PROLOG

257 16 17
                                    

- Aaliyah! - rozległ się czyjś karcący głos, kiedy brązowowłosa dziewczyna we mnie wpadła, nie patrząc, gdzie biegnie. - Uważaj co robisz. Nic ci nie jest? - pochyliła się nade mną schludnie ubrana kobieta z życzliwym wyrazem twarzy, a ja nagle poczułam ogromny wstyd spowodowany moją za dużą o kilka rozmiarów, spraną skórzaną kurtką, którą nosiłam już od kilku lat.
- Nie, dziękuję - wstałam szybko, obrzucając wzrokiem całą rodzinę, wyglądającą jakbym przeszkodziła im w niedzielnym spacerku. - Nic mi nie jest - rzuciłam i kiedy chciałam odejść, żeby zejść im z pola widzenia, poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.

- Poczekaj - powiedziała ta sama dziewczyna, przez którą wylądowałam na ziemi. I dopiero wtedy skojarzyłam ją ze swojej szkoły. Chodziłam z nią na niektóre przedmioty. Spojrzałam na jej brata, rozmawiającego z ojcem i zbladłam, kiedy rozpoznałam jednego z najpopularniejszych chłopaków w szkole, ucznia przedostatniej klasy. - Zoe, tak? Chodzimy razem do szkoły.
- Ta, a ty jesteś Aaliyah - spróbowałam się uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł mi dziwny grymas. - Słuchaj, pogadałabym, ale muszę lecieć - obejrzałam się przez ramię nerwowo. - Rodzice na mnie czekają.
- Okej - uśmiechnęła się ciepło. - To widzimy się jutro, tak?
- Na to wygląda - pokiwałam głową lekko i zaczęłam się powoli wycofywać. - To cześć - rzuciłam i prawie wbiegłam w uliczkę obok.

*DWA LATA PÓŹNIEJ*

- Aaliyah! - uderzyłam pięścią w drzwi łazienki. - Chcesz się spóźnić?
- Oj uspokój się, od kiedy tak ci się śpieszy do szkoły? - powiedziała, a ja prawie usłyszałam, jak wywraca oczami.
- Odkąd chcę mieć stypendium - warknęłam. - Jeśli nie wyjdziesz za pięć minut, idę bez ciebie.
- Nie wyjdzie - odezwał się jakiś głos za moimi plecami, a ja prawie podskoczyłam. - Nie chciałem cię wystraszyć - parsknął ten sam głos, a ja odwróciłam się do niego.
- Znamy się? - zmierzyłam spojrzeniem bruneta i próbowałam przypomnieć sobie, dlaczego wygląda tak znajomo.
- Noo, jestem bratem Aaliayh - podrapał się po szyi i uśmiechnął lekko. - Shawn - wyciągnął do mnie rękę, a ja uścisnęłam ją delikatnie.
- Zoe - pokiwałam głową lekko i syknęłam z bólu, kiedy zostałam uderzona w plecy, przez otwierające się drzwi łazienki. - Zamorduję cię, Mendes - warknęłam, piorunując Aaliyah spojrzeniem. - Możemy już iść?
- Wybacz - posłała mi jeden z tych swoich rozbrajających uśmiechów. - Chodź - pociągnęła mnie za rękę w stronę schodów. - Nie chcemy się spóźnić, nie? Na razie, Shawn! - rzuciła jeszcze i zabiegła po schodach, a ja za nią.
- Właściwie to gdzie był Shawn, jak go nie było? - spytałam, kiedy byłyśmy już prawie pod szkołą.
- W internacie w Ottawie - wzruszyła ramionami. - Szkołę muzyczną sobie wymyślił. Teraz wrócił, bo w sumie to już był po jedenastej klasie, a na dwunastą nie mógł zostać, chociaż chciał.
- A... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Nie mógł iść do dwunastej, bo Island Records chce podpisać z nim kontrakt - powiedziała, otwierając drzwi szkoły. - Zdążyłyśmy - stwierdziła, kiedy zobaczyła, że na korytarzach pełno było jeszcze uczniów.
- Co? - przystanęłam ze zdziwienia. - Island Records?
Obejrzała się na mnie przez ramię i złapała mnie za nadgarstek po czym zaczęła mnie ciągnąć w stronę naszych szafek.
- Tak, Island Records -westchnęła. - Nie mówiłam ci, bo chciałam uniknąć właśnie takiej sytuacji.
- Wybacz - mruknęłam, otwierając szafkę i próbując nie wyglądać na bardzo zdziwioną.

****************************************

Dzień dobry wieczór! 
A więc jest. Nadszedł ten moment, kiedy to publikuję. Właściwie i tak wszystko dzięki poganiającej mnie wariatce (kocham cię buzi). Mam nadzieję, że się Wam spodoba i zyskam jakiś stałych czytelników (oprócz tej wariatki).
Pierwszy rozdział w weekend najprawdopodobniej. 
xx Ela

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz