ROZDZIAŁ #12

81 5 0
                                    

- Możesz przyciszyć? - Spojrzałam na Shawna, który jakby kompletnie mnie nie zauważał i słuchał muzyki na głośniku, podczas gdy ja starałam się obejrzeć w spokoju mecz. - Shawn? - Uniosłam trochę głos, kiedy chłopak kompletnie mnie zignorował.
   Mieszkałam u Mendesów już tydzień i nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Nie umiałam przestać o tym, ze muszę wracać "do siebie", chociaż dom stał obecnie pusty, bo moi rodzice siedzieli na odwyku. Pracownik społeczny powiedział mi, że najprawdopodobniej nie wrócę do tamtego miejsca nigdy więcej. Kiedy rodzice wyjdą zostanie im przydzielone jakieś mieszkanie w jednym z bloków, blisko szkoły. Oboje mają dostać pracę i być pod opieką specjalistów.             Naprawdę cieszyłam się, że Kanadyjskie prawo tak bardzo o mnie dbało. Zdawałam sobie sprawę z tego, że gdyby nie to, że moi rodzice mieli dziecko nie dostali by aż takiej opieki.
- Co chcesz? - Mruknął niezadowolony Shawn, kiedy zmusiłam go do spojrzenia na mnie, wyłączając jego głośnik.
- Możesz założyć sobie słuchawki? Albo iść do siebie? - Wycedziłam. Naprawdę zachowywał się okropnie arogancko. Aaliyah mówiła, że go nie poznaje.
- Jestem u siebie. - Wzruszył ramionami, włączając znowu muzykę. - To ty powinnaś iść do siebie. - Dodał ironicznie, nie patrząc już na mnie.
   Jego słowa uderzyły we mnie znacznie mocniej, niż powinny. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i pokręciłam głową lekko.
- Oczywiście. - Powiedziałam ironicznie i wstałam z kanapy, kierując się w stronę drzwi. Schowałam do kieszeni swój telefon i założyłam buty i kurtkę na siebie szybko.
- Boże, nie przesadzaj. - Shawn uniósł na mnie wzrok. - Przecież nie mówię poważnie. - Spojrzał na mnie, jakbym była najbardziej żałosna osoba na ziemi, a ja pokręciłam lekko głową.
- Wytłumaczysz swoim rodzicom, gdzie jestem. - Warknęłam i wyszłam z domu, trzaskając drzwiami.
   Wiedziałam, że pewnie przesadzam, ale Shawn doskonale wiedział, że czuję się u nich jak intruz. Naprawdę nie wiedziałam, jak mam reagować na niektóre jego zachowania. Czasem miałam ochotę po prostu wrócić do siebie, chociaż byłam pewna, że najprawdopodobniej zamarzłabym praktycznie od razu, bo nikt już domu nie ogrzewał.
   Fakt, że musiałam zdawać się na łaskę innych ludzi był dla mnie wręcz przerażający. Nienawidziłam tego, ze nie miałam gdzie pójść. Że nie miałam rodziny, albo domu rodzinnego.
  Byłam pewna, że nikt z rodziny Mendesów nie miał pojęcia, co czuję i wcale ich za to nie winiłam. Byli naprawdę świetną rodziną i mimo problemów z Shawnem, które były naprawdę widoczne, nadal byli wyjątkowo zgrani. Od zawsze zazdorsiclam tego Aal.
   Ruszyłam ulicą w stronę centrum, zapinajac kurtkę pod szyję i wciskając dłonie do kieszeni, czując jak trzese się z zimna. Tak, Zoe, wychodzenie z domu to był genialny wręcz pomysł.
   Wyciągnęłam z kieszeni telefon, żeby przejrzec kontakty. Nie chciałam szlajać się teraz sama po mieście. Było zimno i ciemno, zdecydowanie nie chciałam zostawać sama. W końcu spojrzałam na imię Finna i nagle olsnilo mnie, że przecież i tak miałam się do niego odezwać, więc dlaczego nie zrobić by tego teraz?
- Hejka. - Powiedziałam przyjaźnie, mając nadzieję, że mój głos nie drzal z zimna.
- O, Zoe, hej. - Uslyszlam jego zdezorientowany głos. - Już myślałem, że się nie odezwiesz.
- Tak, wiem, przepraszam. - Usmiechnelam się lekko, bo chłopak o mnie jeszcze pamiętał. - Średnio miałam w sumie czas ostatnio, wiesz, nadrabialam te dwa tygodnie, kiedy byłam w szpitalu.
- A, tak, racja. - Usłyszałam ulgę w jego głosie. - Więc po co dzwonisz?
- Um, masz może czas? - Spytalam trochę niepewnie. W sumie trochę słabo było dzwonić po takim czasie i pytać, czy się ze mną spotka.
- Że teraz? - Prawie słyszałam, jak unosi brwi zdziwiony. -  W sumie tak. - Dodał po chwili.
- O, to spotkamy się może? - Powiedziałam z nadzieją, idąc w stronę ulicy, na której chłopak mieszkał. - Jestem blisko twojego domu.
- Jasne, daj mi piętnaście minut i spotkajmy się na rogu. - Usłyszałam, jak gwałtownie wstawał ze swojego miejsca,  na którym siedział. Po chwili rozlaczylismy się, a ja stanelam na rogu jego ulicy, patrząc na przejezdzajace samochody dość nostalgicznie.
   Minuty, podczas ktorych czekałam na Finna, opierając się plecami o lodowatą latarnię dłużyły się i sprawiały wrażenie, jakby mijały całe godziny. Dłonie mi zamarzały i nie pomagało ogrzewanie ich w kieszeniach, czy pocieranie o siebie. Pierwszy raz od dawna przez głowę przemknęła mi myśl, że nikomu nie przeszkadzałoby, gdybym umarła z wyziębienia.
   Co chwilę patrzyłam na telefon, sprawdzając godzinę i kiedy minęło ponad dwadzieścia minut westchnęłam głęboko, przestając się łudzić, że Finn przyjdzie, ale nadal nie ruszyłam się z miejsca. Nie miałam gdzie iść. Do domu nie mogłam wrócić, do Mendesów nie chciałam. Nie wzięłam pieniędzy, więc kawiarnia albo bar odpadały.
   Jedyną opcją było chodzenie bez celu po mieście. Jedyny minus był taki, że temperatura spadła daleko poniżej zera, a ja miałam na sobie koszulkę i cienką, znoszoną kurtkę.
   Dawno nie czułam się tak odrzucona i niechciana jak wtedy. Czułam, że nie mogę się pokazać w domu Mendesów, chociaż wiedziałam, że było to kompletnie bez sensu, bo sami mnie przecież zaprosili, żebym z nimi mieszkała.

   Z westchnięciem, skierowałam się w stronę plaży, bo wiedziałam, że tam nikogo już nie będzie, a naprawdę chciałam być sama. Naprawdę miałam dość czucia się, jkaby nikt mnie nie chciał, jakbym nikogo nie interesowała i jakby nikt mnie nie zauważał. Nawet chłopak, który tyle czasu chciał się ze mną spotkać mnie dzisiaj wystawił.
   PO ponad godzinie mój telefon w końcu zaczął dzwonić. Szcxzerze mówiąc, miałam nadzieję, że będzie to Finn, żeby wytłumaczyć mi, dlaczego się nie pokazał, albo chociaż nie napisał wcześniej, że jednak nie da rady. Westchnęłam cicho, kiedy zamiast tego zobaczyłam zdjęcie Aaliyah, która musiała już wrócić razem z rodzicami do domu. Ciekawe, czy są źli na Shawna. W gruncie rzeczy, sama nie wiedziałam, czy powinni być. Tak, powiedział coś, co mnie zraniło, ale ja nie musiałam reagować tak pochopnie. Mogłam iść do moje tymczasowego pokoju, a nie od razu wychodzić z domu. 

   Odrzuciłam połączenie, siadając na lodowatym piasku i czując, jak wiatr przeszywa mnie co chwilę. Było cholernie zimno. Zdecydowanie za zimno, żeby siedzieć na plaży, zwłaszcza w ubraniu tak cienkim jak moje. Trochę się bałam, że Aal domyśli się, gdzie jestem i przyjdzie tu, ale z drugiej strony pewnie było za zimno i ciemno, żeby rodzice wypuścili ją z domu. Przeciez nie byłam ich rodziną. 

   Wiedziałam, że zachowywałam się cholernie głupio, nie wracając do domu, bo wszyscy pewnie się o mnie martwili, ale nie byłam w stanie zmusić się do pójścia tam i spojrzenia im w oczy. Nie powinno mnie tam być. Nie powinnam mieszkać u nich jak gdyby nigdy nic, jakby to było normalne, jakby tak właśnie miało byc i dla nikogo nie było to nic dziwnego. Nie mogłam iść tam i narzekać na zachownnie Shawna. Przecież miał rację. Był w swoim domu, ja nie. 

   Kiedy w końcu odważyłam się wrócić do domu było dopiero po dwudziestej pierwszej, ale dosłownie nie czułam już dłoni i stóp z zimna i co chwilę podskakiwałam ze strachu, widząc jakikolwiek, naeet najmniejszy ruch. 

   Otworzyłam drzwi domu dość niepewnie i od razu zobaczyłam Aal chodząc w tą i z powrotem z kuchni do salonu. Kiedy mnie zobaczyła, zatrzymała się i podeszła do mnie szybko, żeby przytulić mnie mocno. 

- Kurwa, tak się martwiłam. - Powiedziała cicho, a ja przytuliłam ją również. 

- Przepraszam. - Powiedziałam cicho. - Straciłam poczucie czasu, miałam wrócić wcześniej. 

- Nigdy więcej tak nie rób. - Aaliyah odsunęła się ode mnie, a ja ściagnęłam kurtkę i buty szybko. - Mamo! Zoe wróciła! - Zawołała dziewczyna w głąb domu i pani Karen juz po chwili pojawiła się w kuchni, do której weszłyśmy z moją przyjaciółką. 
- Zoe, skarbie, nie znikaj tak więcej. - Pani Mendes przytuliła mnie i po chwili nastawiła wodę na herbatę. - Przepraszam za zachowanie Shawna. - Dodała po chwili, trochę chłodniejszym tonem. Naprawdę nie chciałam niszczyć im relacji rodzinnych. 

- Nic się nie stało. - Pokręciłam głową od razu. - Zareagowałam pochopnie, to nie wina Shawna. 

- Jesteś pewna? - Spytała Aal i jej mama na raz, a ja pokiwałam głową. 
- Całkowicie. - Powiedziałam pewnym głosem. - Gwarantuję, że Shawn nie miał złych intencji. 

   Nie miałam pojęcia, dlaczego tak bardzo go broniłam.  Nie miałam pojęcia, dlaczego broniłam kogoś kto z całkowitą świadomością i premedytacją mnie zranił. Wiedziałam, że mogłam go wydać i się zemścić, ale gdzieś podświadomie wiedziałam, że nie chcę psuć naszych relacji jeszcze bardziej. Nadal liczyłam, że zacznie się zachowywać tak, jak kiedy leżałam w szpitalu. Przychodził do mnie codziennie i siedział obok mojego łóżka dopóki pielęgniarki go nie wygoniły. 

   Nie miałam pojęcia, dlaczego przestał się tak zachowywać od razu, kiedy z nimi zamieszkałam. Nie miałam pojęcia, ale zabolało. 

*****************************************************************

Dobra, ja wiem, że minęło dużo czasu, ja naprawdę wiem. Ale jest teraz i postaram się być regularna, ale to u mnie takie trochę XD 
Wesołych świąt guys kocham was 

XX Ela

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz