4. Sierpniowy Śmigus-Dyngus

616 34 23
                                    


- Dobrano, Em - żegnała się z przyjaciółką Tonks. - Skoro będziesz tu jakiś czas mieszkać to zapewne zobaczymy się jeszcze, bo przychodzę tu codziennie na herbatkę do Molly.

- To świetnie. Będziemy miały okazję żeby sobie pogadać - rozpromieniła się Ruda. Nimfadora była pod wrażeniem zachowania Emily. Mimo iż Syriusz był wściekły, pani Weasley była jak spetryfikowana, Ron i Ginny chodzili z otwartymi ze zdziwienia ustami, bliźniacy chichotali po kontach, Remus był jakoś dziwnie spięty, a Emily do końca nie wiedziała o co im wszystkim chodzi to i tak uśmiechała się do wszystkich i zachowywała jakby nic się nie stało.

Dora dobrze wiedziała, że po niej zawsze widać jak ją coś gryzie. Jednak jej przyjaciółka zawsze była tak samo radosna i uśmiechnięta. Nawet, a może szczególnie wtedy, kiedy jej samej chciało się płakać. Nimfadora dobrze wiedziała, że to głównie dlatego, że kiedy po śmierci rodziców trafiła do swojego wuja i Molly nie chciała być dla nich ciężarem. Dlatego ciągle się uśmiechała, pomagała jak mogła i udawała że wszystko gra. Jednak wiedziała od Ferda i Georga, że Emily co noc płakała.

Tak wielu ludzi się załamuje po małym potknięciu, a tą dziewczynę spotkało tyle złego, a mimo to nie użala się nad sobą. Wręcz przeciwnie. Ona pociesza wszystkich naokoło. Zawsze pomaga...

Z taką właśnie myślą Dora wyściskała Emmę i weszła do kominka.

- Dobranoc, Emily - powiedział szorstko Remus. Aż czuć było dystans jaki wkradł się między nich.

- Dobranoc - odparła cicho dziewczyna z jedynie cieniem wcześniejszego uśmiechu. Kiedy również Remus zniknął w zielonych językach ognia Emily udała się jak najkrótszą drogą do sypialni. Po dzisiejszym dniu jedyne o czym marzyła to otulić się ciepłą kołdrą przespać kilka dni, jednak niestety na to nie mogła sobie pozwolić. Na schodach spotkała Ginny i Hermionę. Zmusiła się do uśmiechu.

- Gdzie idziesz, Emily ? - spytała z troską młodsza Weasleyówna.

- Spać. W końcu muszę jutro wcześnie wstać, ale wy jeszcze sobie posiedźcie i pogadajcie. Wiesz, że mam twardy sen - skłamała. Sen miała lekki jak mało kto. Od zabójstwa matki budził ją najmniejszy szmer, ale nikt o tym nie wiedział. Po co miałaby im przyszywać kłopotu?

– A i nie zapomnijcie się wyspać też za mnie. – dodała pogodnie. Uśmiech był oczywiście wymuszony. Nie miała ani siły, ani powodów żeby się uśmiechać. Jednak Gryffonki nie zauważyły tego. Co Emily przyjęła z ulgą.

- Dobranoc, ciociu! Dobranoc, wujku! Dobrej nocy, chłopaki! – rzuciła tylko i nie czekając na odpowiedź powlekła się na górę.

Szybko się przebrała i umyła. Położyła się do ciepłego łóżka i opatuliła kołdrą. Pachniała dokładnie tak jak dawniej, kiedy była mała. Ktoś inny by powiedział że „pachniała domem", ale nie Emily. To nie był jej dom. To był dom Ginny, Rona, Charliego, Billa, bliźniaków i Państwa Weasley, ale nie jej. Ona nie miała domu. Co chwila się gdzieś przeprowadzała. Co chwilę mieszkała w nowym miejscu. Jedyne miejsce, które mogłaby nazwać swoim domem był Hogwart, ale bynajmniej nie wieża Gryffindoru jakby można było mylnie przypuszczać. Były nim lochy, a dokładniej sala od Eliksirów i komnaty ich Mistrza, w których przesiadywała niemal cały czas, kiedy jeszcze uczęszczała do szkoły. Głównie dlatego postanowiła wrócić do Hogwartu. By znów poczuć się jak w domu. Przy Grimmauld Place mimo iż miała Syriusza nie czuła się jak w domu. Był ogromny i Emily często zdarzało się tam zgubić. Poza tym często musiała się kłócić ze Stworkiem, który nawet nie udawał że ją lubi, albo chociaż toleruje. O szacunku już nie wspomnę. Zawsze mówił o niej „Zdrajczyni krwi! Jest tylko jedną z Pań Panicza Blacka. Nie zasługuje na ten zaszczyt." Sama myśl o tym paskudnym, wrednym skrzacie wprawiła ją w jeszcze gorszy nastrój.

Przeszłość ma wielkie bursztynowe oczy - Tajemnice Severusa Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz