Grey 1.3

2.2K 170 97
                                    

Tego dnia w biurze zapasy kawy były zwiększone do maksimum, nowa dziewczyna spędzała więcej czasu na bieganiu do Starbucksa, niż przy swoim biurku. Wkrótce zaczęła krwawić przez swoje szpilki, odciski były nie do zniesienia i niemalże przez to ją zwolnił, zirytowany tym jak nie mogła nadążyć za tak maleńką rzeczą, podczas gdy jego życie dosłownie się rozpadało.

Zayn wziął to na siebie, by zrobić gniazdo w biurze Louisa, bo rozumiał go jak nikt inny i nawet jeśli miał genialną fasadę, Zayn mógł go odczytać w ciągu kilku sekund.

Zamiast zwyczajnego przywitania, teraz przekazywał Louisowi jak Louis czuł się danego dnia. Dzisiaj było 'robi się coraz gorzej' z opóźnionym 'martwię się o ciebie' i Louis zlekceważył to, standardowa procedura. Zayn nie naciskał na niego, w zamian siadał na krześle, które uznał za swoje na tyle biura Louisa i otworzył swojego laptopa, cicho nucąc do Florence.

Do teraz wszystkie dni wyglądały dla Louisa tak samo i głównie mógł je rozróżnić jedynie przez paskudną obecność Zayna. Po tym jak Dolce & Gabbana pokazali swoją zimową kolekcję, Zayn nakazał zamówienie wszystkich swetrów z tejże kolekcji. Ubierał je przez cały tydzień, przychodząc do biura dzień w dzień ubrany jedynie w jeden z ohydnych swetrów, krzycząc rzeczy jak 'jestem królową', kiedy miał na siebie sweter z wielką, złotą koroną, albo 'jestem obrazem w obrazie' na drugi dzień, kiedy ubrał się w czerwony sweter z małym nadrukim obrazu na środku.

Louis śmiał się za każdym razem, swetry były naprawdę traumatyczne i Zayn wyraźnie był zbyt dumny, by to dostrzec i na końcu tygodnia jego umysł zadawał sam sobie ciche pytanie o tym, co by się stało, jeśli w jego życiu nie byłoby Zayna? Natychmiast przestał o tym myśleć, zanim rozpadł się na środku swoje biura, po środku Manhattanu, na szczycie świata.

Zabawne jak ten sam górski szczyt był dla niego jak trzeci krąg Boskiej Komedii Dantego, ten, gdzie występowało łakomstwo i zimny deszcz.

Wyłączył swoje myśli i zignorował pytania, z powrotem przybrał maskę, wracając do pracy.

Przynajmniej jego Tumblr znakomicie sobie radził.

Był to wyraźny sukces, jeśli chodziło o jego życiowy plan i poczuł triumf, który wkradał się pomiędzy szczeliny smutku. Był to dzień kto-to-w-ogóle-wiedział-który, odkąd widział twarz Harry'ego, zakaz mediów społecznościowych trwał przynajmniej od miesiąca.

Była nowa struktura w sposobie, w jakim podążał za planem w pracy i jego własnym planem, kiedy był poza biurem. Z każdym nowym biegiem był bliżej maratonu i z każdym dniem jego Tumblr zdawał się osiągać większy sukces. Udostępniał rzeczy regularnie, nie za dużo rzeczy od wewnątrz, zatrzymując to dla Instagrama, ale bardziej misz masz wszystkiego, co go inspirowało, fragmenty ze starych wydań Vogue i zdjęcia vintage, wiersze i czasami nawet celebrytów. Zostało to dobrze przyjęte przez publikę, nawet nazwane przez The Times rewolucyjnym podejściem i szczycił się tym i włożył w to dużo pracy, żeby nie była to jedynie jego strona na Tumblr, ale sposób, by ludzie odwiedzali stronę Vogue i kupowali magazyn, by zdobyć profit nowymi sposobami.

I nawet jeśli było to znakomite, sposób, w jaki normalnie oddychał każdego popołudnia, podczas gdy odhaczał zadania do zrobienia na dany dzień, rano i wieczorem nie miał harmonogramu, z wyjątkiem budzenia się i przygotowania do spania i ta ogromna przestrzeń kompletnie go wyprzedzała. Podczas dnia robił krok do przodu i wieczorem wciąż robił dwa kroki w tył.

Townsend wezwał go na lunch i zjechał na piętanste piętro, by zjeść z pracownikami, tradycja, którą ich szef lubił utrzymywać by pokazać wszystkim poczucie wspólnoty.

Dla Louisa było to śmieszne, nigdy nie czuł silniejszego uczucia hierarchii niż w tym miejscu, ale wygładził swój czarny, kaszmirowy sweter i wsadził go w swoje zamszowe, czarne spodnie, które przywierały do jego ud niczym druga skóra.

...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz