złożone zamówienie.
-Trzy razy byś mnie obrzygała - zaśmiał sie biorąc ogromnego gryza.
-Nie prawda! - zaprzczeczyłam, ale potem przyznałam mu rację. -Wiesz co jest bardziej śmieszne? Twoja mina jak zaczęłam się drzeć jak opętana - zatechotałam głośno zwracając uwagę sąsiednich stolików.
-Dziewczyno! Myślałem, że ty umierasz! Prawie tam zszedłem! - odpowiedział oburzony.
-Twoja mina... była... taka bezcenna! - zaśmiałam się znów dławiąc się kanapką.
-Co byś zrobiła na moim miejscu? Już miałem się drzeć, żeby to zatrzymali - odburknął sfrustrowany.
-I tak by Cię nie usłyszeli! - zaśmiałam się w odpowiedzi. On też po chwili zaczął się śmiać. Nagle jego twarz spoważniała, a on sam trochę się spiął.
-Nadciągają kłopoty - powiedział zdenerwowany. Odwróciłam głowę w kierunku którym patrzył on. Szybko jednak pożałowałam. W naszym kierunku szedł Collins z dwoma koleżkami. Szybko odwróciłam głowę w stronę już prawie zjedzonego posiłku.
-O proszę proszę. Aron Way - powiedział z ironią Collins. Nawet nie uniosłam na niego wzroku. Czułam to, że na mnie patrzy. Czego on odemnie chciał? - Nie wiedziałem, że się z nim spotykasz Ros - powiedział z kpiną. Nic się nie odezwałam. Wiedziałam, że robi to tylko żebym zwróciła na niego uwagę i dała się sprowokować. Nie tak szybko Collins.
-Odpieprz się Collins! - zawarczał Aron.
-Uu nie tak groźnie, bo się posikam ze strachu - zaśmiał się, a wraz z nim jego towarzysze. Coraz bardziej irytowało mnie jego zachowanie, ale starałam się na to nie zwracać uwagi.
-Daj sobie spokój - powiedział ze spokojem Aron. Widziałam, że nie był chętny do wcianania bójki. Co innego Collins. Zaczynałam się bać, że to jego pasja. Może to prawda?
-A jak nie to co? - zapytał dalej się śmiejąc.
-Po co mnie prowokujesz? Nie możesz sobie stąd po prostu iść? - zapytał Ar bez złości, chociaż wiedziałam, że w środku się gotuje.
-Nie, nie mogę. No chyba, że Ros o to poprosi to uszanuję - rzucił znów ze śmiechem. Zaczynał mi grać na nerwy. Nie miałam ochoty na wszczynanie się z nim w konwersacje. Robił to celowo? Bardzo możliwe.
-Aron jedźmy już - poprosiłam chłopaka zwracając swój wzrok na niego. Nigdzie indziej nie patrzyłam tylko na niego.
-Nie niech oni kulturalnie odejdą i nie robią scen - wycedził wkurzony.
-Uu. Jakoś nie mam ochoty - zaśmiał sie poraz tysięczny dziś Brayan.
-Tego już za wiele! - powiedział wstając ze złością i przystawiając się do Collinsa.
Widziałam, że muszę coś zrobić. Lekko drżąc wstałam stając pmiedzy nimi, ale mój wzrok nie skierował się ani na chwilę na Collinsa.
-Aron nie warto. Chodźmy - powiedziałam dając mu do zrozumienia, że nie chce aby wszyczynał bójke z tym debilem. Nic nie powiedział,  tylko zebrał rzeczy. Ja zrobiłam tak samo. Chyba nie tego spodziewał się Brayan. Wyszliśmy szybko z knajpki i zawiózł mnie do domu.
-Przepraszam - wydukał stając pod moim domem.
-Nie masz za co. Dobrze, że tam nie zostaliśmy - dodałam pokrzepiająco. -Do jutra powiedziałam z uśmiechem sięgając po klamkę.
-Do jutra - usłyszałam za sobą. Potem już tylko silnik.

-Jak minęła randka? - zapytała mama z uśmiechem, ale ja byłam zbyt zmęczona na zartowanie. Po prostu nie odpowiedziałam poszłam na górę wykąpałam się i poszłam spać.

Oto i trzeci rozdział z maratonu😆. Wkurza was postawa Collinsa? 😈 Dobrze zrobiła Ros? A może powinna mu coś wykrzyczeć?

@weeraa123💓

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz