Ufałam mu. Myślałam, że w końcu się zaprzyjaźniliśmy, że było i już będzie okej. Że więcej nie będę musiała patrzeć na jego chłodną twarz, nie spojrzy na mnie więcej z pogardą. Że ja tego nie zrobię. Że nie będę miała do tego powodu. W pewnym momencie nawet zaczęłam się czuć, jakby Mendes czuł do mnie coś więcej. Jakbyśmy mieli szansę na związek. Bo tak własnie się zachowywał. Tym razem już nie na zmianę z olewaniem mnie. Tym razem czułam, że było inaczej. Że jemu też zaczęło na mnie zależeć, co znaczyło dla mnie więcej niż cokolwiek. Pogodził się też z Aal i mamą. Jego ojciec nadal nie do końca był przekonany, ale było zdecydowanie lepiej, niż przez poprzednie miesiące. W końcu zaczęłam czuć się dobrze w ich domu i przestałam mieć wrażenie, że nikt mnie tam nie chce. Że wszystko niszczę. Bo wszystko w końcu zaczęło się układać.
Aż do końcówki marca. Trzy miesiące szczęścia i spokoju. Trzy miesiące, które dały mi nadzieję, że wszystko znowu może się ułożyć, a potem jeden dzień, jedno wydarzenie brutalnie mi ją odebrały. Spodziewałam się naprawdę wielu rzeczy. Przez te miesiące wiele razy zastanawiałam się, dlaczego wcześniej się tak zachowywał, a potem nagle przestał. Wiele razy chciałam o to spytać, ale rezygnowałam ze zwykłego strachu. Rozważałam wiele scenariuszy, wiele czarnych scenariuszy ze złym zakończeniem, ale tego, co naprawdę się stało nie wyobrażałam sobie nigdy.
Tamten dzień nie miał być niczym specjalnym. Niczym, co miało jakoś znacząco zmienić moje życie. Miałam iść do szkoły, potem na spacer z Aaliyah, a pod wieczór na oficjalną randkę z Shawnem. To miał być ekscytujący, szczęśliwy moment. Chociaż Shawn już od jakiegoś czasu zachowywał się, jakbyśmy byli razem, liczyłam, że tamtego dnia stanie się to oficjalne i będę mogła powiedzieć, że tak, chodzę z Shawnem Mendesem. Sama myśl o tym sprawiała, że miałam miliony motylków w brzuchu. Naprawdę tego wtedy chciałam. Zaczęło zależeć mi na nim jeszcze bardziej, chociaż w pewnym momencie byłam pewna, że już bardziej się nie da. Czułam się przy nim wyjątkowa. Kochana, chciana, piękna, wartościowa. Czułam przy nim rzeczy, o których wcześniej nie miałam odwagi nawet marzyć. Czułam, że coś może z tego być i że on też coś czuje. Byłam tego wręcz pewna, więc podczas spaceru z jego siostrą mówiłam tylko o tym, a szczęście dosłownie ze mnie promieniowało.
Do randki nigdy jednak nie doszło, a spacer nie skończył się tak, jak bym sobie tego życzyła. Byłam pewna, że Shawn był w domu, więc sam fakt, że go zobaczyłam był dziwny, ale nie podejrzany. Podejrzane było za to to, że kiedy go zawołałam, ten spojrzał na nas, po czym odwrócił głowę znowu, udając, że w ogóle nie wie, kim jesteśmy. wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Przypomniałam sobie wszystko, co działo się kilka miesięcy wcześniej, zaczęłam łączyć fakty, próbując jednocześnie uspokoić oddech, który ze stresu mocno przyspieszył. Aaliayh ruszyła w jego stronę, zaciskając dłonie w pięści, a zanim ja się ogarnęłam i byłam w stanie zrobić chociaż krok, drzwi domu, przed którym stał Shawn otworzyły się i wyszła z niego dziewczyna. Mniej więcej w jego wieku, dość niska brunetka. Miała promienny uśmiech i była w bardzo zaawansowanej ciąży, a Shawn na jej widok uśmiechnął się lekko i objął ją ramieniem, kiedy tylko zeszła po schodkach.
Kiedy to zobaczyłam, zastygłam w miejscu, nie będąc w stanie zareagować w żaden sposób. Nie umiałam oderwać od nich wzroku, zrobić chociażby kroku, poruszyć się w dosłownie jakikolwiek sposób, zawołać go. Stałam tam i patrzyłam, jak Shawn, mój Shawn, który przecież miał być za kilka godzin moim chłopakiem, kładzie dłoń na brzuchu tej dziewczyny i całuje ją w usta, a potem w czoło łagodnie w opiekuńczym geście. Dosłownie czułam, jakby moje serce rozpadało się na kawałeczki. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Tamta dziewczyna nie miała pojęcia, kim jestem, a Shawn udawał, że nas nie widzi, co było okrutne. Aaliyah w końcu coś do niego zawołała, ale nie byłam w stanie zarejestrować jej słów. Shawn odwrócił się w końcu do nas, a kiedy moje spojrzenie skrzyżowało się z jego poczułam, jak po moich policzkach staczają się wielkie łzy. Brunet ruszył w moją stronę, kompletnie nie zwracając uwagi na swoją siostrę.
Czułam, jak robi mi się gorąco ze strachu, kiedy szedł w moją stronę. Wyglądał na wściekłego, chociaż z naszej dwójki to ja miałam do tego prawo. Nie wiedziałam, czy byłby w stanie mnie uderzyć, ale w tamtej chwili właśnie tak wyglądał. Stanął dosłownie kilka centymetrów ode mnie, zaciskając dłonie w pięści i patrząc na mnie ostro.
- Co ty tu robisz, co? - Warknął, łapiąc mnie za ramię dość mocno, żeby odciągnąć mnie jeszcze dalej, pewnie żeby tamta dziewczyna nas nie słyszała, ale kiedy zatrzymał się, nadal zaciskał palce na moim ramieniu, co naprawdę cholernie bolało. - Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz? - Syknął. - Spierdalaj stąd i ani słowa o tym nikomu.
- Shawn... - Szepnęłam, kładąc palce na jego dłoni, chcąc, żeby ją zabrał. Byłam przerażona tym, jka się zachowywał. Miałam wrażenie, jakby chciał i był zdolny do zabicia mnie tam wtedy, tylko dlatego, że go zobaczyłam z tą dziewczyną.
Aaliyah odciągnęła go dość szybko, wrzeszcząc na niego jednocześnie. Dawno nie widziałam jej tak wściekłej, jak wtedy. Położyłam dłoń tam, gdzie Mendes ją przed chwila trzymał, patrząc to na niego to na tamtą dziewczynę, która stała na ogródku nadal, obserwując nas uważnie.
W końcu Shawn odwrócił się i wrócił do niej, a po chwili oboje wsiedli do samochodu i odjechali, a ja nadal stałam w tym samym miejscu, nie mogąc wydusić słowa, więc spojrzałam tylko na Aal, która przytuliła mnie mocno niemal od razu.
****Unikałam go potem tak bardzo, jak tylko mogłam. Nie chciałam go znać. Z resztą on też nie próbował mi niczego wytłuamczyć, chociaż oboje wiedzieliśmy, że należy mi się to. Kilka razy rozważałam, żeby do niego pójść i zażądać odpowiedzi na moje pytania, ale dumna, wściekłość i ból mi na to nie pozwoliły. Przeklinałam sama siebie, że tak szybko mu zaufałam, że tak szybko straciłam czujność. Po wszystkim, co mi zrobił tak szybko o tym zapomniałam, próbując zacząć od nowa, zaufałam mu, że więcej się to nie powtórzy. Że nie będę przez niego więcej cierpieć.
Jednak wiedziałam, że w pewym momencie będziemy musieli o tym porozmawiać. Nie wiedziałam tylko, kto zrobi pierwszy ruch, kto odezwie się pierwszy. Ani, kiedy się to wydarzy. Wiedziałam jednak, że tego nie chciałam. Nie chciałam musieć na niego patrzeć kiedykolwiek więcej, nie chciałam słuchać jego idiotycznych tłumaczeń, nie chciałam, żeby znowu przekupił mnie tą smutną, skruszoną miną.
Więc kiedy ten moment w końcu nadszedł, chciałam zapaść się pod ziemię. Uciec, zniknąć. BYć jak najdalej od niego. Ale nie miałam dokąd uciec. Nie miałam też jak, bo kiedy wszedł do mojego pokoju zagrodził mi drogę do drzwi. Nie pytał, czy może wejść, czy nie przeszkadza. Po prostu wszedł, przysunął krzesło do łóżka, usiadł na nim i na mnie spojrzał, pewnym powagi wzrokiem, a ja odchrząknełam cicho i wyprostowałam się nerwowo, patrząc na niego niezrozumiale.
- Musimy porozmawiać. - Powiedział, zakładając ramiona na piersi, patrząc na mnie z wyraźnym dystansem, a ja pokiwałam głową powoli. Wyglądał na wkurzonego, chociaż ja nie miałam pojecia, czemy niby on miałby być zły na mnie, kiedy to on umawiał się z tamtą dziewczyną, możliwe, że miał byc ojcem jej dziecka, jednocześnie pokazując mi w każdy możliwy sposób, że chce ze mną być. - Laura była moją dziewczyną. - Powiedział, odwracając wzrok ode mnie, a spojrzałam na niego jeszcze bardziej zdezorientwana, kiedy usłyszałam, że "była". Szczerze wątpiłam, żeby zerwał z nią odkąd ich razem widziałam, a wtedy wyraźnie byli razem. - Zerwałem z nią, ale potem powiedziała mi, że jest ze mną w ciąży. - Dodał, po kilkunastu sekundach, które ciągnęły się w nieskończoność, a ja poczułam się, jakby łamał moje serce po raz kolejny. - Była załamana, nie mogłem jej zostawić. - Skończył swoja wypowiedź i spojrzał na mnie wręcz wyczekująco, pewnie chcąc, żeby ta rozmowa jak najszybciej się skończyła.
- Mogłeś mi powiedzieć. - Wręcz wyszeptałam, patrząc na zagięcie na pościeli, modląc się, żebym się nie rozpłakała. - Chyba miałam prawo wiedzieć, co? - Spojrzałam na niego, jednocześnie czując przeszywający ból i wściekłość. - Albo jesteś z jedną, albo z drugą, Mendes. - Pokręciłam głowa lekko i odwróciłam wzrok znowu. -Bawiłeś się moimi uczuciami. Znowu.
- Właśnie dlatego ci nie powiedziałem. - Prychnął wręcz ironicznie, a ja pokręciłam głowa lekko i spojrzałam na niego prawie z pogardą. - Wiedziałem, że nie ogarniesz. Będę miał dziecko, rozumiesz? - Spojrzał mi w oczy z mieszaniną strachu, złości i bólu. - Miałaś mnie od tego odciągać. - Dodał, patrząc na mnie w okropny sposób. Jak na zabawkę, która mu się znudziła. - Nigdy nie byłaś niczym więcej, Zoe, przejrzyj w końcu na oczy. - Powiedział dobitnie, a w moich oczach po raz kolejny pojawiły się łzy. Poczułam się, jakby wyrywał mi serce. Po raz kolejny.
Zrobiło mi się gorąco i spojrzałam na niego, szukając w jego twarzy, postawie czegokolwiek, co wskazywałoby na kłamstwo, ale nie znalazłam nic. Patrzył na mnie kompletnie bez emocji, czekając na moją reakcję bez żadnego zainteresowania.
- Wynoś się. - Wyszeptałam drżącym głosem, patrząc na niego kompletnie rozwalona. Czułam się pokonana, zdradzona. Czułam też, że była to tylko moja wina. - Nie chcę cię znać.
Po tych słowach Shawn po prostu wyszedł. Nie powiedział już nic więcej, nie spojrzał na mnie, nie zrobił nic. Po prostu wyszedł, zamykając drzwi dość głośno, zostawiając mnie na łóżku zapłakaną.Znowu.
*****************************************************************************************
wszystkiego dobrego z okazji dnia dziecka
xx ela
CZYTASZ
GETAWAY || S. M.
Roman d'amour- Potrzebujesz czegoś? - spytał łagodnie, stojąc w drzwiach pokoju. - Sznura - mruknęłam, myśląc, że nie usłyszał.