Ten dzień jest cudowny. Spędzamy go tak, jak za dawnych czasów, kiedy jeszcze nie mieliśmy większych problemów z określeniem naszej relacji. A może zawsze je mieliśmy, tylko udawaliśmy, że jest inaczej? Wiem, że to nie w porządku... że siedzę teraz między jego nogami, a on obejmuje mnie od tyłu, wtulając twarz w moje włosy. Wiem, że to nie w porządku, że w moim brzuchu rodzi się milion motylów i że czuję się...
Tak dobrze.
Tak, jakby wszystko było na właściwym miejscu.
Jakaś wewnętrzna siła skłania mnie do tego, żebym się odwróciła i go pocałowała. Mam na to taką ochotę, że to pragnienie sprawia mi niemalże ból.
Ale znam granice. On kogoś ma... już nie jest mój.
- O czym myślisz? - Pyta Dawid.
- O tym, że Frank Underwood to kawał skurwysyna - kłamię, choć nie do końca... naprawdę tak uważam, chociaż mimo wszystko mi imponuje. Ten człowiek ma łeb na karku i potrafi wykorzystać swój spryt.
- To cud, że w końcu dałaś się namówić na oglądanie czegoś lepszego niż Plotkara - stwierdza Dawid, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie. Czasami żałuję, że nie mam wzroku Bazyliszka. Może nie do zabijania, ale mogłabym spetryfikować swoje potencjalne ofiary na przykład na kilka dni...
- Nie waż się obrażać Plotkary - burczę, obrażona. - Perypetie Chucka i Blair to najlepsze co można spotkać na Netflixie.
- Dobrze, masz rację - powstrzymuje się od przewrócenia oczami, a ja uśmiecham się, słysząc, że przyznał mi rację. - Nie jest ci zimno? - Dodaje, wsuwając swoje ręce pod koc, pod którym siedzimy. Wciąż jestem ubrana w jego ciuchy, moje dosychają w łazience na grzejniku.
- Trochę - przyznaję, a on obejmuje mnie mocniej.
- A teraz?
- Jest lepiej.
- Mogę coś jeszcze zrobić, żeby cię ogrzać? - Pyta cicho, a po moim ciele przechodzą dreszcze, kiedy myślę o jednym ze sposobów. Zanim jednak się odezwę, rozlega się dzwonek do drzwi. - Pójdę otworzyć - Dawid wchodzi spod koca i kieruje się w stronę drzwi.
Kiedy je otwiera, od razu słyszę ten piskliwy, irytujący głos Meli. Pauzuję serial i czekam, aż obydwoje tu przyjdą.
- Martwiłam się, bo nie było cię dzisiaj w szkole i nie odpisywałeś, więc przyjechałam i przywiozłam zeszyty... - jej wzrok pada na mnie, a jej oczy zamieniają się w wąskie szparki. - Co ona tu robi?
- Eee... - Dawid drapie się po głowie i wymyśla jak zgrabnie wyjść z tej sytuacji. Nie zamierzam mu pomagać, w końcu to przez niego odjechał nam autobus. - Spóźniliśmy się na autobus, a potem jakoś tak zaczęliśmy rzucać się śnieżkami i...
- Zrobiliście sobie miły dzień we dwoje - syczy Amelia, piorunując go wzrokiem.
- Nasze ciuchy były mokre, więc...
- Więc ona nie mogła iść do swojego domu tylko tutaj tak? I jeszcze ma na sobie twoje ciuchy!
- Nie martw się, wypiorę i oddam - mówię rozbawiona.
- To nie jest śmieszne! Ja siedzę w szkole sama jak idiotka, a ty się zabawiasz z tą małpą!
- Oj, wypraszam sobie, mówiono mi, że bardziej przypominam z wyglądu...
- Zamknij się!
- Mela, uspokój się - Dawid zaczyna się denerwować. - O co tak naprawdę jesteś zła? Że spędziłem miły dzień z moją przyjaciółką?
Dziewczyna się nie odzywa, tylko prycha ze złością.
- Dobra, ja spadam do domu - mówię, bo atmosfera robi się zbyt gęsta. - Tylko nie oglądaj House of cards beze mnie - ostrzegam jeszcze Dawida.
- Nie obejrzę - odpowiada, a jego wzrok mówi „ratuj". O nie, przyjacielu. Będziesz musiał sobie sam poradzić z bestią zwaną „Mela".
Pospiesznie się zbieram i wychodzę z jego domu, mijając się po drodze z jego tatą, który patrzy na to, w co jestem ubrana, a na jego twarzy pojawia się złośliwy uśmiech. Nie mam zamiaru się tłumaczyć, więc po prostu idę do swojego domu.
Kiedy jestem już w środku, przypominam sobie o swoich ubraniach, które zostały w łazience Dawida.
Wzdycham i idę do swojego pokoju. Jestem w domu sama, mama jeszcze nie wróciła z pracy.
Zostaję w ciuchach Dawida, bo mam wrażenie, że nim pachną. A ja lubię ten zapach.
CDN.

CZYTASZ
can we still be friends?
Teen FictionHistoria pewnej przyjaźni, która z każdym dniem staje się coraz bardziej skomplikowana.