ROZDZIAŁ #14

70 5 0
                                    

   Shawn uparcie milczał na TEN temat, a ja nadal nawet się nie domyślałam, o co mogłoby chodzić. Naprawdę kilka razy byłam o krok od spytania, co takiego ukrywa, ale wiedziałam, że odbije się to na naszej przyjaźni, a tego nie chciałam stracić bardziej, niż czegokolwiek.
   Aaliyah była na mnie wściekła. Prawie ze mną nie rozmawiała. Uważała, że Shawn nie zasługuje, żebym mu wybaczyła, a tym bardziej przyjaźniła się z nim. Jest wściekła też na niego, bo uparcie twierdzi, że zmienił się nie do poznania i odmówiła rozmowy z nim, jeśli nie poda jej konkretnego powodu. Mnie też pytała, co się z nim dzieje, a kiedy Powiedziałam jej, że nie wiem, o co jej chodzi stwierdziła, że ja też się zmieniłam i że jego towarzystwo źle na mnie wpływa. Przez resztę dnia była chłodna i uszczypliwa.
   Rodzice Shawna i Aal przyglądali się temu wszystkiemu wyraźnie zaniepokojeni. Bolał mnie fakt, że Aaliyah stwierdziła, że nie będzie ze mną rozmawiać, dopóki ja nie przestanę gadać z Shawnem. Nie byłabym w stanie wybrać między nimi. Jeszcze do niedawna nawet bym się nie zawahała, urywając kontakt z Shawnem, albo chociaż minimalizując go do minimum. Ale teraz, kiedy Shawn tam bardzo mnie fascynował, kiedy tak bardzo, wręcz rozpaczliwie, chciałam się dowiedzieć, co ukrywa przed całym światem. Nie mogłam porzucić ani jego, ani tym bardziej Aal, z którą mimo wszystko przyjaźniłam od lat. Nie chciałam tego tracić, nie chciałam wybierać.
   Zaczęłam spotykać się z psychologiem. Co tydzień miałam dwugodzinne spotkanie, na którym zamiast mówić o traumach, jakie wywołali we mnie rodzice, bo z myślą o tym zapisano mnie na terapię, narzekałam na moje "rozterki sercowe" i problemy z przyjaciółką.
   Czułam się wtedy co prawda trochę idiotycznie, bo przecież doskonale wiedziałam, że miałam dużo, dużo większe problemy niż to, ale tamta sprawa mnie męczyła do tego stopnia, że potrafiłam obudzić się w nocy i nie spać kilka godzin, bo o tym myślałam.
   Mój terapeuta, pan McAdams, twierdził, że powinnam porozmawiać i z Aal i z Shawnem, najlepiej na raz,ale nie był w stanie zrozumieć, że Aal na sam widok Shawna robiła się wściekła jak osa. Byli rodzeństwem, nie powinni tak na siebie reagować, a jednak.
   Ich relacja bolała mnie w dziwny sposób. Zawsze chciałam moc być wściekła na mojego brata. Zawsze chciałam moc na niego nawrzeszczeć, ale zanim był wystarczająco duży odszedł. Fakt, że Aaliyah traktowała Shawna jak śmiecia bolał mnie podwójnie. Nie rozumiała, jak bardzo on się starał, ani tego, jak łatwo mogła go stracić. Wystarczyłyby sekundy, a po jej ukochanym/znienawidzonym bracie pozostało by martwe ciało i bolesne wspomnienie. Nie da się ukryć, to dość drastyczna wizja, a ja sama prawdopodobnie cały ten czas mocno dramatyzowałam, bo nadal nie poradziłam sobie ze śmiercią mojego brata (dlatego powinnam porozmawiać o tym z terapeutą), ale nie byłam w stanie patrzeć na sytuację między nimi inaczej, jakby mnie to nie dotyczyło. Nie wiem, czy to moja paranoja, czy moja teoria, że gdyby nie ja wszystko między nimi układało by się inaczej, lepiej, była prawdziwa, ale miałm nieodpartą chęć zniknięcia i pozwolenia się sytuacjom rozwijać samym. Z drugiej jednak strony, nie miałam dokąd pójść, żeby zniknąć chociaż na chwilę. Nie wiedziałam, jak zmusić ich do rozmowy, albo jak dowiedzieć się, co ukrywał Shawn, a byłam pewna, że bez tego konflikt będzie się tylko i wyłącznie pogłębiał. Byłam tego pewna tak samo jak tego, że Shawn również o tym wiedział, a i tak nic z tym nie robił, co było dla mnie równie niezrozumiałe. 

   Podsumowując, całą sprawę brałam przesadnie do siebie i ani trochę nie rozumiałam. Czyli właściwie nic nowego. 

   Czymś nowym jednak było dla mnie to, w jaki sposób mama Shawna się do niego odnosiła, a właściwie jak mistrzowsko tego nie robiła. Dziwnie mi było obserwować, jak swoim milczeniem dogłębnie rani Shawna, który wyraźnie nie miał pojęcia, co zrobić, żeby wszystko naprawić. Coraz mniej przebywa w domu, prawdopodobnie po prostu nie chcąc wchodzić w drogę swoim rodzicom i siostrze, a jeśli już  w nim jest to siedzi w moim pokoju. Nawet nie zawsze ze sobą rozmawiamy. Po prostu jesteśmy razem i to od razu sprawia, że jest nam lepiej. To ta dziwna więź, kiedy nie potrzebne są żadne słowa, czy nawet gesty. Wystarczy obecność drugiej osoby, sam nawet fakt jej obecności.

   Zawsze myślałam, że to bujda wymyślana przez pisarzy. Że nie może być relacji tak doskonałej, żeby cisza ciągnąca się godzinami nie była karą, osobistym piekłem, przez które trzeba przejść, a ukojeniem i czymś, co uspokaja i sprawia, że chce się żyć - tylko z ta jedną, jedyną osobą. 

    Okazało się, że się myliłam. Że coś takiego istnieje i że warto czekać na to uczucie, które rozpoznaje się od razu. Na sercu od razu robi się ciepło, złe myśli niemal natychmiast prawie całkiem znikają i rozkoszuje się w cudownej obecności drugiej osoby. Nie miałam pojęcia, jak to nazwać, albo czy to nie było tylko moje wyobrażenie, żeby jakoś sie pocieszyć w tym naprawdę ciężkim okresie w moim życiu. Wiedziałam jednak, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent Shawn nie czuł tego samego, a to mocno odbierało piękno tego uczucia i tych chwil. Nie mogłam na to nic poradzić. Byłam na niego w pewnym sensie zła, że nie traktuje mnie tak poważnie, jak ja traktowałam jego i na to też nie mogłam nic poradzić. 

   Starałam się być jak najbardziej pomocna tylko mogłam i nikomu nie wchodzić w drogę, chociaz było to dość ciężkie, biorąc pod uwagę, że mieszkałam z tymi ludźmi. Nie mogłam z nimi nie rozmawiać w uprzejmy sposób, to nie wykonalne. Nie mogłam też tak po porsut ogłosić, że "hej, słuchajcie, skoro nie rozmawiacie z Shawnem to ze mną też nie". Powodów jest kilka. Po pierwsze, przygarnęli mnie pod swój dach i nie mogłam odwalać szopek. Po drugie, to byłoby najzwyczajniej na ziemi dziwne, bop kim niby jest dla mnie Shawn, żebym go broniła aż tak? I po trzecie, najważniejsze, Shawn mocno by sie na mnie wkurzył, tego byłam pewna. Na pewno nie chciał, żebym z jego powodu niszczyła sobie relacje z innymi. Przeciez nie łączyła nas żadna specjalna dla niego relacja, chociaż z mojej strony zwykła fascynacja powoli zmieniała się w głębsze uczucie, którego od małego tak bardzo się bałam i którego tak bardzo zawsze mi brakowało. 

    Każdy z nas przeżywa jakąś osobista tragedię, która zmienia jego życie, a miłość zdecydowanie była taką dla mnie. 

******************************************************************************************

xx Ela 

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz