18. Jak James Potter

458 33 7
                                    

Była już pora kolacji. Emily pojawiła się na niej spóźniona w towarzystwie reprezentacji Gryffindoru i Slytherinu w Quidditchu. Wszyscy włącznie z nauczycielką byli spoceni i uśmiechnięci, rozmawiali ze sobą z podnieceniem. Młoda nauczycielka zanim ruszyła do stołu nauczycielskiego, szturchnęła z rozbawieniem blondwłosego Szukającego i powiedziała.

- Gratuluję. Tym razem ci się udało. Ale ja się jeszcze odegram, młody.

- Następnym razem też cię pokonam - odparł chłopak z uśmiechem, a ruda roześmiała się w głos.

- Chciałbyś - odparła z udawaną pogardą i ruszyła do stołu nauczycielskiego.

Miała rozwiane, nastroszone jeszcze bardziej niż zwykle włosy, rumieńce na piegowatych policzkach, obtarte kolana, dziury w rajstopach i ten znany doskonale Severusowi błysk w oku. Nietoperz omal nie uśmiechnął się na ten widok. Przez ostatnie tygodnie wydawała mu się taka zestresowana, taka dziwnie poukładana. Odkąd ją poznał liczył, że kiedyś coś takiego nastąpi, ale kiedy nastąpiło, zrozumiał, że nie taką ją lubi, tylko taką jaka była od początku. Dzisiaj najpierw w jego gabinecie, jak tańczyła i w końcu teraz po grze w Quidditcha wróciła jego Emily. Nie ta, która stresuje się ślubem, martwi o to, co Black powie, czy będzie zazdrosny, nie ta, która na siłę stara się być dorosła.

- Na brodę Merlina! Emily, co ci się stało? - spytała zaskoczona Minerwa.

- Och, nic takiego - odparła jej beztrosko Emma. - Namówili mnie, żebym zagrała z nimi mecz.

- Niesędziowany? Przecież to nielegalne. Komuś mogło się coś stać - zwróciła jej w zasadzie słusznie uwagę McGonagall.

Severus aż się skrzywił na jej słowa i wywrócił wymownie oczami. Nie dość, że psuła mu chwilę nostalgii, to jeszcze dramatyzowała jak zwykle.

- Już nie przesadzaj. Przecież panna Weasley jest nauczycielką i nie ośmieliliby się przy niej na niebezpieczne zagrania - wypalił Nietoperz i dopiero po fakcie, zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. Zaskoczona ruda natychmiast się odwróciła i spojrzała swojemu byłemu nauczycielowi z niedowierzaniem w oczy. Uśmiechnęła się do niego ciepło, spuszczając z lekkim zawstydzeniem wzrok.

- Widzę, że nic się nie zmieniło. Dalej jej bronisz nawet, jak ewidentnie coś przeskrobie - odparła zirytowana starsza kobieta, a Snape znów wywrócił lekceważąco oczami.

- Uspokójmy się najlepiej - zainterweniował Slughorn. - Ważne, że nic się nikomu nie stało... – dodał, nie wiedząc za bardzo, co powiedzieć. Spojrzał na Severusa karcąco. Miał w tym momencie zapytać, czego z jego wykładu na temat nieniszczenia związku Emily i Syriusza nie zrozumiał.

McGonagall prychnęła tylko wściekła pod nosem.

- Gdzie znowu zniknął Albus? - spytała poirytowana.

Faktycznie dyrektor ostatnio niezwykle rzadko pojawiał się na wspólnych posiłkach.

McGonagall chyba postanowiła go odszukać i opowiedzieć mu o swoich obiekcjach, bo niedługo po tym pytaniu wstała i wyszła z Wielkiej Sali.

- Dziękuje, panie profesorze - rzuciła rudowłosa, gdy tylko McGonagall zniknęła z pola widzenia.

- Daj spokój, Weasley. Zrobiłem to dla własnego dobra. Ona by tu narzekała kolejne dwadzieścia minut i... - zaczął obojętnym tonem, ale nie skończył, bo nagle poczuł, jak jej usta nieśmiało dotknęły jego policzka.

- Nie musi się pan tłumaczyć. Po prostu dziękuję - powiedziała z niewinnym uśmiechem.

Snape zupełnie nie wiedział, jak się zachować. Slughorn natomiast doskonale wiedział i już po chwili jego dłoń wylądowała na jego czole. Nie był pewien, czy Severus robi to celowo, czy wychodzi mu to przypadkiem, ale czuł, że to początek końca. Jednak nie spodziewał się, że wszystko nastąpi tak szybko i będzie takie gwałtowne.

Severus siedział w swoim gabinecie, zastanawiając się nad dzisiejszym dniem. Był okropnie intensywny i wręcz przepełniony pewnym małym irytującym stworzeniem. Najpierw wściekł się na Pottera, bo jeden ze Ślizgonów doniósł mu, że śledzi Weasley, potem te tańce z nią w jego gabinecie, to jak go prawie pocałowała i nie był pewien, czy cały czas żartowała, czy w pewnym momencie nie, nie wiedział w sumie, czy by tego chciał czy nie, zastanawiał się, czy to nie jest jakaś jej ucieczka, żeby nie brać ślubu, bo kiedy o nim mówiła, nie wydawała się zbyt szczęśliwa. Stwierdził, że jak była młodsza, było mu z nią o wiele łatwiej. Później wejście Slughorna, to co powiedział o Emily i Syriuszu. Może się mylił. Może wmawiał sobie, że ona jest nieszczęśliwa. Może po prostu boi się mu opowiadać o ślubie, bo błędnie myśli, że jest zazdrosny.



A ten pocałunek w policzek. I to na dodatek publiczny? Przecież wszyscy to widzieli. Dokładnie widział, jak wywalili oczy, a Zabini aż zakrztusił się jedzeniem. Co to miało znaczyć? Przyjacielski gest? Wcześniej tylko raz mnie tak całowała, w dzień swoich siedemnastych urodzin, jak była pijana po imprezie w mugolskim Londynie. Ja już sam nie wiem, co tu się dzieje...



Severus spojrzał na leżącego przed nim Proroka Codziennego i białą kopertę z napisanym odręcznie dość zgranym charakterem pisma jego imieniem i nazwiskiem. Leżały tu, odkąd rano dwie sowy je przyniosły. Zdecydowanie bardziej ciekawiła go koperta niż brednie, jakie ostatnio wypisywał Prorok.

Wyciągnął z szuflady biurka mały nożyk i delikatnie z chirurgiczną wręcz precyzją rozciął kopertę. Znajdowało się w niej zaproszenie, jeśli wierzyć złotemu napisowi na białym kredowym papierze z delikatnym, minimalistycznym kwiatowym wzorem przy jednym rogu. Snape podejrzewał, co to za zaproszenie, jednak otworzył je. Jego oczom ukazała się schludnie napisana notatka:



„Syriusz Black i Emily Weasley

serdecznie zapraszają Severusa Tobiasza Snape'a wraz z osobą towarzyszącą na swój ślub,

który odbędzie się 2 stycznia o godzinie 12:30 w Norze."



Natomiast u góry kartki nad zgięciami widniało ruchome zdjęcie Emily i Syriusza, którzy tańczyli razem w jakiejś altance. Wyglądali na bardzo szczęśliwych, Weasley cały czas się uśmiechała.

W oczach Severusa zabłyszczały łzy. Nie miał wątpliwości, że to Black wysłał zaproszenia, bo Weasley miała okropne pismo, jeszcze dzisiaj mówiła mu, że nie wie, kiedy dokładnie jest ślub, poza tym wiedział, że to zdjęcie nie jest przypadkowe i nie zdziwiłby się, jakby tylko on dostał zaproszenie ze zdjęciem tak łudząco podobnym do tego z zaproszenia na ślub Lily i Pottera.

Snape był w stanie znieść naprawdę wiele, ale to już był cios poniżej pasa. Dobrze wiedział, że Black w odróżnieniu od Remusa wie, że to nie jest tak, że lubi Emily dlatego, że pod jakimś tam względem jest podobna do Lily, bo poza wyglądem były tak różne, jak to tylko możliwe. Lubiły całkiem inne rzeczy, całkiem inaczej tańczyły, Lily była dumna, dostojna, pełna gracji, ambitna, zorganizowana, a przy tym bardzo pogodna i zawsze miła dla wszystkich, a Emily na przemian krzyczała, śmiała się, płakała, tańczyła, ganiała go z kociołkiem pełnym wody, całowała nagle w policzek, potem udawała, że nic się nie stało, potem była dla niego aż za miła, a za chwilę obrażała się o coś, wiecznie się spóźniała albo była sporo przed czasem, z nią nigdy nie było nic wiadomo. A najważniejszą różnica między nimi była taka, że to on chciał utrzymywać kontakt z Lily i go pogłębiać, a przy Emily było na odwrót. To ona tego chciała i to nawet nie, że bardziej jej zależało tak jak jemu przy Lily, tylko Emma przez pierwszych kilka lat narzucała mu wręcz swoje towarzystwo i do tej pory niemal błagała czasem o jego uwagę. Evans nigdy by tego nie zrobiła.

Black to doskonale wiedział, bo zbyt dobrze znał je obie. Wiedział również, co je łączy. Otóż prawda była taka, że jak różnych relacji by z tymi rudymi Gryfonkami nie miał, były to jedyne dwie osoby, które kiedykolwiek były z nim blisko. To zdjęcie to był dla Nietoperza jasny przekaz „zabiorę ci ją tak, jak James zabrał ci Lily" i czegokolwiek Severus nie czułby do Weasley, to nie chciał, żeby ktoś mu ją zabrał. Czasem naprawdę jej nie znosił, ale była jedną z niewielu osób, która go tolerowała i była czasem dość śmieszna przez swoje roztrzepanie, poza tym broniła go przed innymi, co było zarazem dziwne, ale i trochę miłe, bo wcześniej musiał radzić sobie sam. No i Snape miał wrażenie, że jego życie, jak ona jest w pobliżu jest jakby trochę mniej beznadziejne. Ktoś mógłby powiedzieć, że po ślubie też będzie mógł z nią spędzać czas i skoro nie żywi do niej żadnych uczuć, to nie ma się co martwić, ale Severus za dobrze znał Blacka, żeby nie domyślić się, że zrobi wszystko, żeby ją od niego odsunąć jak najdalej.

Mistrz eliksirów usłyszał pukanie do drzwi. Nie miał ochoty się z nikim widzieć w tym momencie. Podszedł więc do drzwi z zamiarem uchylenia ich i powiedzenia grzecznie, że ma przyjść jutro. Teoretycznie, mógłby krzyknąć to zza biurka, bo podejrzewał, że to Malfoy i Zabini, którzy mieli do niego dzisiaj przyjść, ale wolał zobaczyć, kto to na wszelki wypadek, jakby to było coś naprawdę poważnego.



*****

- Pani profesor! Profesor Weasley! Pani profesor! – krzyczał, ile sił w płucach Zabini, biegnąc do stojącej na końcu korytarza młodej, rudej kobiety rozmawiającej, z jakimś młodym Puchonem. - Musi pani ze mną pójść. Jakby znikąd pojawił się jakiś facet, wszedł do gabinetu profesora Snape'a i usłyszeliśmy jak się na siebie wydzierają, ale drzwi są zaryglowane. Zaklęcia nie działają na nie wcale - wysapał, wyglądał na naprawdę wystraszonego.

Natychmiast pobiegli w stronę lochów. Emily miała kiepskie przeczucie.

- Ten mężczyzna... Jak on wyglądał? – spytała, gdy byli już niemal pod gabinetem opiekuna Slytherinu.

- Bo ja wiem... Około czterdziestki, dość długie, czarne włosy, kilkudniowy zarost. Chyba się znali wcześniej - wydusił Zabini.

Kiedy dotarli wreszcie na miejsce usłyszeli głośne bluzgi rzucane dobrze znanym Emily głosem i zobaczyli Draco szarpiącego się z drzwiami rzucającego na nie bez przerwy Alohomorę.

Młoda nauczycielka nie wiedziała, co ma zrobić. Bardzo bała się o profesora Snape'a. Wiedziała, jaki Syriusz jest porywczy i podejrzewała, że prawdopodobnie Harry jednak do niego poszedł i to jest powodem tej niezapowiedzianej wizyty, a przynajmniej tak wnioskowała po bluzgach, które słyszała zza drzwi i to jej zdecydowanie nie uspokajało, a znajomość powodów jego wizyty, także niczego nie ułatwiała.

- Syriusz, otwieraj! – wrzasnęła, waląc pięścią w drzwi. - Słyszysz mnie?! Otwieraj natychmiast!

Nagle zapanowała cisza.

- Odsuńcie się - rozkazała Draco i Zabiniemu, wyciągając różdżkę i modląc się w myślach, żeby dobrze pamiętała, że to nie jest ściana nośna. - Bombarda maxima!

Natychmiast nastąpił wybuch i zniknęła połowa ściany, odsłaniając im gabinet Opiekuna Slytherinu. Syriusz klęczał nad leżącym nieruchomo na posadzce Severusem. Black wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jakoś się wytłumaczyć, ale Emily wystarczył widok jego zakrwawionych rąk.

- Dobry Merlinie... - wyszeptała i podbiegła natychmiast do swojego byłego nauczyciela. - Profesorze Snape. Panie Profesorze! – mówiła, potrząsając nim lekko. Mężczyzna zdecydowanie nie wyglądał najlepiej, całą twarz miał we krwi, jego nos był ewidentnie złamany, a sam pobity był nieprzytomny.

- Czy ty jesteś normalny?! - wrzeszczała Ruda na Blacka. - Wynoś się stąd natychmiast! Wynoś się! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć! - wydarła się na niego, a po jej policzkach płynęły łzy. - Zabini, wezwij panią Pomfrey. Szybko.

- Zdradziłaś mnie. Na jaką reakcję liczyłaś? Jak mogłaś mi to zrobić tuż przed naszym ślubem i jeszcze teraz robisz z siebie i tego śmiecia ofiarę?

- Czy ty upadłeś na głowę? Nie zdradziłam cię nigdy! Nie wiem, co ci Harry powiedział, ale ja byłam u Snape'a, bo się o niego martwiłam i okazało się, że miałam rację. Jak przyszłam był kompletnie nawalony i zawlokłam go do łóżka, bo nie chciałam, żeby spał w fotelu - wyznała narzeczonemu ruda.

Syriusza aż zatkało. Przypuszczał, że się przyzna, bo w sumie teraz, kiedy wszystko się wydało, czemu miałaby kłamać? Jednak tego, co powiedziała, się nie spodziewał.

- Emily, ja... - zaczął, jednak nie dane mu było się wytłumaczyć, przeprosić, ani nic więcej się dowiedzieć.

- Po prostu stąd wyjdź - rozkazała chłodno, przenosząc wzrok ze swojego byłego nauczyciela na swojego narzeczonego.

Przez tę chwilę, kiedy obdarzyła go spojrzeniem, w jej oczach dostrzegł ból i szczere rozczarowanie. To spojrzenie sprawiło, że poczuł się naprawdę źle. Czy założył, że go zdradziła przez to, że on sam ją zdradzał i dlatego myślał, że ona też była w stanie to zrobić?

Dziewczyna niemal od razu przeniosła z powrotem wzrok na nieprzytomnego mężczyznę i pogłaskała go czule po policzku.

- Panie profesorze... - wyszeptała łamiącym się głosem.

Ręce jej się trzęsły z przerażenia, a po policzkach płynęły hektolitry łez. Wyglądało na to, że Syriusz go zaskoczył, bo różdżka Severusa leżała na biurku i podejrzewała, że jej narzeczony używał tylko siły, co było dobrą wróżbą, jednak jej umysł tylko częściowo to zauważał, bo reszta zbytnio była skupiona na przerażeniu, jakie czuła, żeby zauważyć, że powinien wyjść z tego bez szwanku. Wtedy zobaczyła, jak leżący wcześniej nieruchomo mężczyzna, ściągnął brwi, a jego twarz przybrała pełen bólu i niezadowolenia grymas. Snape zaczął natychmiast kaszleć, Emily szybko pomogła mu się podnieść do pozycji siedzącej. Mężczyzna splunął na posadzkę krwią, po czym przetarł usta mankietem, zawadzając przy tym niestety o nos. Zaklął cicho, krzywiąc się z bólu. Dopiero wtedy otworzył oczy i zobaczył siedzącą koło niego zapłakaną dziewczynę.

- Co tu robisz, Weasley? - spytał wciąż nieco zdezorientowany z powodu chwilowej utraty przytomności.

Nie słysząc odpowiedzi, rozejrzał się naokoło. Zobaczył zdemolowane drzwi oraz część ściany i stojącego na korytarzu przerażonego i zdezorientowanego Draco. Zaczęli się powoli schodzić inni uczniowie zaniepokojeni wybuchem. Severus powoli sobie przypominał, co się stało zanim, stracił przytomność.

- Gdzie Black? - spytał.

- Wyrzuciłam go stąd, od razu, jak udało mi się tu dostać - wydukała. - Jak się pan czuje? Panie profesorze, ja nawet nie wiem, jak mam pana przepraszać...

- Boli mnie, Weasley, a jak mam się do cholery czuć? - warknął na nią. - Uspokój się, Weasley. Jeszcze tylko twojej histerii mi tu brakuje... - dodał jak zwykle sympatyczny i uroczy Severus. - To Potter mu napaplał jakichś bzdur, które usłyszał od kogoś tam jeszcze innego i ten idiota stwierdził, że świetnym pomysłem będzie zamiast pogadać z tobą, czy go zdradzasz, rozkwasić mi twarz. Dokładnie jak przypuszczałem.

- J-ja przepraszam... Nie wiedziałam, że rozmawiali i nie spodziewałam się, że Syriusz... - zaczęła.

- Nie? A ja owszem. Jego mózg kurzy się od ponad dwudziestu lat. Czemu miałby go teraz nagle użyć? - odwarknął, a w jego zazwyczaj lodowatym głosie dało się wyczuć złość.

Nie był wściekły na Blacka. Spodziewał się dokładnie tego po nim. Był wściekły na siebie, że nie podszedł do drzwi z różdżką w ręku, był wściekły, że dał się podejść, był wściekły, że dał się pobić Blackowi tak, jakby byli znowu w szkole, był wściekły, że Weasley musiała go uratować, bo on sam nie dał rady, był wściekły, że widziała go w takim stanie. Nienawidził, kiedy ktokolwiek widział go słabym, a ona już w szczególności. Czuł wtedy wprost nieopisany wstyd. Była jedyną osobą, która uważała, że jest kimś i obsesyjnie wręcz chciał, żeby miała go za niepokonanego, za bohatera, za kogoś, kim zawsze chciał być i nie zważał kompletnie na to, że ona nigdy nie dała mu odczuć, że zmieniła, co do niego zdanie pomimo wielu lat ich znajomości, pomimo jego ciągłych problemów z alkoholem, które nie tak dawno mogła zobaczyć w całej okazałości, czy tego, że jej narzeczony tak łatwo go pobił. To do niego nie docierało, nie wierzył w to, bo za bardzo przerażała go myśl, że Weasley może zobaczyć, kim jest naprawdę albo kim sam myślał, że naprawdę jest.



*****

Severus siedział na łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Zanim się tam dostał, zdążyło mu już spuchnąć pół twarzy. Chociaż udało mu się uciec z gabinetu, zanim zebrał się tłum, to zdążyli po drodze spotkać jeszcze kilku dodatkowych uczniów, którzy obracali się za nimi zaskoczeni. Na szczęście Pottera nie był wśród tych na korytarzu ani pod jego gabinetem, bo Snape najpewniej udusiłby go na miejscu, pomimo bólu, jaki odczuwał w całym ciele.

Pomfrey po szybkich oględzinach uznała, że ma złamany nos, kość policzkową, dwa żebra, podbite oko i kilka mało znaczących potłuczeń. Mimo jego niezadowolenia Weasley nie odstępowała go na krok.

- Niestety kość w nosie jest nieco przesunięta, więc to może być naprawdę nieprzyjemne - oznajmiła starsza kobieta, a ruda natychmiast złapała go za rękę, czym zaskoczyła go kompletnie, po czym zaczęła ją ściskać nerwowo, jakby to ona się stresowała bólem bardziej od niego. Nietoperz był już dość przyzwyczajony do odczuwania wszelakiego bólu. Częściowo przez swojego ojca, kiedy był mały, a częściowo przez herbatki u Czarnego Pana. Wiedział, że nie ma czym się teraz już stresować, bo poboli chwilę, a potem będzie o wiele lepiej niż teraz. Jednak nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś przy tym był, a już na pewno nie do tego, że ktoś się tym przejmował i że ktokolwiek trzymał go za rękę. Nie wiedząc, jak zareagować na nową dla niego sytuację, Severus wyrwał swoją dłoń z jej uścisku.

- Nie jestem dzieckiem, żeby mnie za rękę trzymać przy nastawianiu nosa - warknął na nią obruszony.

- Przepraszam - odparła tylko, cicho spuszczając speszona wzrok.

Korzystając z jego chwili nieuwagi, pielęgniarka rzuciła odpowiednie zaklęcie i mężczyzna poczuł okropny ból rozchodzący się na całą twarz. Prawdą było, że nigdy nie miał nastawianego nosa i zrastania kości, więc nawet nie przypuszczał, że może to tak boleć i że to nie jest tylko moment, tylko chwilę to trwa. Przeklinając cicho, zacisnął dłonie na prześcieradle łóżka, jednak nie wydał z siebie żadnego, nawet najcichszego dźwięku. To by było poniżej jego godności. Po naprawdę bardzo krótkiej chwili, poczuł, jak czyjeś palce delikatnie głaszczą go po ręce. Przypuszczał, że wie czyje, bo poza nim i Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym była tylko jedna osoba, ale w tym momencie był zbyt zajęty bólem, który właśnie odczuwał, żeby ją znów zrugać za traktowanie go jak dziecko.



*****

Draco szedł przez korytarz wciąż w ciężkim szoku po tym, co zobaczył. Wiedział, że Emily niedawno się zaręczyła, dużo mu wcześniej pisała, jak była w Rumunii o mężczyźnie, z którym jest w związku, ale nie wiedział, że jej narzeczonym jest ten morderca, Syriusz Black, o którym tak wiele mógł przeczytać kilka lat temu z Proroka Codziennego, aczkolwiek to by wyjaśniało, dlaczego nigdy go nie poznał. Jednak wciąż kompletnie nie rozumiał, czemu jej narzeczony tak okropnie nienawidził Snape'a, nie rozumiał dlaczego go aż tak pobił, co znaczyło "ten idiota stwierdził, że świetnym pomysłem będzie zamiast pogadać z tobą, czy go zdradzasz, rozkwasić mi twarz" i co z tym wspólnego miał Potter. Myślał, że Emily mówi mu wszystko, ale jak widać ona też miała przed nim sekrety.

Na końcu korytarza nagle pojawiły się drzwi, blondyn wszedł przez nie do dużego zagraconego pomieszczenia.

- Spóźniłeś się - usłyszał ewidentnie niezadowolony kobiecy głos.

- Wiem - odparł tylko i podszedł do kasztanowłosej Gryfonki siedzącej w otoczeniu setek książek naprzeciwko starej szafy.

- Jeśli dobrze pójdzie i nie będziesz się wiecznie spóźniał, to skończymy przed wiosną - odparła obojętnie.

- Granger, możesz mi uwierzyć bądź nie, ale tym razem miałem powód.

- Oświeć mnie, Malfoy, co jest ważniejsze niż misja, którą powierzył nam Dumbledore? – spytała, odrywając wzrok od książki i przenosząc na niego.

- Snape został pobity – wyjaśnił, uznając, że skoro Potter miał z tym coś wspólnego, to Granger może coś wiedzieć, czego on nie wie.

- Co? - Gryfonka wytrzeszczyła oczy. - Ale jak? Przez kogo? Śmierciożercy są w Hogwarcie? - wyglądała na naprawdę przerażoną, sięgnęła po różdżkę.

- Nie rozśmieszaj mnie, Granger - prychnął. - Czy gdyby tu byli, to mówiłbym ci o tym tak spokojnie? Nie wiem jak, ale w zamku pojawił się Syriusz Black. Podobno Potter miał z tym coś wspólnego... Wiesz coś o tym? – spytał, chociaż patrząc na jej minę, kiedy to mówił widział, że zdecydowanie wie, co tu się dzieje.

- O boże... Mówiłam Harry'emu, żeby nie szedł z tym do Syriusza, bo to nie jego sprawa - powiedziała jakby do siebie.

- Mów jaśniej, Granger – warknął, tracąc powoli cierpliwość. - Co nie jest jego sprawą?

- Syriusz jest ojcem chrzestnym Harry'ego i oni są w dość bliskiej relacji i jak Harry zobaczył profesor Weasley idącą do gabinetu profesora Snape'a w nocy, zdenerwował się. Jakiś tydzień temu na lekcji publicznie zasugerował, że Profesor Weasley spiskuje ze Snape'em przeciwko Zakonowi... - zaczęła, ale Ślizgon przerwał jej.

- Co?! Czy jego już do reszty pojebało? Emily i Śmierciożercy? Przecież to więcej niż niemożliwe - podniósł aż głos oburzony głupotą Wybrańca.

- Ja wiem, tłumaczyłam mu, że to bardzo krzywdzące i że nie ma na to dowodów, ale on się uparł. Powiedział jej, że albo spiskuje ze Snape'em albo ma z nim romans, bo, jak dla niego, innej opcji nie ma.

- Co?! To przecież niedorzeczne!

- Snape się strasznie wkurzył i wezwał Harry'ego do swojego gabinetu. Nie wiem, co dokładnie mu powiedział, ale po tym Harry uznał, że na pewno mają romans, bo on za bardzo ją broni. Ron nawet nie chciał tego słuchać, ja mu mówiłam, że to czy mają, czy nie, to nie jego sprawa, ale on obsesyjnie szukał dowodów, żeby iść do Syriusza, jednak nie znalazł. Nie mam pojęcia, czemu w końcu do niego poszedł.

- Potter jest kompletnym idiotą. Nawet nie przypuszczałem, że aż takim. Przecież oni się przyjaźnią, odkąd pamiętam. Przyjaźnią i tyle. Zresztą... – westchnął, uspokajając się nieco. - To i tak teraz nieważne, bo Emily, jak to wszystko zobaczyła, nawrzeszczała na Blacka i kazała mu się wynosić z jej życia.

Hermiona westchnęła tylko.

- Następne zebranie jest za dwa dni. To będzie sympatycznie – odparła, wzruszając ramionami. - A co ze Snape'em?

- Pomfrey powiedziała, że się wyliże. Emily z nim została na nastawianie nosa - odparł siadając koło Gryfonki.

- Ałć... Czytałam o tym ostatnio z powodu zajęć na OPCMWP. Podobno bardzo nieprzyjemne.

- Kto w ogóle wymyślił tę nazwę? - spytał Draco już nieco pogodniej.

- Nie mam pojęcia. Może Snape, żeby uczniowie męczyli się nawet przy wymawianiu nazwy jego przedmiotu - odparła dziewczyna z rozbawieniem.

Draco prychnął śmiechem.

- O tak, to w jego stylu - odparł z rozbawieniem.

Nie rozumiał, jak to się dzieje. Nigdy nie lubił Granger. Miał ją za zarozumiałą, przemądrzałą, głupią, nadgorliwą, no i była szlamą, a na dodatek przyjaciółką Pottera, ale teraz jak z nią zaczął spędzać więcej czasu przez zadanie dla Zakonu, zauważył, że bywa czasem nawet zabawna i paradoksalnie podczas tych wielu godzin, kiedy naprawiali razem tę szafę, czuł się najlepiej, najswobodniej, prawie zapominał wtedy o presji, jaką nakładał na niego ojciec i o zadaniach dla Czarnego Pana.

- To na czym utknęłaś? Bo nie sądzę, żebyś te wszystkie książki przeglądała dla zabawy. Chociaż z tobą, to w sumie nie wiadomo... - rzucił pogodnie, posyłając jej ledwo widoczny uśmiech.

_________________________

Bardzo się cieszę, że mamy już 1k wyświetleń! ^^ Powoli wraz z @Serena2237  zabieramy się za poprawianie rozdziałów od początku. Już nie długo będziemy na bierząco, więc cierpliwości, ale za ten czas mam nadzieję, że osiemnastka przypadła wam do gustu.

Do zobaczenia za tydzień.

Melania Zabini

Przeszłość ma wielkie bursztynowe oczy - Tajemnice Severusa Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz