ROZDZIAŁ #16

66 4 0
                                    

    Po koncercie prawie całą noc nie mogłam zasnąć. Kręciłam się na łóżku, przeglądam social media, próbując w jakiś sposób odciągnąć swoje myśli od Shawna. Bezskutecznie. Za każdym razem, kiedy zamykałam oczy widziałam jego twarz i włosy opadające na czoło w najbardziej seksowny sposób, w jaki włosy mogą opadać. Czułam się trochę, jakbym miała obsesję, kiedy analizowałam absolutnie każdy jego ruch, każde spojrzenie i słowo. Naprawdę nie byłam pewna, czy to, co robiłam było normalne, ale z pewnością wiedziałam, że nie czułam się normalnie. 
    Owszem, próbowałam zasnąć, ale kiedy tylko zamknęłam oczy widziałam ten jego zadziorny uśmiech i znowu czułam jego palący dotyk, a to dla mnie było za dużo, więc od razu siadałam na łóżku wyprostowana i starałam się myśleć o czymś innym. A co odciąga myśli lepiej niż social media? Absolutnie nic. Dlatego też, kiedy nawet to cały czas przypominało mi najdrobniejszymi rzeczami Shawna miałam ochotę się rozpłakać. Albo zabić. Tak, śmierć o zdecydowanie była lepsza opcja niż płacz. Rozważałam też zabicie jego, ale doszłam do wniosku, że wtedy nie mogłabym żyć sama ze sobą, więc w końcu zrezygnowałam i skupiłam myśli na planowaniu samobójstwa. Niby nie myślałam o tym poważnie, ale to był jedyny ciekawszy temat niz Shawn, który byłam w stanie sobie wymyslić w środku nocy. 

     Juz prawie zasypiałam, kiedy dochodziła czwarta nad ranem. Naprawdę, już czułam, że robi mi się przyjemnie i ciepło i że za chwilę w końcu zasnę, na co czekałam od paru ładnych godzin. Było na tyle późno, że właściwie było już rano, więc byłam pewna, że wszyscy już śpią. A już na pewno, że wszyscy są w domu. Dlaego, kiedy usłyszałam zamykanie drzwi na dole, podskoczyłam ze strachu i od razu się wybudziłam, pewna, że ktoś się włamał. No bo co innego miało się dziać? Chciałam się ruszyć z miejsca, ale byłam wręcz sparalizowana strachem i bałam się choćby oddychać, mając ten irracjonalny strach, że jeśli będę oddychała zbyt głośno, nie mówiąc o poruszeniu się, to ten ktoś, ktokolwiek wszedł do domu, mnie zamorduje. 

     Po chwili okazało się, że nie tylko mnie wybudził trzask drzwi, bo usłyszałam, jak któreś drzwi na piętrze się otwierają, potem w szczelinie między drzwiami, a podłogą zobaczyłam światło, które ktoś, pan albo pani Mendes, zapalił na korytarzu i poczułam, że trochę się odprężam, więc wstałam z łóżka, żeby podejśc na palcach do drzwi, chcąc podsłuchać, co się dzieje. 

     Jakie było moje zdziwienie, kiedy w końcu usłyszałam niewyraźne słowa na schodach i okazało sie, że do domu po prostu wrócił Shawn. Właściwie to mogłam się tego spodziewać. To było coś, co Shawn ostatnio miał w zwyczaju. Ale no błagam, czwarta w nocy? To była przesada, nawet jak na niego. I tego samego zdania był pan Manuel, który uniósł głos dość mocno. Jego żona od razu go uciszyła, mówiąc, że "obudzi dziewczynki". No tak, bo żadna z nas jeszcze się nie obudziła. Byłam stuprocentowo pewna, że Aaliyah własnie stała w tej samej pozycji co ja, tyle że przy drzwiach swojego pokoju. Byłam tez pewna, że jest teraz jeszcze bardziej wściekła na Shawna, niż była. Wczoraj po koncercie nawet na niego nie spojrzała, kiedy wszyscy mu gratulowali i widziałam, że mocno go to zabolało. Widziałam też, że dla Aal tez nie było to proste, ale była zbyt dumna, żeby przełamać ciszę między nimi i przełknąć tą złość na niego. Po chwili usłyszałam jeszcze trzask jednych drzwi, kiedy ktoś wszedł do pokoju, a na korytarzu rozległy się szepty matki Shawna i samego Shawna. Mówili tak cicho, że nie byłam w stanie usłyszeć całych zdań, a jedynie urywki, takie jak "późno", "nie możesz", "dość", "dorosły" czy "przepraszam". Domyślałam się, że to pani Karen dawała Shawnowi bardzo rodzicielska i bardzo przewidywalną pogadankę, w jej syn po prostu udaje skruchę i przeprasza, najprawdopodobniej zastanawiając się, kiedy da mu spokój i pozwoli iść spać. Bo pewnie tylko po to przyszedł do domu. Żeby sie wyspać, a potem znowu zniknąć na cały dzień i większość nocy. Bo dokładnie tak on funkcjonował. Jakby wcale tu nie mieszkał, jakby był tu gościem. Wiedziałam, że jego rodziców i siostrę doprowadza to wręcz do szału i wcale im się nie dziwiłam. Ale nikt z nich w żaden sposób nie był w stanie do niego dotrzeć, nic na niego nie działało, niczym się nie przejmował. Nikt nie wiedział, co się z nim działo, kiedy nie był w domu, nikomu nic nie mówił, nie odbierał telefonów, nie odpisywał na wiadomości, po prostu znikał, a potem wracał i nie odpowiadał na żadne pytanie. A ja jednocześnie rozpaczliwie chciałam sie dowiedzieć i absolutnie, za żadne skarby nie chciałam nic wiedzieć, bo bałam się tego, że tym razem prawda okazałaby się gorsza, dużo gorsza, niż się spodziewałam. 


***

   Rano tez niedane było mi spać długo, bo juz koło dziewiątej rano usłyszałam z kuchni krzyki Shawna i jego ojca. Biorąc pod uwagę, że udało mi się zasnąc dopiero przed szóstą była to niemal katorga. Jeszcze dość długo kręciłam się z boku na bok, próbując poduszką zagłuszyć kłótnię, ale nic mi to nie dało, więc w końcu połozyłam się na plecach, gapiąc się tępo w sufit i słuchając niecichnących wrzasków. Już miałam wstawać, kiedy do mojego pokoju weszła zaspana Aal w piżamie i nie odzywając się ani słowem położyła się pod kołdrą obok mnie. Wyglądała na zmęczoną, nie na złą. 

- Mam dość. - Powiedziała cicho, a ja westchnęłam i objęłam ją ramieniem, przez chwilę nie odzywając się. 
- Ja też. - Wyszeptałam po dość długiej chwili, nie wiedząc, co innego miałabym jej powiedzieć. Będzie dobrze? Nie martw się? Przykro mi? - Ale damy radę. - Dodałam cicho, gładząc ją po ramieniu lekko. Ona była chwilowo w gorszej sytuacji niż ja, chociaż wiedziałam, że na pewno by się ze mną nie zgodziła. 

   Kłótnia trwała dośc długo, a w jej wyniku pan Mendes wyszedł z domu, nie mówiąc nikomu dokąd idzie ani kiedy wróci, Shawn zamknął się w pokoju bez słowa, rzucając mi i Aal wściekłe spojrzenie, kiedy mijał nas na schodach, a pani Karen była na skraju łez i wszystkie o tym wiedziałyśmy, ale żadna z nas nic nie powiedziała. Mama Aal stanowczo zabroniła mi gotować, mówiąc, że sama zrobi nam śniadanie, a my mamy pójść oglądac telwizję. Nie miałam serca się z nią kłócić, więc po prostu powlokłam się do salonu i opadłam na kanapę, a moja przyjaciółka włączyła telewizor i usiadła obok mnie. Żadna z nas nie odezwała się ani słowem. 

   W całym domu była napięta atmosfera, wszyscy o tym wiedzieliśmy. Wszyscy tez wiedzieliśmy, że bardzo łatwo można się teraz wplątać w konflikt ze wszystkimi domownikami, więc zaraz po śniadaniu ja i Aal zniknęłyśmy w swoich pokojach, a Karen zaczęła gotować potrawy na święta. Sama, chociaż do tej pory cała rodzina się w to angażowała. Czułam się jakoś dziwnie winna, że ten rok akurat tak się zjebał akurat, kiedy ja u nich mieszkałam, chociaż niby wiedziałam, że to absolutnie nie jest moja wina i nie powinnam się tak przejmować. Ale było to silniejsze ode mnie. A może łatwiejsze, niż zwalanie winy na Shawna? 

    Moim planem na cały dzień było oglądanie Teen Wolfa i skupianie się na Dereku, zamiast na Shawnie. Byłam wręcz pewna, że mi się uda, bo nikt z nikim nie chciał rozmawiać, a już na pewno nikt nie chciał wchodzić do nieswojego pokoju, żeby "spędzić z kimś czas". Nie wtedy, nie w tamtych okolicznościach. 

   I rzeczywiście, mój plan przebiegał bardzo dobrze przez większość dnia. Dopiero po południu coś sie zepsuło. Dopiero wtedy usłyszałam, że ktoś wychodzi z któregoś z pokoi, a zaraz potem puka do moich drzwi i wchodzi, nie czekając na odpowiedź. Prawie się bałam unieść wzrok i spojrzeć na tego kogoś. Aaliyah albo Shawn. 
    Shawn. Ponury, posępny Shawn, ciskający oczami pioruny i patrzący na mnie niemal z rządzą mordu. Wyprostowałam się, odłożyłam laptopa i odchrzaknełam cicho, czekając na jego ruch. Nie wiedziałam, czego ode mnie chciał, nie wiedziałam, dlaczego wyglądał na tak wściekłego i nie wiedziałam, czy powinnam się w ogóle odzywać. W końcu chłopak zamknął za sobą drzwi i stanął przed moim łóżkiem, patrząc na mnie z czyms w rodzaju pogardy, przez co momentalnie poczułam się jak skończone gówno. 

- Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś nic sobie nie wyobrażała. - Powiedział najbardziej wypranym z emocji głosem, jaki w życiu u kogokolwiek słyszałam. To, w połączeniu z jego słowami uderzyło we  mnie zdecydowanie zbyt mocno. Dużo, dużo mocniej, niż powinno. - To w szatni, wczoraj... - Prychnął ironicznie i pokręcił głową, przeczesując palcami włosy.I to był wystarczający komentarz. Nic więcej nie potrzebowałam, żeby zrozumieć. - Po prostu się odwal. - Wzruszył ramionami, jakby wcale nie łamał mi serca i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami i zostawiając mnie niemal płaczącą, prawie załamaną. 

    Miłość to tragedia. 

*******************************************************************************

Ela xx

GETAWAY || S. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz