,,Bredzisz Collins...bredzisz,,

27 4 2
                                    

Spojrzałam najpierw na nasze ręce, a potem na jego oczy. Wyglądały tak jakby mówił najszczerszą prawdę. Może tak było?
-Możesz mi zaufać - powiedział gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. Pokiwałam tylko głową. Na tyle było mnie tylko stać...

Niestety czar prysł. W jednej seekundzie.
Wstał gwałtownie i ruszył w kierunku samochodu. Już myślałam... Boże co ja sobie myślałam?
-Jedziemy - rzucił kwaśno nie odwracając się w moją stronę. Wyrywając się z natłoku myśli jakie napłynęły wstałam i ruszyłam za nim... Zbita z tropu wsiadłam do jego samochodu. Ruszył powoli z zaciętą miną. Nie obdarzył mnie ani jednym spojrzeniem. Trwaliśmy w ciszy. Mój wzrok tępo wbity był w drogę. Mogłam się cieszyć, bo raczej nie chciał mnie zabić. Jechał około piędziesięciu km/h.
Czułam się coraz bardziej niezręcznie. Ta cisza była okropna. Miałam czas na głębsze przemyślenia. Dlaczego mu tak ciśnienie skoczyło kiedy ćwiczyłam z Aronem? Na samo wspomnienie jego słów:
-Może za chwilę ją przelecisz jeszcze tu! - wykrzyczał wybuchowo Bray. Było bardzo źle. Wiedziałam to. -A może to już zrobiłeś? - wydarł się rozgoryczony Collins. Bałam się, że zaraz dojdzie do tragedii.

O co mu chodziło z tym tekstem? Zerknęłam na niego kątem oka. Jego wzrok skupiony był na drodze, twarz nie wyrażała zupełnie nic. Nurtowały mnie pytania, które chciałam mu zadać. Byłam pewna, że mi nie odpowie. Ale co mi szkodzi. Jestem skazana na niego na nie wiem jaki czas. Raczej mnie nie wysadzi i nie zostawi na tym pustkowiu. Chociaż nigdy nie mogę mieć pewności. Zresztą tym będę przejmować się potem. Zwróciłam na niego swój wzrok i tak go nie rozproszył.
-Mam pytanie - zaczęłam, ale za cholerke nie chciało mi nic więcej przejść przez gardło. Moje ręce się okropnie spociły. Zaczęłam nerwowo przecierać je o spodnie, co zwróciło jego uwagę. Oddech przyśpieszył. Czułam się jakbym mówiła mamie, że dostałam nagane. Dosłownie. Chociaż nie to było dużo gorsze uczucie.
-Jakie? - zapytał bez emocji co jakiś czas obdarzając mnie swoim spojrzeniem.
-Czemu tak zarea...zareagowałeś na sali? - zapytałam jąkając się. Czułam jakby jakaś kula przechodziła przez małe gardło.
-To znaczy jak? - zadał pytanie, które mi wcale nie pomogło. Bałam się zapytać wprost.
-No...um. Na Arona? - wyjąkałam cicho.
-Nie wiem - odparł oschle. Rozczarowała mnie ta odpowiedź mimo iż spodziewałam się jej.
-Musiałbyć jakiś powód - wydostało się z moich ust zdanie, którego kompletnie się nie spodziewałam. Nie mogłam oddychać. Moje oddechy były kompletnie zaburzone. Zamknęłam oczy na sekundę. Cholernie żałowałam, że postanowiłam nawiązać jaką kolwiek konwersacje.
-Aż tak bardzo interesuje Cię prawda? - zapytał znów nie okazując żadnych emocji. Tak,tak bardzo mnie to interesuje!
-Nie - odparłam cicho wbijając wzrok w szybę. Chciałam się dowiedzieć, ale chciałam jechać w zupełnym spokoju. Najwyraźniej miał jakiś powód skoro tak wtedy zareagował. Nie rozumiałam go. Czasami wybuchał słysząc choćby świst, a niekiedy tak jak teraz był wypruty z emocji. Sama nie wiem,  którą opcję wolałam teraz. Nie wnikałam głębiej.
Wibracje w moim telefonie wbiły mnie w fotel, nie umknęły również jego uwadze. Jego wzrok skupiony był na drodze, ale jednocześnie na mnie. Powoli wyjęłam telefon. Trzęsącymi i spoconymi rękami odblokowałam go po n-tej próbie. Moim oczom ukazały się liczne niwodebrane połączenia kolejno od Becky, Li, Nicol, Mika, Luka no i Arona. Na niego najbardziej się spiełam wiedząc, że siedzi koło mnie Collins i gapi się centralnie w mój telefon. Uruchomiłam również wiadomości. Było ich chyba milion.

#żarłok😈😇🐄🐖🍕
Ros! Odezwij się!!!!!!!!!
#żarłok😈😇🐄🐖🍕
Nic Ci nie jest?!!!??!?!?!?!?!??!?!?!?!??

#żarłok😈😇🐄🐖🍕
HALO!!!!!

#żarłok😈😇🐄🐖🍕
JEZUS ZARAZ TU ZEJDE!!!!!!

#żarłok😈😇🐄🐖🍕
BŁAGAM! DAJ JAKIŚ ZNAK!!!!!!!!!!!!!!!!!!😱😱😱😱😲😲😲😲😲😲😲😲😲

Walcz O Nas ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz