Louis kochał swetry. Podczas pierwszego dnia tygodnia mody w Nowym Jorku było upalnie i myślał o Hamptons albo Grecji, gdzie mógłby nie ubierać niczego i pływać przez godziny, ale nie poddawał się. Był to czas na sweter.
Kilka dni temu dostał świeżą dostawę nowych, zimowych kolekcji, idealnie by ubrać je do pierwszego rzędu.
To było kilka lat temu, gdy zaczął swoją nową rolę w Vogue, kiedy zdał sobie sprawę, że zasady ubierania dopiero co pokazanych kolekcji na kolejny Fashion Week jego nie dotyczyły. W rzeczywistości modowi redaktorzy, celebryci, kupcy i najnowszy dodatek w postaci gwiazd internetu, wszyscy stawali się ofiarami niezwykle szybkiego rytmu mody i byli zmuszani do zakładania na jesienne pokazy ubrania pokazane jedynie pięć miesięcy temu na wybiegu.
Każdego roku w marcu na ulicach Nowego Jorku leżał śnieg i redaktorzy paradowali w sandałach, dostając zapalenia płuc wywołanego odwagą, która była wyrażana crop topami.
Dla męskiej kolekcji, daty były wyznaczone trochę później, przesunięte na styczeń i czerwiec.
Po chwili rozmyślania Louis wywnioskował, że nawet jeśli nie musiał podążać za zasadami ubierania kolekcji na kolekcję, jak lubił nazywać to systemem, prawdopodobnie i tak się na to zdecyduje, tylko po to, by ubrać się szokująco głośno, jak pragnęło jego serce.
W tygodniu mody nie chodziło o wybiegi, ale o to co działo się w cieniu i przed i po pokazach, wszyscy to wiedzieli. Równie dobrze mógł przyćmić bandę wokół siebie.
Jego główną konkurencją był Zayn, zawsze idący krok do przodu. Jeśli była rzecz, jakiej nie brakowało jego najlepszemu przyjacielowi, była to wyobraźnia.
Spojrzał na wspomnianego mężczyznę, obecnie rozłożonego na tylnim siedzeniu ich auta, które wiozło ich na pierwszy pokaz w tym sezonie. Był w pozycji półsiedzącej, szalenie machając swoim zaproszeniem niczym wachlarzem. Zayn miał na sobie pelerynę; grubą, zieloną, wełnianą pelerynę nałożoną na okropnie grubo wyglądający garnitur.
Zdecydował się na cały strój z wybiegu, zamawiając garnitur i pelerynę z katalogu Burberry, tego samego katalogu, który był przeznaczony jedynie dla Louisa.
Peleryna była ciemnozielona, niemalże szmaragdowa z frędzlami i była narzucona na coś, co stało się znane jako wyjątkowe krawiectwo domu mody Burberry. Garnitur, który wybrał Zayn był szafirowo niebieski, prosta marynarka z cienkimi klapami i wszytymi kieszeniami po lewej stronie. Zayn nie miał na sobie pod spodem koszuli i jego klatka piersiowa wyglądała niesamowicie z głębokim dekoltem w kształcie litery V, jego brzuch zakryty przez spodnie z wysokim stanem, które luźno zwisały na jego szczupłym ciele.
Pierwszy raz, gdy Louis miał szansę zamówić cokolwiek mu się podobało z katalogu, który wysłał mu dom mody po tym jak kolekcje zostały pokazane, Zayn był obok niego, oferując porady.
Zawsze wciskał swoje jedno lub dwa zamówienia, uprzejmie wyjaśniając Louisowi, że było lepiej dla ich dwojga żeby nie protestował.
- Nasze obustronne uznanie wobec siebie, kochany redaktorze naczelny, ma swój limit. Czasami muszę użyć środków, którymi dysponujesz dla swoich własnych korzyści - posłał mu oczko, pozostawiając Louisa lekko oniemiałego, ale co więcej, rozbawionego.
Czasami Zayn mówił niesamowite głupoty w trochę zbyt skomplikowanych zdaniach.
- Rozumiesz, że jeśli pójdziesz do jakiegokolwiek sklepu na Piątej Alei, nic nie będziesz musiał płacić, dadzą ci wszystko co wybierzesz i w tym samym czasie podadzą szampana.
Louis wiedział to bardzo dobrze, chociaż nigdy nie musiał stawiać stopy w tych samych sklepach. Od tego byli asystenci i zakupy przez internet.