ROZDZIAŁ #11

69 6 3
                                    

- Shawn, uspokój się. - Zasmialam się cicho, kiedy chłopak znowu zaoferował, że może pomóc mi iśc. - Nic mi nie jest, widzisz? - Wskazalam na siebie z szerokim uśmiechem i obkrecilam się wokół własnej osi.
Po dwóch tygodniach spędzonych w szpitalnym łóżku w końcu wychodziłam. Miałam pojechać z Shawnem i Manuelem do swojego domu, żeby się spakować. Shawn panikowal, że jeszcze coś może mi jest i powinnam N siebie uważać. I racja, musiałam byc ostrozna, ale chodzić mogłam akurat normalnie i bez problemu.
- Boze, nie rób tak. - Powiedział z przerażeniem w głosie i przytrzymal moje ramie. - Straszysz mnie tylko. - Wywróciłam oczami na jego słowa, ale zaczęłam iść normalnie.
- Dobrze, dobrze. - Zaśmiałam się wesoło, schodząc po schodach. - Na pewno nie będę problemem? - Spojrzałam na ojca Shawna, chociaż pytałam o to już mnóstwo razy i wszyscy już mieli tego dośc. W sumie ja sama też.
- Zoe, gdybys miała być problemem, to byśmy się nie zgłosili jako rodzina zastępcza. - Powiedział Manuel, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Racja. - Pokiwałam lekko głową, zastanawiając się, jak długo zajmie mi przywyknięcie do tej sytuacji.
Karen i Aaliyah miały zostać w domu, żeby przygotować dla mnie pokój i ugotować jakiś porządny obiad, bo według nich szpitalne jedzenie jest niewystarczające i powinnam w końcu zjeść coś "normalnego". Stwierdziłam, że nie będę się kłócić, bo po pierwsze nie miało to żadnego sensu, a po drugie naprawdę miałam ochotę zjeść porządny obiad, w końcu nie czując się u Mendesów jak intruz.

***

Po kilkunastu minutach jazdy samochodem, podczas który zdążyłam obgryźć wszystkie paznokcie niemalże do krwi, pan Mendes zaparkował na ulicy przed moim domem rodzinnym, który wyglądał, jakby miał się zaraz rozpaść. Wysiadłam z samochodu i poczułam, jak Shawn łapie mnie za rękę, co sprawiło, że trochę się uspokoiłam.
- Nie ma tam twoich rodziców, Zoe. - Powiedział cicho, pochylając się lekko, żebym tylko ja go usłyszała. Czułam na swoich plecach wzrok jego ojca i przypomniałam sobie jego słowa o tym, żebym nie wchodziła w relację z Shawnem. Chyba było już za późno, żeby się opamiętać.
- Wiem. - Powiedziałam prawie niesłyszalnie, czując jak zbiera mi się na płacz. Tak bardzo nienawidziłam tego domu, całej tej ulicy, wszystkiego, co się z nią wiąże w jakikolwiek sposób. Włączając w to mnie samą. - Ale i tak nie podoba mi się, że muszę tam wejść. - Westchnęłam cicho i wyciągnęłam klucze z kieszeni spodni.
- Będę cały czas z tobą. - Powiedział chłopak uspokajająco i objął mnie w pasie ramieniem, sprawiając, że moje serce zaczęło bić trzy razy szybciej.
- Możesz tu poczekać. - Powiedziałam, zostawiając klucze w zamku i kładąc dłoń na klamce dość niepewnie. Po chwili Shawn położył swoją dłoń na mojej i nacisnął klamkę za mnie. - Dziękuję. - Prawie szepnęłam i zrobiłam krok w głąb domu, przez co prawie się rozpłakałam.
Shawn był przy mnie przez cały czas, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Niby nie było to nic wielkiego, ale przebywanie w tym domu przyprawiało mnie o dreszcze. Nie potrafiłam tam być, albo chociaż myśleć o tym miejscu bez łez.

***

- Boże, w końcu, już zaczęłam się martwić. - Zaśmiała się Aal, przytulając mnie do siebie mocno. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś bezpieczna. - Powiedziała cicho szatynka, kiedy ja również objęłam ją ramionami.
- Nie ty jedyna. - Uśmiechnęłam się ciepło i odsunęłam się od niej lekko. - A teraz daj mi jedzenie, bo umieram z głodu. - Zaśmiałam się, kierując się w stornę kuchni, skąd dolatywał do nas cudowny zapach pieczeni.
Pani Karen zaśmiała się na moje słowa i wskazała talerz, na którym leżało już przygotowane jedzenie, a ja posłałam jej szeorki uśmiech. Nie wierzyłam, że spotykało mnie coś takiego. Jeszcze kilka dni temu byłam pewna, że moja sytuacja już nigdy się nie poprawi. A teraz proszę bardzo, oficjalnie mieszkałam z tą idealną rodziną, która była dla mnie lepsza niż ktokolwiek inny w całym moim życiu.

*******************************************************************

Nie sprawdzony, krótki i w sumie słaby. Później będzie lepiej, chociaż chyba się powtarzam lol

xx Ela

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz