,, To było błędem,,

25 4 2
                                    

Obudziłam się z wyjątkowo dobrym nastawieniem na życie... haha nie no żart.
Sobota minęła mi dobrze mimo wszystko. Niedzielę spędziłam przed TV. Oglądałam seriale i zastanawiałam się, czy podejść dziś na przerwie do Brayana. Dobra przecież to nie było zrobienie zadania domowego czy coś, tylko dzięki niemu jestem tu gdzie jestem i mogę spokojnie wstać, nie mieć złych przeżyć. Może faktycznie, powinnam mu to powiedzieć. Tak Ros dasz rade, przecież nie każe Ci się rozebrać przy całej szkole idiotko.

Po moich przemyśleniach wzięłam się za codzienną rutyne ogarniania. Koło 9 zeszłam na dół. Zrobiłam sobie sałatkę i drugie śniadanie. W spokoju je zjadłam. Potem standardowo wzięłam się za ogarnianie kuchni i pokoju. Nie chciałam żebym musiała potem wszystko sprzątać, przed przyjazdem ... I w tym momencie telefon przerwał mi zmywanie naczyń.

📳🔊📱📲📞
-Halo? - zapytałam.
-Ros wreszcie! - usłyszałam uspokojony głos mamy. - Nie można się z tobą skontaktować. Pytałam Panią Collins o Ciebie, ale powiedziała mi, że chwilowo mieszkasz u nas. Możesz mi to wytłumaczyć? - zapytała zdenerwowana.
-No bo widzisz mamo, z Becky miałam projekt i w związku z obecnością Brayana za ścianą, musiałam coś wykąbinowac, więc przeniosłam się do nas na ten czas... spokojnie to tylko parę dni już kończymy. -powiedziałam szybko na swoją obronę.
-Rozumiem, że Becky jest z tobą i nie mieszkasz sama? - zapytała.
-Ym oczywiście, że jest. - powiedziałam chyba bardzo nieprzekonująco.
-Ros wiesz, że Ci ufam. Ale zrozum po tym co przeszłaś... jeszcze jesteś w nowym miejscu... Nie znamy go ani ludzi za dobrze... więc mimo twojego wieku boję się o ciebie... - powiedziała troskliwie.
-Wiem o rozumiem. Ale obiecuję, że zaraz po zrobieniu projektu wrócę do nich - powiedzialam z grymasem patrząc na ten dom. Niedoczekanie!
-W porządku w takim razie. - powiedziała uspokojona.
-Wogóle kiedy przyjedzie Mike? -zapytałam, żeby odskoczyć od tematu.
-Jeszcze jedne dokumenty musi donieść więc myślę, że w przyszłym tygodniu już będzie u Ciebie - powiedziała radośnie.
-To super! - okazałam równy entuzjazm. -Przepraszam mamo, ale muszę kończyć bo spóźnię się do szkoły - powiedziałam patrząc na zegar.
-Okej do zobaczenia buziaki - rzuciła i od razu się rozłączyła.

Ja tymczasem ubralam się do szkoły w białą bluzkę i jeansy.

Ja tymczasem ubralam się do szkoły w białą bluzkę i jeansy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zaraz po ubraniu się wyszłam do szkoły. Była 9 40 więc miałam 20 minut. Dzisiejsza pogoda hmm... średnia chmury i wogóle, ale deszczu nie powino być. Już o 9: 50 stałam na placu szkolnym. Na podjeździe tam gdzie zawsze stał samochód Collinsa. Czyli jest. Ugh! Czemu dziś nie mógł sobie postanowić nie iść do szkoły? W natłoku myśli ruszyłam do drzwi. Co było dziwne jego nie było na podjeździe. Lepiej dla mnie. Szybko skierowałam się do szafki.
-Jezus no jesteś! - krzyknęła Beck rzucając się na mnie. Przypominam, że nic nie wie co się stało na imprezie. I niech tak zostanie. Narazie.
-No jestem - powiedziałam bez emocji co było błędem, bo nie chciałam żeby o co kolwiek pytała.
-Gdzie Ty byłaś? Ulotniłaś się w połowie imprezy i ślad po tobie zaginął! Wiesz jak sie o ciebie bałyśmy? - zarzuciła na wstępie.
-Przepraszam na imprezie rozbolała mnie głowa i poszłam do domu... - powiedziałam udając jak najbardziej normalną.
-Ale nie oddzywałaś się 2 dni! - wykrzyczała co bardziej mnie zdenerwowało. - A to co? - zapytała patrząc na moje bluzkę. Fuck! To podkoszulek Brayana. Pożyczył mi go. Wydawało mi się, że go u niego zostawiłam. A jednak myliłam się. Co teraz Ros? Udawaj normalną! Udawaj normalną!
-Y podkoszulek - powiedziałam udając głupią.
-To to widzę ślepa nie jestem-parsknęła -Ale kogo to podkoszulek? - zapytała unosząc brew.
-No mój - powiedziałam patrząc jej w oczy. Ale moja odwaga nie trwała zbyt długo.
-Tak? Aa ładne perfumy nowe? - zapytała hmm z ironią.
-Co? Wiesz może czy dziś jest to zastępstwo? - zapytałam udając jak gdyby nic się wcześniej nie stało.
-Nie zmieniaj teamtu! Kogo to podkoszulka? Nie powiesz mi chyba, że perfumujesz się męskimi... mieszkasz sama więc albo ktoś był u ciebie albo ty  u kogoś... oczywiście mam na myśli chłopaka. Podejrzewam tą ostatnią opcję. Więc zamieniam się w słuch - powiedziała ruszając w kierunku sali matematycznej.
-Zapomniałam oddać. - rzuciłam obojętnie.
-Komu? - zapytała. Nie zwróciłam za bardzo uwagi na nią tylko na to co się dzieję wszyscy znów tak dziwnie na mnie patrzyli. Zastanawiałam się co ze mną jest nie tak?
-Mam coś na czole?- zapytałam rozglądając się po sobie jednocześnie ignorując jej pytanie.
-Nie zmieniaj tematu! - powiedziała oburzona.
-Nie zmieniam tylko wszyscy znów na mnie patrzą! - powiedzialam opuszczając głowę.
-Potem się tego dowiemy obiecuję. Ale teraz mów kogo to? - zapytała podjarana.
-Um kolegi... - powiedziałam niepewnie.
-No mów kto a nie zagadką! - rozkazała.
-Brayana... - wymamrotałam.
-Kogo? - zapytała wkurzona.
-Brayana - powiedziałam już głośno i wyraźnie.
-C-O? - zapytała zamurowana.
-No to - powiedziałam obojętnie.
-Jak to jego? Przecież ty mieszkasz u siebie! - powiedziała zdziwona.
-Normalnie nie ważne - rzuciłam przez ramię wchodząc do sali.
-Mów! - powiedziała ostro.
-Dobra, ale po lekcji obiecuję! -powiedziałam po to aby mieć czas na wymyślanie czegoś nie mogę tak po prostu jej to powiedzieć.
Myślałam, że będzie już luźno na tej lekcji. Ale nie. Chwilę po naszym wejściu weszły dziewczyny i od razu znalazły się koło nas.

-

Ros serio? Czemu nam nie powiedziałaś nic? - wykrzyknęły równo.
-Nie rozumiem? - zapytałam zdziwiona.
-Jak to o co? - zapytały siadając przed nami.
-No nie wiem o czym? - zapytałam zdziwiona przecież nie powiem im o nocy koło Brayana Collinsa. Boże! Właśnie zdałam sobie sprawę co się stało. Spałam siebie smacznie na Collinsie! Jakieś tam bliskości okej, ale że ja z nim tak blisko? Nie stop!
-Ros! - wykrzyknęła Lia.-Zadałyśmy ci pytanie a Ty nic! - powiedziała oburzona.
-Y jakie? - zapytałam zdezorientowana.
-No czemu nam nie powiedziałaś o swoim partnerze na balo-dyskotekę? - zapytała pełna entuzjazmu.
-Jaki bal? - pytałam coraz bardziej zdziwiona.
-No ten co jest za niedlugo przed zakończeniem roku. To jest w ostatnich tygodniach czerwca... I idziesz z Collinsem! - wytrysneła radością.
-C... - nie skończyłam bo mój głos się załamał kiedy weszła nauczycielka,  a tuż za nią Collins. Od razu przeszły mnie wzrokiem, a ja wmurowałam wzrok w stół, który nagle zaczął być interesujący...nawet bardzo. Idzie w moją stronę? Nie to nie może być prawda. Myślałam, że do mnie podejdzie tymczasem nie zrobił coś dziwnego usiadł tuż za nami. Wiedziałam, że to nie może się dobrze skończyć. Mimo wszystko próbowałam skupić moją uwagę na powtórce z funkcji. Nigdy nie lubiłam tego tematu, natomiast dziś wydawał mi się bardzo interesujący. Jak wszystko. Siedziałam w spokoju dopóki ktoś nie szturchnął mnie długopisem z tyłu... już tylko mogłam domyślać się kto. Zaraz po tym na moim stole pojawiła się mała niewinna karteczka. Niewinna! Miała być! Ale nie! Na skrawku papieru było coś nabazgrane.

Propozycja przyjęta już nawet wiem jak mi się odwdzieczysz ;) Spoko to nic takiego:)

Po przeczytaniu tej wiadomości już wiedziałam, że to prawda co mówiła Lia. Szybko schowałam kartkę tak żeby Beck jej nie zobaczyła bo za co miałby się odwdzięczyć?

Tak wiem przerywam w takim momencie jestem podła 😂😚 Ale nie mogłam inaczej bo rozdział byłby nudny i długi.. A tego nie chcemy😇. Miałam dziś taka wene małą bo małą ale była😉 dajcie znać czy lubicie bardziej długie czy krótkie rozdziały. Bo nie wiem czy mam pisać takie do 1300 słów czy 1500 czy tylko do 1100/ 1000. Dajcie znać, a postaram się trochę dostosować😎 Dzieje się ciągle u tej Ros jak myślicie zgodzi się na takie podziękowania?😂 zawsze lepsze takie😈❤

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz