ROZDZIAŁ #4

142 10 0
                                        

- Tak sobie teraz myślę, że może nie powinno mnie interesować co się stało. - Shawn bawił się palcami, siedząc fotelu, na przeciwko mnie i Aal.
- Racja nie powinno - potwierdziłam bez wahania i zobaczyłam, jak spina całe wszystkie mięśnie, jakby szykował się na atak. - Ale rozumiem dlaczego jednak interesuje i właściwie chyba należą ci się wytłumaczenia. W końcu przyszłam do Twojego domu pobita.
   Uniósł głowę, która do tej pory była spuszczona i spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony.
- Chodzi o to, że nie chcę Cię do niczego zmuszać - powiedział tonem, wskazującym na to, że był pewien, że mówimy o czymś innym.
- Nie zmuszasz. - Wywróciłam oczami. - Jakby nie patrzeć, to dość podejrzane że przyszłam tutaj, a nie do domu. - Spięłam się, wypowiadając ostatnie słowo, a on kiwnął głową lekko, potwierdzając moje słowa. - Chodzi o to, że ja.... - wzięłam głęboki oddech, a Aal złapała mnie za rękę, dodając otuchy. - Ja wracałam z domu - wypaliłam.
  Widziałam, że Shawn stara się nie okazać szoku po moich słowach, ale wszyscy zawsze robią tą samą minę. Niektórzy ukrywają ją lepiej, niektórzy gorzej. Shawn należał do tej drugiej grupy i wcale nie miałam mu tego za złe.
- Nie chodzi mi to, że takie rzeczy dzieją się często - wskazałam swoją twarz. - W sensie... nie dokładnie takie - westchnęłam głęboko i skupiłam się przez chwilę na opanowaniu drżenia dłoni.
   Shawn wbijał we mnie zdenerwowany wzrok, a Aal znowu tupała nogą nerwowo, jak to miała w zwyczaju robić w każdej stresującej albo po prostu niewygodnej sytuacji.
- Co masz na myśli mówiąc "Nie dokładnie takie"? - spytał Mendes niepewnie, kiedy milczałam przez kilkadziesiąt sekund.
- Chodzi mi o to, że nigdy wcześniej rodzice nie podnieśli na mnie ręki - powiedziałam cicho, czując narastające poczucie winy, pojawiające za każdym razem, kiedy mówiłam o prawdziwej sytuacji w domu. - Przeważnie są po prostu tak pijani, że mnie nie rozpoznają - mruknęłam, kuląc się w kącie kanapy. - Ja uważam, że można tak żyć, bo w gruncie rzeczy żyję tak od paru lat, a Aal i wasi rodzice upierają się, że powinnam to zgłosić, ale obiecali, że nic nie zrobią bez mojej zgody - dodałam, jakby to była najważniejsza informacja, jaką mu dzisiaj przekazałam.
- Dzisiaj mnie pomylili z włamywaczem, nie zrobili tego specjalnie - dodałam, kiedy żadne z rodzeństwa nie zareagowało.
- Jak można pomylić własną córkę z... - zaczął Shawn, wyraźnie zdenerwowany.
- Można być tak pijanym, że zapomina się o jej istnieniu - warknęłam, przerywając mu. - Tak, można się upić aż tak - dodałam, widząc niepewność na jego twarzy.
- Nie zarzucam ci kłamstwa, tylko to brzmi trochę... - zamilkł na chwilę, szukając odpowiedniego słowa. - Nierealnie - wydusił w końcu, doprowadzając mnie tym samym do stanu, w którym jednocześnie miałam ochotę płakać i mu przyłożyć.
- Bardzo mi przykro, że takie są realia - warknęłam, wstając. Zignorowałam ból w biodrze, który jeszcze kilkanaście minut temu przyprawiał mnie o mdłości. - Wiesz, najlepiej zapomnij, że cokolwiek ci powiedziałam i nadal żyj w złudzeniu, że wszyscy ludzie, jak zaczynają być rodzicami to od razu się tak zachowują. - Po tych słowach skierowałam się do góry, co szło mi dość opornie, ale biorąc pod uwagę stłuczone biodro i tak nie było tak źle, jak mogłoby się wydawać.

- On nie chciał cię urazić, Zoe - westchnęła Aal, opierając się o zamknięte drzwi do pokoju.
- Nie uwierzył mi Aal, dlatego nie chciałam mu mówić - wywróciłam oczami. Na moje słowa brunetka spojrzała na mnie trochę kpiąco.
- Naprawdę? A nie dlatego, że nie chciałaś, żeby cokolwiek wiedział? - uniosla brew.
- Jasne, z tym że teraz nie dość, że wie, że w domu jest... jak jest to jeszcze uważa, że kłamię, żeby chronić rodziców! - Prawie krzyknęłam. Byłam sfrustrowana i bałam się, że Shawn jakoś zareaguje. Mogłam się założyć, że wiedział gdzie iść, jeśli chciałby mi jakoś "pomóc".
   Aal wyglądała, jakby chciała zaprzeczyć, ale wiedziała, że to co mówię jest prawdą i wiedziała, co może się stać, jeśli tego jakoś nie sprostujemy.
   Wiedziałam, że powinnam z nim jeszcze porozmawiać, wiedziałam, że nie powinnam była wychodzić z pokoju tak szybko i tak gwałtownie, nie próbując wytłumaczyć niczego więcej. Wiedziałam też, że zapewne dla kogoś, kto nie zna sytuacji mogło to wyglądać podejrzanie.
   Nie wiedziałam natomiast jak się przełamać, żeby opowiedzieć mu coś więcej, albo jak sprawić, żeby mi uwierzył bez wyjawiania mu szczegółów mojej sytuacji.
- To z nim porozmawiaj i udowodnij, że nie kłamiesz - powiedziała cicho, jakby bojąc się mojej reakcji.
- Jak? - To pytanie unosiło się między nami, zadając prawie fizyczne rany, kiedy żadna z nas nie umiała w żaden sposób odpowiedzieć.

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz