,,Ty tu?,,

22 4 3
                                    

-Jak się siedziało na fizyce? - zapytała uszczypliwie.
-Nijak... - odpowiedziałam obojetnie.
-Ty tak serio? - zapytała.
-Tak - dodałam krótko.
-Co dziś robisz? - zapytała po chwili.
- Um... W sumie to nic. A co? - odpowiedziałam.
-Mogę wpaść do ciebie!- powiedziała entuzjastycznie.
-Wątpię... to nie jest zbyt dobry pomysł - odpowiedziałam mając na myśli Collinsów.
-Dlaczego? - zapytała zdziwiona.
-No dziws wracam do Collinsów - powiedziałam cicho, ale kiedy zobaczyłam jej wyraz twarzy postanowiłam dodać - Obiecałam mamie, bo nie chce żebym była sama... Ale na krótko bo w przyszłym tygodniu wraca Mike.
-To fajnie! - ucieszyła się. - To może jakiś wypad po szkole... na kawę? -zapytała pogodnie.
-W sumie czemu nie! - odpowiedziałam z uśmiechem.

Chwilę potem zadzwonił dzwonek. Lekcje minęły szybko. Nie było go na angielskim. Ale nie ważne. Z Lią i Nicol nie wiedziałam się dziś bo zrobiły sobie wagary. Ostatni dzwonek zadzwonił na przerwę.
-No nareszcie! - wykrzyczała Beck. - Ja idę po rzeczy z w-fu bo zapomniałam... zaczekaj na mnie przed szkołą ok? - zapytała wychodząc z sali.
-Okej - rzuciłam krótko po czym ruszyłam na pole. Pobliskiej ławce blisko wyjazdu ze szkoły.
-Wsiadasz? - zapytał jakiś głos koło mnie. Nie zauważyłam nawet, że podjechał podemnie jakiś samochód. Przepraszam nie jakiś tylko Collinsa.
-Nie dzięki - odpowiedziałam.
-No wsiadaj podwioze Cię - ponowił prośbę.
-Nie dzięki... czekam na kogoś - powtórzyłam dodając tą głupią część.
Nic nie odpowiedział tylko odjechał. Miło. W sumie to zabrzmiało jakbym czekała na jakiegoś chłopaka. Chwilę potem przyszła Beck.
-To jak idziemy? - zapytała podchodząc do mnie na co ja przytaknęłam.
-Collins podjechał do mnie na parkingu - powiedziałam patrząc na chodnik.
-CO? - wydusiła zdziwiona.
-Chciał mnie podwieźć...-powiedziałam Nie kończąc.
-Wow! - ponowiła zdziwienie.
-No, ale nie ważne...-rzuciłam.

Dalszą drogę spędziłyśmy na gadaniu o bzdurach dotyczących weekendu i szkoły. Szybko znalazłyśmy się w kawiarni.
-Dobra ja muszę zamówić coś zimnego! Ej patrz na tą dupeczke! - pisnęła podekscytowana. Spojrzałam we wskazanym kierunku. Faktycznie może i przystojny. Zresztą nie wiem. Nie znam się. Nie mam jakiegoś specjalnego ,,brania,,.
-No nawet przystojny - odpowiedziałam po chwili.
-Nawet? - wydusiła zdziwiona. -To jest chodzący seks! - zapiszczała zwracając uwagę starszego Pana obok nas.
-Wypadało by coś zamówić - powiedziałam zmieniając temat. Nienawidziłam obgadywać z Becky chłopaków. Sama nie wiem czemu. Po prostu nie.
-Ja to bym sobie zamówiła jego... jak myślisz ile kosztuje? - zapytała rozmarzona.
-Becky ja poważnie - powiedziałam znudzona.
-No ja serio - odpowiedziała z bananem. -Oj no dobra wezmę chyba java chip - dodała po chwili kiedy zobaczyła, że nie mam ochoty się z nią bawić.
-To samo - zwróciłam się do kobiety.
-Ros no weź! Gapią się w naszą stronę! Kurwa! - zapiszczała podekscytowana. Już wspominałam, że Beck to nieszczęśliwa singielka? Ma hopsa na punkcie chłopaków. Najchętniej poderwałaby każdego. Nigdy specjalnie nie mówiła o swojej przeszłości z chłopakami. Więc nie wiem jakie doświadczenia przebyła. Ja nigdy nie lubiłam towarzystwa chłopaków.
- Becky cieszę się, że się tak cieszysz, ale ogarnij się błagam - powiedziałam cicho.
-Patrz idą w naszą stronę! Ale się spociłam! Orgazm! - zarechotała radośnie.
-Hej dziewczyny! - powiedział wysoki i wysportowany brunet.

-Hej dziewczyny! - powiedział wysoki i wysportowany brunet

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz