Następnego dnia Louis obudził się do wiadomości składającej się z ciągu emotek słońca od Harry'ego i sprawdzając godzinę zobaczył, że została wysłana kilka minut temu. Była 5:30 rano.
'Nie śpisz?'
Wstał, szczęśliwy, że nie wypił więcej niż jednego tego okropnego, kolorowego drinka, podekscytowany by pójść pobiegać.
Louis zdecydował, że porzuci dziś Central Park i po prostu będzie włóczył się po ulicach zważając na to, że było wystarczająco wcześnie, więc poszedł prosto do garderoby by poszukać najgłośniejsze, neonowe ubrania jakie mógł znaleźć.
Dostał smsa od Harry'ego, gdy wyjmował parę jasnopomarańczowych spodenek do biegania z Nike.
'Myślałem żeby pójść poćwiczyć' i po tym Harry dodał każdą sportową emotkę, którą mógł znaleźć.
Mężczyzna w jego typie. Cholernie niedorzeczne.
'Idę pobiegać, mogę odebrać cię za 20 minut.'
Harry odesłał kilka kciuków w górę.
To było bardzo podobne do komunikowania się z dzieckiem.
Louis ubrał się i szybko zjadł banana z lodówki, więc nie będzie musiał walczyć z chęcią zemdlenia, albo co gorsza, zwymiotowania przed Harrym i wskoczył do samochodu czekającego na niego.
Wzięcie samochodu żeby pobiegać, cóż, to musiała być najbardziej niedorzeczna rzecz jaką kiedykolwiek zrobił.
Zastał Harry'ego czekającego na niego przed hotelem, ubranego w obcisłą koszulkę i czarne shorty, jego włosy związane w koka i RayBany umieszczone na jego nosie. Miał słuchawki, ale jedna zwisała wzdłuż jego klatki piersiowej, podczas gdy poruszał głową w rytm muzyki.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył Louisa.
- Przejażdżka samochodem po to, by poćwiczyć. Z klasą - pachniał jak stokrotki, kiedy przytulił Louisa, jego dłonie błądziły po plecach Louisa dłużej, niż było to konieczne.
- Mieszkam po drugiej stronie miasta, jeśli miałbym tu przybiec, nie miałbym zbyt duży siły by dołączyć do twojej wyprawy - Louis posłał mu uśmiech, gdy wyciągnął z kieszeni swój telefon i przyczepił go do swojego bicepsa.
- Możemy? - kiwnął głową w stronę przejścia dla pieszych znajdującego się przed nimi.
- Prowadź.
I Louis to zrobił, każdy z nich robił własną rzecz, słuchając muzyki i wymieniając się słowem od czasu do czasu. Harry pozwolił, by Louis nadał im tempo i podążał za nim bez narzekań przez ponad pięć mili, zanim Louis dostrzegł, że lekko zaczął zwalniać.
- Chcesz zrobić sobie przerwę? Planowałem robienie tego przez znacznie dłuższy czas.
Harry spojrzał na niego jakby był szalony, ale nie przestał biec, jego policzki były czerwone i pot formował się na jego czole i obojczykach.
- Tak, zamierzam - dyszał i Louis pohamowywał się przed uśmiechnięciem do niego, dobrze wiedząc żeby nie patrzeć z góry na biegaczy walczącymi z trudnościami. - Mogę to zrobić... tylko, tak, biegnij, biegnij.
Uniósł dłoń, jakby próbował odgonić Louisa i ten przytaknął, robiąc mentalną notkę żeby przez następną milę dodać mu więcej otuchy.
- Będzie odrobinę palić, ale potem zrobi się lepiej. Możesz to zrobić - spojrzał na Harry'ego, który wciąż dotrzymywał mu tempa, płytkie oddechy wychodziły z pomiędzy jego warg. - Tylko oddychaj. Co dwa kroki, długi wdech, długi wydech.