ROZDZIAŁ #20

50 8 0
                                    

   Nie potrafiłam sobie przypomnieć, jak powinnam sobie radzić z bólem. Wiedziałam, że robiłam to już wcześniej i miałam nadzieję, że nagle pojawi się jakies olśnienie, jakaś dobra wróżka, która powiedziałaby mi, co mam zrobić, żeby cierpienie odeszło. 
   Po rozmowie z Shawnem nie byłam w stanie się ruszyć. Ciężar jego słów dosłownie mnie przygniótł, więc po prostu leżałam w łóżku, szlochając w poduszkę jak wariatka. Przeklinałam siebie, że byłam na tyle głupia, żeby znowu mu uwierzyć, chociaż zranił mnie już tyle razy wcześniej. Przeklinałam jego, że znowu się mną bawił,  chociaż wycierpiałam przez niego już wystarczająco dużo. Miałam dość. Czułam się jak w klatce, z której nie mogłam uciec. Byłam zamknieta w piekle, którym była moja własna głowa. Nie było stamdąd ucieczki. Wiedziałam, że muszę sobie z tym wszytskim poradzić sama. Nie chciałam mówić o tej rozmowie Aal, żeby nie psuć ich relacji jeszcze bardziej, bo doskonale wiedziałam, jak ważna ona była dla mojej przyjaciółki, ale oprócz niej nie miałam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Nikomu innemu nie ufałam tak, jak jej, a to zdecydowanie nie była sprawa, z którą mogłabym pójść do kogoś przypadkowego. 
   Tak więc byłam skazana na siebie i moje prywatne piekło, które zawsze pojawiało się w najgorszych chwilach. Znałam je już zbyt dobrze i liczyłam na to, że więcej do mnie nie wróci. Czy może ja więcej nie wrócę do niego. Z najgorszych momentów pamiętam tylko to, jak próbowałam się z niego wydostać na milion różnych sposobów. Nie było odurzacza, którego nie spróbowałam, żeby uporać się z bólem. Problem w tym, że nic nie pomagało na dłuższą metę. Lepiej było przez kilka minut, godzin, a potem wszystko wracało ze zdwojoną siłą, nokautując mnie, miażdżąc jak śmiecia, jakim w tamtych chwilach byłam. 
  Dlatego w tamtym momencie, kiedy moje serce pękało za każdym razem, kiedy moje myśli popłyneły w stronę Shawna - wtedy zostawałam całkiem sama przeciwko moim myślom, które potrafiły być okrutniejsze, niż jakiekolwiek słowa, które ktokolwiek mógłby w moją stronę wypowiedzieć. Przebijały moje serce, rozrywały mnie na strzępy, wycelowane w najczulsze punkty. 

                                                                                       ***

   Tamtego dnia po raz kolejny obudziłam się prawie godzinę przed budzikiem i westchnęłam ciężko, wiedząc już, że nie zasnę dalej, więc usiadłam na łóżku powoli, przez chwilę patrząc przez okno na wschodzące słońce, zanim zwlokłam się z łóżka, żeby najpierw spiąć włosy w kucyka. Miałam zamiar iść wziąć prysznic i pomalować się, zanim ktokolwiek inny wstanie, dokładnie tak, jak robiłam to przez ostatnie dni. Starałam się zachowywać normalnie, żeby nikt nic nie zauważył, co wychodziło mi naprawdę nieźle. W końcu nie robiłam tego pierwszy raz. 
   Napiłam się trochę wody, zanim wyszłam na korytarz, z zamiarem pójścia do łazienki. Nie chciałam nic więcej. Nic poza wzięciem głupiego prysznica, jak co rano. Jednak tym razem korytarz nie był pusty. 
- Hej. - Powiedział cicho Shawn, kiedy tylko zamknęłam drzwi mojego pokoju. Zamarłam w bezruchu, przymykając oczy na chwilę, próbując zignorować wszystkie emocje, które uderzyły we mnie w jednej sekundzie, rozbudzając mnie przy tym skuteczniej, niż jakakolwiek kawa. 
   Odwróciłam się w jego stronę powoli, patrząc na niego uważnie, przygotowana na to, że za chwilę znowu zacznie się mnie o coś czepiać, albo mówić, że powinnam sie od niego odpierdolić, czy coś podobnego. Jakaś część mnie była przygotowana na to, że mnie uderzy, chociaż on tego nigdy wcześniej nie zrobił. Zamiast tego posłał mi bardzo lekki, niemal niewidoczny uśmiech. Tak mały i krótki, że chwilę zastanawiałam się, czy go sobie nie wymyśliłam. 
- Cześć. - Powtórzył odrobinę głośniej, chyba myśląc, że wcześniej go nie usłyszłam, a ja wzdrygnełam się na dźwięk jego łagodnego głosu. Tego, który tyle razy mnie uspokajał, komplementował, a potem niszczył to, co sam zbudował. Przekłnęłam ślinę nerwowo, a zaraz potem oblizałam wargi, zbierając się w sobie, żeby mu odpowiedzieć. 
- Hej. - Odpowiedziałam drżącym szeptem, który brzmiał prawie, jakbym była przerażona wizją rozmawiania z nim. A to właściwie była prawda, chociaż nie chciałam, żeby on to usłyszał w moim głosie. Patrzyłam na niego niepewnie, spięta, gotowa uciec z powrotem do pokoju w każdym momencie. 
- Możemy pogadać? - Spytał cicho, patrząc na mnie ostrożnie, nie robiąc żadnego ruchu w moją stronę, za co jakby nie patrzeć, byłam wdzięczna. Zachowywał się, jakby miał do czynienia z wystraszonym zwierzęciem, a ja zachowywałam się jak wystraszone zwierzę. Mniej więcej tak się też czułam. 
    Spodziewałam się wielu rzeczy, ale zdecydowanie nie tego, żeby chciał ze mną pogadać. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że będzie chciał ze mną rozmawiać jeszcze kiedykolwiek. Jednak to, że on znowu sobie o mnie przypomniał, najpewniej po to, żeby znowu się mną pobawić, nie sprawiło, że ja nagle nabrałam ochoty na rozmowę z nim, dlatego też pokręciłam głową przecząco. 
- Lepiej nie. - Powiedziałam cicho, zakladając ramiona na piersi, mając nadzieję, że ukryję tym, jak bardzo trzęsły mi się dłonie i jak bardzo przerażona i zestresowana byłam samym patrzeniem na niego. Shawn skinął głową lekko, przeczesując włosy palcami, a ja wręcz modliłam się, żeby się na mnie znowu nie wkurzył. Ale on nie wyglądał na wkurzonego. Bardziej na rozczarowanego, co wzbudziło we mnie okrutne poczucie winy, chociaz doskoanle wiedziałam, że nie powinnam go mieć. 
- Um, okej. - Powiedział i odchrząknął cicho, parząc na mnie jeszcze chwilę, zanim przestąpił z nogi na nogę, wyraźnie dośc nerwowo. Widziałam po nim, że chciał mi p czymś powiedzieć, ale nie wiedział jak. - W piątek wyjeżdżam. - Powiedział w końcu, patrząc na swoje stopy zamiast na mnie, co mi akurat było w tamtym momencie bardzo, ale to bardzo, na rękę. Komplenie zapomniałam, że na początku kwietnia miał wyjechać do Nowego Jorku, żeby nagrywać tą płytę, o któej mówił od niepamiętam juz nawet kiedy.
   te słowa uderzyły we mnie dość mocno, zdecydownie mocniej, niż powinny po tym, co przez niego czułam przez ostatni czas. W końcu pokiwałam głową lekko, wymruczałam coś w rodzaju "okej" i weszłam w końcu do łazienki, od razu zamykając za sobą drzwi i opierajac się o nie plecami, łapiąc kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić, bo naprawdę nie chciałam zaczynać tego dnia od płaczu w łazience. 

   W piątek wyjeżdżał, a mi zdecydowanie się to nie podobało. 


*******************************************************************************

xx
ela

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz