Chanyeol musiał się stamtąd wydostać. Mdlące, słodkie zapachy kawiarni, niegdyś kojące, teraz wydawały się uciążliwe. Wciągał świeże powietrze dworu, jednak nie mógł wciągnąć go wystarczająco. Czuł się, jakby tonął. Potrzebował parku. Zaciągnął płótno do miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło. Do miejsca, gdzie czuł, że zaczęło się jego życie. Usiadł na trawie pod gołymi gałęziami drzewa kwiatów wiśni. Ostrożnie rozsunął brązowy papier, aby ujżeć...
Siebie?
Był oszołomiony. To było piękne. Jego twarz, namalowana w ognistej pasji czerwieni, róży i czerni. Kolory były silne, wściekłe i gwałtowne. Jednak w porównaniu do siły kolorów, ruchy pędzla były delikatne i pełne miłości, a detale były ostrożnie dopracowane.
Czy to tak mnie widzi?
Co ja zrobiłem?
Muszę go zobaczyć
Teraz
Chanyeol pobiegł do swojego auta z płótnem pod ramieniem. Ułożył je na tylnym siedzeniu i wspiął się na miejsce kierowcy. Jego myśli wirowały i płynęły szaleńczo, kiedy odpalał silnik. Był całkiem blisko mieszkania Baekhyuna. Miał nadzieję, że mu się uda tam dotrzeć. Jego oczy miały problem z utrzymaniem skupienia, kiedy jego ciało drżało. Nie powinien prowadzić i wiedział o tym. Ale musiał się tam dostać.
Był niemal na miejscu, kiedy zemdlał. Cały świat zniknął i wrócił w ułamku sekundy, ale Chanyeol i tak się wystraszył. Zatrzymał auto na najbliższym poboczu drogi i wysiadł. Resztę musiał iść pieszo. Jeśli będzie w stanie.
Jego nogi nie chciały się poruszać, ale Chanyeol użył każdej uncji siły woli, jaką posiadał. Zmusił wpierw jedną nogę, a potem drugą, póki nie dotarł do mieszkania Baekhyuna. Jadąc windą, cieszył się chwilowym odpoczynkiem. Ciężko oparł się o ścianę, chcąc usiąść, ale wiedząc, że mógłby nie być w stanie się podnieść. Zamknął oczy i próbował ignorować ból jego ciała. Drzwi rozsunęły się i ponownie musiał zmusić się do ruchu.
Jego pukanie było daremne. Wiedział, że Baekhyuna tam nie było. Jeśli Baekhyun chowałby się w swoim mieszkaniu, ignorując jego piorunujące pukania, Chanyeol wiedziałby o tym. Jego serce by mu o tym powiedziało.
Tymczasem jego pierś milczała.
Opadając na ziemię, przegrany i przygnębiony, chciał się poddać. Miał dość. Ból był zbyt wielki. Jego ciało było złamane, jego umysł torturowany, a jego serce było zamknięte w wiecznej, nieprzerywanej ciszy.
Ale Chanyeol podniósł się. Czuł się, jakby był pod wodą. Rzeczywistość opuściła jego umysł, ciężko oddychał, łapiąc niezadowalające, małe ilości powietrza, jego żołądek ścisnął się i groził opróżnieniem się. Zrobił jedyną rzecz, o której mógł myśleć, czyli wyjść z budynku. Wyjął telefon z kieszeni, a łzy spłynęły po jego policzkach na widok pięknego, lśniącego i nieziemskiego Baekhyuna, uśmiechającego się do niego z ekranu blokady. Wytrzymał jazdę windą i w końcu wybiegł z budynku na ostatnie promienie zachodzącego słońca. Łapiąc oddech, złamany i całkowicie wyczerpany, bez wiedzy, gdzie jest Baekhyun. To było zbyt wiele. Kiedy Chanyeol ruszył do swojego auta, wszystko zrobiło się czarne.
Minseok był wyczerpany, kiedy przyjechał do domu. Chciał wspierać Baekhyuna, ale to było tak wyczerpujące. Nic dziwnego, że pije. Minseok sam chętnie by się napił. Wszedł do mieszkania, aby zobaczyć Baekhyuna umytego, ubranego i jedzącego swój ukochany ekspresowy ramen. -Wyglądasz lepiej. -Minseok wiedział, że ta poprawa była ulotna.
-Tak. -Baekhyun wpatrywał się w przestrzeń, w coś, czego Minseok nie mógł dostrzec. -Chciałem iść na spacer, ale tylko tyle udało mi się zrobić.
Minseok naprawdę nie chciał, jednak musiał to zrobić. Położył dłoń na ramieniu Baekhyuna i delikatnie powiedział:-Baek. On przyszedł. -szczypta koloru, która wróciła do twarzy Baekhyuna, szybko zniknęła.
-Jak wyglądał? -Minseok potrząsnął głową.
-Okropnie. Chory. Blady. Wyglądał naprawdę źle, Baekhyun. -Baekhyun zaczął się trząść, ale Minseok kontynuował. -Zabrał obraz. Nie obejrzał go przy mnie. I dał ci to. -Minseok pchnął pen-drive przez stół. Baekhyun wpatrywał się w niego zanim zaczął szukać laptopa Minseoka. -Chcesz być sam? -spytał Minseok.
-Nie. Nie mogę. Proszę zostań. -oczy Baekhyuna błagały, kiedy wsunął urządzenie w laptopa. Był na nim tylko jeden plik. "Piosenka Baekhyuna".
Głęboki, słodki głos Chanyeola wypełnił mieszkanie. Każda zwrotka kuła Baekhyuna w serce. Ciche łzy spłynęły po jego policzkach, kiedy wytrzymywał piękny ból piosenki. Minseok ściskał go mocno, kiedy jego drobne ciało drżało, a płacz wyrwał się z jego gardła.
Minseok trzymał go i bujał, kiedy piosenka leciała i leciała. W końcu wycieńczenie wygrało i ciało Baekhyuna zapadło w ciężki, trzeźwy sen. Minseok cicho przeklinał jego ciężkie ciało, niosąc go do łóżka w gościnnym pokoju. Kładąc go delikatnie na łóżku, oczy mężczyzny otworzyły się. -Tęsknię za nim, Minseok. To zbyt ciężkie. Chcę, żeby wrócił.
-Wiem. -Minseok usiadł i głaskał jego włosy, póki ten spowrotem nie usnął.
Wysunął się z pokoju i nalał sobie zasłużony kieliszek wina. To nie miało sensu. Chanyeol powinien zdrowieć. Cholera, pomyślał Minseok. Nie jestem lekarzem, ale każdy idiota zauważy, że to nie wychodzi na dobre żadnemu z nich. Chanyeol wyglądał okropnie. Kiedykolwiek Minseok widział go z Baekhyunem, wydawał się jak inna osoba. Lśnił miłością, radością, życiem.
Popijał wino, ciężko myśląc. To nie miało żadnego sensu. To było złe. Źle to zrozumieli. Przypomniał sobie rozmowę z Baekhyunem, kiedy ten pierwszy raz spędził czas z Chanyeolem.
-Jego serce nie biło. To jest coś złego. Teraz bije. To jest coś dobrego. Źle to zrozumiałeś.
I piosenkę, którą Chanyeol napisał.
Jeśli pozwoliłbyś komuś kochać cię wystarczająco
Miałbyś wszystko, czego trzeba, aby wyzwolić się
Od całego twojego bólu
Minseok wiedział, że musiał go przekonać. Jutro namówi Baekhyuna na spotkanie z Chanyeolem. Rozłąka jedynie rani ich obu. Musieli to wszystko wyjaśnić. Baekhyun nie był w stanie żyć tak dalej, i tak samo było z Chanyeolem.
CZYTASZ
hush [TŁUMACZENIE]
Fanfiction"Drzwi otworzyły się i zderzyły z Chanyeolem, sprawiając, że jego kawa rozlała się wszędzie, po jego ubraniach, po podłodze. Sprawca tej tragedii, drobny mężczyzna z brąz włosami, pozbierał szybko swoje rzeczy, które także rozsypały się wokół. -Och...