13. „Martwisz się o moje cycki?"

113 16 8
                                    

Chciałabym, żeby kiedyś kalendarzowa wiosna zapowiadała nadejście prawdziwej wiosny. Bo niby jest, a ty wstajesz rano i widzisz za oknem padający śnieg. Tak bardzo nie lubię zimna, że każdy płatek śniegu wywołuje u mnie złość.

Najgorsze jest to, że moją najsłabszą stroną jest punktualność. Zawsze się spóźniam i nie potrafię wyjść z domu na autobus na czas, więc biegam jak dzika przez śnieg.

- Wera! Poczekaj! - Słyszę krzyk za sobą. Sfrustrowana tym, że ktoś mi przeszkadza w tym, żebym zdążyła na autobus, odwracam się i widzę Dawida, który też biegnie.

- Rusz dupę, bo nam odjedzie - warczę, nie zatrzymując się.

Na pierwszej lekcji mamy sprawdzian z polskiego i nie możemy się spóźnić, bo u tej nauczycielki po prostu nie można tego robić. Nikt nie podskakuje pani Irenie, nikt nie jest na tyle głupi, żeby chcieć zaleźć jej za skórę.

Dawid w końcu mnie dogania.

- Nie wiedziałem, że potrafisz tak szybko biegać - szczerzy zęby, a ja przewracam oczami.

To taki paradoks - ja, Weronika, osoba, która najbardziej na świecie nienawidzi biegania, nie potrafi wyjść na czas i jest do niego zmuszana.

- Szkoda, że nie ma teraz chrabąszczy, bo gdyby jeden z nich mnie gonił, już dawno byłabym na przysta... - urywam, gdy widzę, że nasz autobus właśnie podjechał. - Kurwa, nie zdążymy!

Szkoda, że nie umiem się teleportować.

- No nie! - Mówię zrezygnowana. - Nie dojedziemy inaczej...

- No to zrobimy sobie wolne.

- Tak, świetny pomysł. A Irena nas zabije.

- To będzie jutro. A dzisiaj jest dzisiaj.

Prycham i odwracam się do niego plecami.

- Ej, Wera - zaczyna Dawid, a kiedy odwracam twarz w jego stronę, dostaję dużą śnieżką. Wydaję z siebie wściekły dźwięk i rzucam torbę na chodnik, po czym idę w stronę Dawida, który wciąż rzuca we mnie śnieżkami. Popycham go z całej siły, aż ląduje w śniegu, ale pociąga mnie za sobą, więc teraz toczymy walkę na leżąco.

Po kilku minutach jestem cała mokra, podobnie jak Dawid.

- Jesteś idiotą - stwierdzam, wstając.

- I tak mnie lubisz - uśmiecha się, dmuchając mi śnieg w twarz. - Idziemy do mnie?

- Jestem cała mokra.

- Widzisz jak na ciebie działam? - Porusza brwiami.

- Jesteś idiotą.

- Już to mówiłaś.

- Jesteś idiotą.

- Też cię kocham. Możesz przecież przebrać się u mnie - podnosi moją torebkę i mi ją podaje, po czym obejmuje mnie ramieniem i kierujemy się w stronę jego domu.

>>>

- Idź się przebrać do mojego pokoju, a ja zrobię nam herbatę - rzuca Dawid. Idę po schodach na górę, po czym wchodzę do jego pokoju. Ściągam z siebie przemoczone spodnie i bluzkę. Stanik też wydaje się mokry, więc pozbywam się go i szukam jakiejś koszulki Dawida. Gdy znajduję swoją ulubioną, zakładam ją i wybieram do niej szare spodnie dresowe. Swoje mokre ubrania zawieszam na grzejniku w łazience.

- Herbata już jest, idę się przebrać - mówi Dawid, kiedy schodzę do kuchni. Kiwam głową, po czym zauważam na blacie ciasto. Wyciągam talerzyk, po czym nakładam sobie na niego spory kawałek. Mama Dawida robi idealne ciasta.

Dawid dołącza do mnie po chwili, uśmiechając się szeroko.

- A ty co się tak cieszysz?

- Nie wiedziałem, że zmoczyłem ci stanik.

- Jest wilgotny - wzruszam ramionami, a on podchodzi do mnie i obejmuje od tyłu, wjeżdżając rękami pod koszulkę. - Co robisz?!

- Twoim cyckom jest zimno bez stanika, więc moje ręce je ogrzeją  - robi niewinną minę, a ja uderzam go łokciem.  - No co? Martwię się o nie.

- Martwisz się o moje cycki?

- Twoje cycki też się ze mną przyjaźnią, wiesz?

- Jesteś idiotą.

- Ile jeszcze razy mi to dzisiaj powiesz? - Pyta Dawid, robiąc smutną minę.

- Aż wbijesz to sobie do głowy - odpowiadam, poruszając brwiami.

CDN.

can we still be friends? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz