5. „Zajebiście rozegrane, gratulacje"

133 16 2
                                    

Moja zawartość szafy nie jest zbyt imponująca - króluje w niej przede wszystkim czerń i pojedyncze kolorowe ubrania. Decyduję się na zwykłą, czarną sukienkę. Bardziej stawiam na makijaż, którym się interesuję - na codzień mam minimum makijażu na twarzy, ale na specjalne okazje lubię poszaleć. Tak jest i w tym wypadku - używam złotych, foliowych cieni, które dają cudowny efekt na powiekach. Włosy zostawiam rozpuszczone, bo nie mam pojęcia, co innego mogłabym z nimi zrobić.

Kiedy zakładam czarne trampki, przypominam sobie, że jest styczeń, a na dworze mróz. Biję się przez chwilę z myślami, ale w końcu dochodzę do wniosku, że wolę dostać zapalenia płuc, niż założyć rajstopy, na które od zawsze mam uczulenie. Zresztą jedziemy autem, więc chyba nie będzie tak źle.

Chwytam telefon akurat w tej chwili, kiedy przychodzi do mnie wiadomość.

Złaź, jesteśmy pod blokiem - to do Laury.

Biorę torebkę i idę do przedpokoju, by założyć kurtkę. Piszę jeszcze krótką wiadomość dla mamy i zostawiam ją na stole w kuchni, po czym gaszę światła i wychodzę z domu. Zamykam drzwi i zbiegam ze schodów. Kiedy mroźne powietrze dociera do moich gołych nóg, wzdrygam się i wsiadam do auta.

- Dobry wieczór - witam się z tatą Laury. Kiwam też głową Laurze, która jak zwykle wygląda świetnie. Ta dziewczyna chyba nigdy nie miała kompleksów...

- Rozmawiałaś z Dawidem? - Pyta. - Będzie u Meli?

- Nie rozmawiałam z nim - odpowiadam. Bardzo chciałabym z nim w końcu pogadać, bo nienawidzę naszych „cichych dni". Wszystkiego się człowiekowi odechciewa.

- Kuba pisał, że będą.

- To dobrze - staram się wyglądać normalnie, jednak zaczynam się denerwować. Czy on w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać? Tego się właśnie obawiałam... tych wszystkich problemów związanych ze zmianami. Gdybyśmy oboje poprzestali na przyjaźni, nie byłoby sprawy, nadal normalnie byśmy rozmawiali. A teraz... wszystko się jebie.

Docieramy do domu Meli po dziewiątej. Już na zewnątrz słychać głośną muzykę. Dom przyozdobiony jest światełkami i transparentami.

- U niej to wszystko musi być wooow - komentuje Laura i wchodzimy do środka.

Kładziemy prezenty na specjalnie wyznaczonym do tego miejscu. Ściągam kurtkę i zaczynam rozglądać się, szukając Dawida.

- Hej, widzisz gdzieś... - zaczynam, ale w końcu go zauważam. Tańczy z Amelią i wygląda na szczęśliwego i zrelaksowanego. Odwracam wzrok, bo nie chcę na to patrzeć... Robię się smutna, zła, mam ochotę w coś walnąć, ale jak zwykle, w trudnej sytuacji, na mojej twarzy pojawia się maska. Jeśli chcę, to naprawdę nieźle się maskuję, nikt nie domyśli się, co naprawdę czuję. Przydatna umiejetność w tych czasach.

- Słodkie - prycha Laura, która nie zauważyła co się ze mną dzieje. Może powinnam jeszcze raz zastanowić się nad swoją przyszłością i po maturze złożyć papiery do szkoły aktorskiej?

Jedyną osobą, która zna mnie najlepiej jest Dawid, on zawsze zauważa, że coś jest nie tak...

- Bardzo - odpowiadam, przewracając oczami.

Udawaj obojętną, reszta jakoś się ułoży - moje motto życiowe, numer sześćset sześćdziesiąt pięć.

- No w końcu jesteście! - Woła Kuba, obejmując mnie i Laurę. Automatycznie się krzywię. - Nudzi mi się.

- To sobie znajdź jakieś twórcze zajęcie - odpowiadam, ściągając z siebie jego rękę.

- Ale Dawid jest zajęty swoją dziewczyną, więc co mam robić?

Dziewczyną... Szybko się pocieszył. Jeszcze kilka dni temu był na mnie zły, że nie chcę z nim być, a teraz jest z Amelią?

Zajebiście rozegrane, gratulacje.

- Nie wiem jak wy, ale mam ochotę się najebać - rzucam i podchodzę do stolika, gdzie urzędują już moi koledzy ze szkoły. Jest tutaj niezły wybór alkoholi, ale wybieram swoje ulubione mojito i wypijam je duszkiem.

- Ale tempo - Laura patrzy na mnie zaskoczona, a ja wzruszam ramionami i biorę następne mojito. - Ej, poczekaj trochę, nie pij jeden za drugim!

- Dobra, nie matkuj mi tylko zacznij pić - podaję jej alkohol. - Kuba! - Wołam.

- Co? - Od razu zjawia się przy mnie, bo nie odszedł za daleko.

- Daj fajki.

- Nie mam.

- Kuba...

- Mam trawę - mówi, wyciągając z kieszeni papierośnicę. Otwiera ją i mnie częstuje, więc wyciągam jednego jointa, a Kuba daje mi zapalniczkę. Odpalam i mu ją oddaję, zaciągając się mocno. Pociągam spory łyk mojito, w końcu znowu wypijam wszystko i biorę już trzecie.

- Nika... - mówi ostrzegawczo Laura, ale unoszę rękę i zaczynam się śmiać.

- Wyluzuj, wiem co robię - przytykam swojego jointa do jointa Kuby. - Na zdrowie, Kubuś!

- Na zdrowie! - Odpowiada ze śmiechem.

CDN.

🤔

can we still be friends? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz