11. Nie tak miało być

457 27 43
                                    





Nie odezwała się więcej. On także. Po prostu siedzieli obok siebie każde pogrążone we własnych rozmyślaniach. Severusowi nie przeszkadzało to. Lubił ciszę. Nie wiedział jednak, że ta rozgadana, zawsze uśmiechnięta Gryffonka jest do niej zdolna.

Pomylił się. I to bardzo. W tym miejscu była jakaś taka inna. Spokojna, cicha... Nie śmiała się, nie robiła głupot, nie próbowała się z nim wykłócać. Zachowywała się jakby to miejsce było dla niej inne od wszystkich, święte. Mężczyzna nie przypuszczał, że coś możne być dla niej tak ważne, ale myślał, że to chyba nie chodziło stricte o miejsce, lecz o osobę. Czyżby ojciec był dla niej aż tak ważny?

Siedziała tam obok niego, oczy miała zamknięte, twarz spokojną i łagodną, jej rude loki delikatnie tańczyły na wietrze, a jej usta układały się w delikatny uśmiech, pełen spokoju i ukojenia. Była taka spokojna...

Severus starał się na nią nie patrzeć... Nie przeszkadzać jej. Patrzył więc przed siebie na otaczajcie go miejsce. Jego uwagę przykuło masywne drzewo rosnące po drugiej stronie jeziorka. Wyryte w nim było serce, a w środku napis: "M.B. + B.W." Nieco poniżej, u dołu serca widniał kolejny napis: "1935r. - ∞". Poniżej, w korzeniach drzewa leżało zdjęcie jakichś ludzi, jednak Seveus nie widział go dokładnie. Wyglądałoby to jak zwyczajne drzewo jakichś zakochanych gdyby nie jeden szczegół, który przykuł uwagę Severusa, a mianowicie lina zawieszona na najgrubszej gałęzi tego drzewa. Nie taka zwykła lina, lecz lina z pętlą u dołu, taka... taka... taka jak dla samobójców. Severus nie wiedział kim jest M.B., ani B.W., ale był pewien, że ich historia nie skończyła się happy endem.

Chciał odwrócić wzrok, nie patrzeć na to drzewo, ale jego oczy go nie słuchały i uciekały w tamtą stronę. Nie rozumiał jak Emily może być taka spokojna, kiedy naprzeciw niej stoi to cholerne drzewo. Prawie równo z tym jak to pomyślał dziewczyna otworzyła oczy. Patrzyła na nie. Jej oczy nieco posmutniały, zalśniły w nich srebrzyste łzy. Gdy już myślał, że się rozpłacze, ona uśmiechnęła się, choć oczy wciąż miała przeszklone. Wyglądało to tak jakby żegnała się z przyjaciółmi, starymi znajomymi.

- Myślę że musimy już iść. Zaraz zaczną nas szukać - odezwała się szeptem, jakby nie chciała niszczyć panującej tu ciszy i aury spokoju.








*****


Gdy weszli ponownie do namiotu starych, wiecznie niezadowolonych ciotek już nie było, a reszta, która pozostała była już mocno wstawiona. Skąd ta pewność zapytać by można.... Stąd że wuj Edgar tańczył z żonami swoich obojgu synów na raz i śpiewał na cały głos piosenkę o Molly Malone.

Mistrz Eliksirów zrobił minę jakby połknął kilo cytryn, a Emily widząc swoją rodzinę i minę Snape'a roześmiała się w głos.

- Aż tak długo nas nie było? - zdziwił się szczerze Severus.

- O! Są już i nasze zguby! - zawołał ze śmiechem Fred podbiegając do nich wraz z Ronem i Georgem.

- Kurcze - zaśmiał się Ronald i spojrzał na zegarek. - Trzy godziny?! No, no! Ma Pan jednak siły jak na swój wiek.

Trójka ryżych chłopców roześmiała się w głos przybijając najmłodszemu piątki. Sevrus trzepnął żartownisia z otwartej ręki w głowę.

- Ała! Psze Pana ze mną nie trzeba tak brutalnie - kpił dalej, a Severus był coraz bardziej zdenerwowany.

- Weasley, jak ci zaraz... - wycedził przez zaciśnięte zęby.

Jednak Emily złapała go za ramię.

- Spokojnie, Panie Profesorze - powiedziała łagodnie. - On jest zazdrosny - dodała wyzywającym tonem patrząc na kuzyna, a jej brew powędrowała ku górze.

Przeszłość ma wielkie bursztynowe oczy - Tajemnice Severusa Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz