ROZDZIAŁ #3

154 11 8
                                    

- Chryste, co ci się stało? - Shawn spojrzał na mój rozcięty i mocno krwawiący policzek zszokowany.
- Nie ważne, są twoi rodzice? - spytałam, przeklinając się w  duchu.
- Nie, wyszli niedawno, a Aal jest na treningu. - Patrzył na mnie zszokowany, wyraźnie próbując wyobrazić sobie, co mi się stało. Wiedziałam, że się nie domyśli, ale mimo to świadomość, że widzi co się stało z moją twarzą napawała mnie lękiem, że będzie za dużo pytał i pogubię się w wytłumaczeniach.
- Mogę wejść i to ogarnąć? - spytałam dość nieśmiało, wskazując na rozcięcie na kości policzkowej i pulsujący, lekko spuchniety policzek.
- Pewnie, wchodź - odsunął się, żebym weszła, a ja starałam się nie krzywić za bardzo, kiedy chodząc czułam tępy ból w biodrze. - Kto Cię tak urządził? - spytał, a ja słyszałam w jego głosie troskę zmieszaną ze strachem.
- Powiedziałam już, nieważne - usiadłam na krześle przy wyspie w kuchni, ale nie zrobiłam tego wystarczająco ostrożnie i syknęłam z bólu. - Możesz mi podać wodę utlenioną, plaster i jakiś lód? - spytałam, zaciskając zęby.
   Shawn rzucil mi zmartwione spojrzenie i podszedł do szafki nad zlewem, z której wyciągnął rzeczy, o które prosiłam i podał mi je.
- Pomoc ci? - spytał, siadając na krześle obok mnie.
- Nie, dzięki - wzięłam do ręki buteleczkę z wodą utlenioną i próbowałam opanować drżenie dłoni. Kiedy po kilku, wyjątkowo żenujących, minutach mi się to nie udało brunet delikatnie wyjął z mojej dłoni buteleczkę.
- Nie ruszaj się - powiedział dość cicho i złapał mnie za brodę delikatnie. - Mogę tak? - spytał, a ja skinęłam głową ledwo zauważalnie.
   Wylał na rozcięcie kilka kropli wody, a ja zacisnęłam oczy, czując jak rana mnie pali.
- Zaraz przestanie - powiedział, odsuwając się ode mnie lekko. Otworzyłam oczy i zamrugałam szybko, odpędzając łzy. - Przykleić ci plaster?
- Tak, dzięki - skinęłam głową i zerknęłam na niego z ukosa.
- Nie ma za co - mruknął i przykleił plaster. - Mam nadzieję że nie jest bardzo krzywo. Zaraz ci dam lód - wstał i odłożył do szafki wodę utlenioną. - Słuchaj, nie chcę Cię przepytywać ani nic, ale jeśli masz kłopoty czy coś, to możesz mi powiedzieć - spojrzał na mnie przez ramię, jakby chciał mi dodać otuchy. - Ewentualnie możesz mi powiedzieć z kim się pobiłaś i ja... - urwał, kiedy spiorunowałam go wzrokiem. - Nic ci nie powiem, Shawn - Powiedziałam dość ostro. - Doceniam starania, ale nie.
- Okej, w porządku - Pokiwał głową i podał mi lód. - Boli Cię jeszcze coś? - zmierzył mnie spojrzeniem, jakby mógł tak stwierdzić czy jeszcze coś mi jest.
- Nie - odparłam, pomijając rwący ból w biodrze. Uznałam, że przejdzie mi samo.
   Przyłożyłam kostki lodu do obolałego policzka i odetchnęłam z ulgą, kiedy poczułam jak ból ustępuje powoli. Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze tłumaczenie się przed Aal i państwem Mendes, ale w tamtym momencie chciałam tylko skupić się na ignorowaniu natarczywego spojrzenia Shawna.
    Niezręczną ciszę między nami przerwał mój telefon, który zadzwonił zadziwiająco głośno. Skrzywiłam się, czując wibracje rozchodzące się po moim obolałym biodrze.
  Kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie Aal, zawahałam się przez chwilę, a Shawn wyprostował się tak gwałtownie, że krzesło, na którym siedział prawie poleciało do tylu razem z nim.
- Halo? - powiedziałam dość cicho, speszona słuchającym mnie uważnie Shawnem.
- Gdzie ty jesteś?! - krzyknęła Aal, wyraźnie wkurzona. - Czekamy na Ciebie prawie pół godziny.
   Dobra, przyznaję, kompletnie zapomniałam o treningu. Ale kto na moim miejscu by nie zapomniał?
- Słuchaj, jak wrócisz to wszystko ci opowiem, nie przyjdę dzisiaj, przeproś ode mnie - powiedziałam, zerkając na Shawna nerwowo.
- Co? Gdzie jesteś? Co się stało? - gniew w jej głosie przerodził się w zmartwienie. - U ciebie, Shawn mnie wpuścił, siedzi obok mnie. - Trzy ostatnie słowa wypowiedziałam z naciskiem, modląc się w duchu, żeby zrozumiała o co chodzi.
- O boże - westchnęła. - Idź do mnie do pokoju i czekaj na mnie, za chwilę będę. I daj mi na chwilę Shawna.
- Aal, nie wiem czy... - zaczęłam, ale przerwała mi zdenerwowanym głosem, mówiąc żebym nie utrudniała. Wyjątkowo to na mnie podziałało i podałam telefon chłopakowi.
    Z każdym słowem Aal sprawiał wrażenie bardziej zagubionego niż wcześniej. Kiedy oddał mi telefon jego mina wskazywała na to, że nie rozumie z tej sytuacji absolutnie nic i chociaż chciałby otrzymać jakieś tłumaczenie, to wcale się go nie spodziewa.
- Aal powiedziała, że jak jeszcze o coś spytam to wyrzuci mnie przez okno, więc podejrzewam, że to dość poważne? - spojrzał na mnie niepewnie, kiedy próbowałam wstać, co utrudniało mi bolące biodro.
- No, dość - kiwnęłam głową i skrzywilam się z bólu, kiedy ból nasilił się po próbie podejścia do schodów.
- Co jest? - Zerwał się z krzesła tak gwałtownie, że tym razem rzeczywiście upadło do tyłu.
- Nic - mruknęłam, opierając się ręką o blat wyspy.
- Przecież widzę, ledwo stoisz - podszedł do mnie chyba z zamiarem objęcia mnie i pomocy z wejściem po schodach, ale zrezygnował kiedy wyprostowałam się i spięłam.
- Poradzę sobie, dzięki - zrobiłam kilka kroków w stronę schodów, zaciskając zęby, po czym stanęłam, opierając się o ścianę i dysząc ciężko. - Kurwa - wycedziłam i zerknęłam przez ramię na Shawna, który stał oparty o wyspę i obserwował mnie uważnie z rękoma założonymi na piersi.
- Na pewno ci nie pomóc? - spytał, patrząc na mnie z powątpiewaniem.
- Może trochę - odchrzaknęłam i z całych sił próbowałam się nie rozpłakać.
- Chodź - powiedział łagodnie, obejmując mnie w pasie ostrożnie. - Oprzyj się na mnie. - Był tak blisko mnie, że czułam jak napinają się jego mięśnie, kiedy się na nim oparłam.
   Ból, który odczuwałam był nieporównywalnie mniejszy niż ten, który czułam kiedy szłam sama.
   Kiedy doszliśmy do  schodów, a ja syknęłam z bólu, podnosząc nogę spytał czy na pewno dam radę sama. Byłam prawie pewna, że po drodze się rozpłaczę z bólu, ale mimo to kiwnęłam głową twierdząco i zacisnęłam zęby.
- Potrzebujesz czegoś? - spytał Shawn, kiedy usiadłam na łóżku w pokoju Aal.
- Sznura - mruknęłam na tyle cicho, że brunet tego nie usłyszał i odetchnęłam z ulgą, kiedy ból w biodrze zesłabł trochę.
- Mam rozumieć milczenie jako nie? - spytał po chwili, a ja byłam szczerze zaskoczona, że jego ton ani przez chwilę nie był ostrzejrzy niż na początku.
- Nie, dzięki - mruknęłam, masując bolące miejsce.
- Jakby coś to jestem u siebie, na przeciwko - kiwnął głową i wyszedł z pokoju, zostawiając drzwi uchylone, a ja opadłam na poduszki z głębokim westchnięciem.

***

- Nie mów, że to to co myślę - powiedziała Aal, kiedy mnie zobaczyła. - Wyglądasz okropnie.
- Dzięki - wywróciłam oczami. - Zależy co masz na myśli - dodałam, kiedy nie zrobiła nawet kroku w moją stronę, a za jej plecami pojawił się Shawn.
- Cześć Aal - powiedział cicho, a ona odskoczyła na jego głos.
- Nie skradaj się - warknęła i podeszła do łóżka, przyglądając mi się. - Właściwie to najlepiej wyjdź, musimy sobie coś z Zoe wyjaśnić - powiedziała, odkładając torbę i rzucając mi ostre spojrzenie.
- Nie czepiaj się jej - powiedział Shawn, prostując się, jakby chciał pokazać swoją wyższość i zmusić Aal, żeby go słuchała. - Pobiła się z kimś, musi odpocząć.
- Nie, ona się nie pobiła - spojrzała na niego twardo, co wyglądało komicznie, bo była od niego prawie trzydzieści centymetrów niższa. - Ona była tylko bita.
- Aal.. - przerwałam jej przerażonym tonem.
- Przez osobę, która powinna jej bronić - dodała pewnym siebie tonem, a ja prawie na nią krzyknęłam, żeby się zamknęła. Shawn tylko stał i skakał zdezorientowanym wzrokiem ode mnie do niej i z powrotem.
- Nie wiesz, jak to wyglądało, Aal - powiedziałam drżącym ze złości i strachu głosem. - Więc z laski swojej przestań mówić, zanim powiesz za dużo.
- Ale ja bym chciał wyjaśnienia - wtrącił Shawn nieśmiało. Już nie wyglądał jak autorytet, czy osoba, której wręcz chce się słuchać, cokolwiek by nie mówiła. Wyglądał jak wystraszony i zdezorientowany nastolatek, który nie wie, o czym wszyscy w około mówią.
- I należą mu się - stanęła po jego stronie Aaliyah. Teraz obydwoje stali przed łóżkiem, na którym nadal leżałam i wpatrywali się we mnie nieustępliwie.
- Nie teraz - powiedziałam cicho, po kilku minutach pełnej napięcia ciszy. - Potem ci wszystko wyjaśnię - westchnęłam. - Ale teraz chciałabym porozmawiać z Aal - dodałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Okej - kiwnął głową i wycofał się. - Zrobię nam herbaty? - Jego stwierdzenie zabrzmiało jak pytanie, więc skinęłyśmy głowami równo z Aal.
   Kiedy chłopak wyszedł, zamykając za sobą drzwi Aal przysunęła do sobie krzesło obrotowe i usiadła na przeciwko mnie.
- Jak to się stało? - spytała, tupiąc nogą nerwowo.
- No wróciłam do domu i ojciec był pewny, że ktoś się włamał i walnął mnie w twarz - wskazałam opuchnięte miejsce. - A ja upadłam na jakiś odłamek szkła. - Jakby na potwierdzenie moich słów rozcięcie na kości policzkowej zaszczypało mocniej. - No i przy okazji walnęłam biodrem o podłogę.
   Aal wpatrywała się we mnie z przerażeniem i przez kilkadziesiąt sekund nie była w stanie nic powiedzieć.
   Co prawda sytuacja ta była gorsza niż jakakolwiek przedtem i wcale nie  dziwiłam się, że nie wiedziała jak zareagować. Z drugiej strony jednak, to w jaki sposób się na mnie gapiła był troszkę niestosowny.
- Musisz to gdzieś zgłosić - powiedziała w końcu. - Zoe, nie możesz tak żyć. To już nie chodzi o szkołę. Chodzi o twoje zdrowie! - wstała, wyraźnie zbulwersowana.
- Nie Aal, nadal chodzi o szkołę - westchnęłam. - Nic mi nie będzie, a jeśli to zgłoszę to mnie...
- Tak, wiem co się stanie! - krzyknęła, bliska łez. - Ale nie mogę bać się puścić Cię do domu. Nie możesz przychodzić do mnie i mówić, że ojciec cię uderzył, a potem, że nie masz najmniejszego zamiaru reagować.
- Dobrze, więc nie będę przychodzić - fuknęłam poirytowana. Rozumiałam jej sytuację i zdawałam sobie sprawę, że nie postąpiłam zbyt rozsądnie, przychodząc do niej, ale nie mogła stosować wobec mnie szantażu emocjonalnego. - I to była pierwsza taka sytuacja, nigdy wcześniej nie podnieśli na mnie ręki. Poza tym śpieszyłam się i jak do mnie podszedł do na niego warknęłam. Gdybym tego nie zrobiła to nic by mi nie było, nie ma co roztrząsać. Pójdę do domu zanim twoi rodzice wrócą.
- Nigdzie nie pójdziesz - wywróciła oczami. - I nie chodzi mi o to, że masz nie przychodzić - usiadła obok mnie na łóżku i objęła mnie ramieniem ostrożnie. - Po prostu boję się o ciebie - westchnęła.
- Wiem - pokręciłam głową. - Ale naprawdę nie musisz, ja się ich nie boję. To była jednorazowa sytuacja, nie pow... - przerwało mi płukanie do drzwi. - Proszę? - powiedziałam niepewnie, a do pokoju wszedł Shawn.
- Mogę? - spytał, ale na dobrą sprawę już był w pokoju.
   Aal bez słowa cofnęła się na krzesło A ja objęłam kolana ramionami. 
- Herbata jest gotowa. - Spojrzał na mnie niepewnie. - Tak tylko mówię, jakbyście były gotowe.
- Jesteśmy chyba, nie Aal? - mruknęłam i wstałam ostrożnie, ale mimo to skrzywiłam się z bólu.
- Ja nie będę mówić - wzruszyła ramionami. - Dasz radę? - spytała, widząc moją minę, kiedy zrobiłam krok.
- Najwyżej mi pomożecie - wzruszyłam ramionami.

***

Ciąg dalszy w następnym rozdziale.

***

OFICJALNIE OZNAJMIAM, ŻE NIE DAŁAM RADY POPRAWIĆ ZE WZGLĘDU NA OKOLICZNOŚCI. CHODZI MI OCZYWIŚCIE O NOWE PROFILOWE I TŁA NA WSZYSTKICH PROFILACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH SHAWNA.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Miłego dnia/nocy i czekania na singiel.
Jak to moja przyjaciółka powiedziała: "PRZESADZASZ KURWA MENDES"

xx Ela

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz