- To zdecydowanie nie są redakcyjne komendy. I ty zdecydowanie nie pracujesz. Nie sądzę, że kiedykolwiek widziałem cię niepracującego w tym biurze.
Zayn powinien przestać wchodzić do biura Louisa jakby zarządzał tym miejscem.
Dzisiaj wyglądał wybornie, ponownie decydując się na napad na szafę. Louis rozpoznał marynarkę z tegorocznego sezonu Lanvina. Jego najlepszy przyjaciel domagał się kradzieży połowy damskiej garderoby z zarządzanego przez kobiety (poza ich dwójką) biura Vogue. Jakby dziewczyny nie miały wystarczającej konkurencji, gdy walczyły o burgundowe, wełniane spodenki, gdy tylko były odrzucone po wstępnej sesji do nowego wydania.
Louis spojrzał na Zayna w sposób, w jaki spojrzałby na kolekcję, która jego zdaniem nie byłaby warta by ujrzeć światło dzienne. Zayn, jednakże, nie był ani rozbawiony, ani przestraszony.
- Czy to GQ? Nawracasz się? - Zayn podniósł jeden z magazynów ze stosu, który Louis chciał wyrzucić, ale nie był w stanie tego zrobić od kilku dni. Jego mina była mieszanką zniesmaczenia i kpiny.
- Och, czekaj. Czekaj czekaj czekaj czekaj. Nie, to nie może być to. Czy dorwałeś się do tego - Zayn wskazał palcem na każde wydanie GQ - przez ten czekoladowo-kręcony raj, który cię zmoczył i wciąż nie zrujnowałeś jego kariery i nie sprawiłeś, że przeprowadził się do Singapuru?
Louis zdecydował, że puste spojrzenie było jedynym ryzykiem, które był w stanie tu podjąć.
- O mój Boże - Zayn w połowie pisnął, w połowie szczeknął i kontynuował wydawanie z siebie wysokich dźwięków. Umysł Louisa natychmiast pomyślał o chihuahua.
- To jest najlepszy dzień w moim życiu - wyglądał na tak szczęśliwego, że mógł kichnąć i przypadkowo nacisnąć na spust nieistniejącej broni, którą trzymał przy głowie Louisa. - Mam - kreatywny geniusz zaczął szukać Iphone'a w swojej kieszeni - piosenkę do tego.
Zaczęła lecieć 'Best day of my life' od American Authors.
Zayn opadł na biały fotel od French Heritage stojący przed głównym biurkiem Louisa.
- Jesteś zwolniony.
Louis nawet z tym nie żartował. Mógł zobaczyć połowę piętra Vogue plotkującą o tym, co spowodowało atak śmiechu u Zayna.
- Pogódź się z tym, szefie - Zayn wyraźnie igrał dzisiaj ze swoim szczęściem, kończąc tę myśl puszczeniem oczka i uśmiechem.
Louis był zagubiony, nie będąc pewnym czy odezwać się, czy trzymać buzię zamkniętą. Zdecydował się na to drugie, przypominając sobie ile razy Anna wybierała, by nic nie mówić po to, by przekazać wiadomość jeszcze bardziej jasno.
Ale Zayn się go nie bał. I Louis nie był Anną Wintour. Więc, jak wiele razy przedtem, kiedy byli na studiach i byli nierozsądni lub gdy odbywali staż i byli trochę mniej nierozsądni, ale trochę bardziej pijani pozwolił, żeby jego usta się nie kontrolowały.
- Wiesz, że nie bawię się w miłość, dyrektorze. Tylko tyle możesz mieć bez proszenia przez kogoś o coś w zamian. I on nie wygląda, jakby robił rzeczy połowicznie. Prawdopodobnie kupuje kwiaty swoim jednonocnym przygodom. Dobra wróżka wygladająca jak pieprzony model.
Kompletnie zaskoczona mina Zayna mówiła wszystko.
- Wiesz, że wszedł do przemysłu będąc modelem? Tak właściwie był modelem reklamowym w wieku siedemnastu lat.
- Cóż, nie jest to praktyczne, Harry Styles jest dziwnym człowiekiem - mruknął Louis.
- Gadasz gówno, kiedy kogoś lubisz.