15. Zdrada

516 29 2
                                    




Iskrzy się noc i iskrzy.

Motyle są jak mosty

skonstruowane. Mnóstwo

cekinów nocą.


Mówi się "kocham",

bo chce się odezwu.

i "śmierć" się odpowiada,

choć trzeba inaczej.


Dotyka się łagodnie.

Każdy dotyk ma echo.

I oczy się odwraca

z delikatnością zwierząt.

- Marcin Świetlicki "Magnetyzm"





Dochodziła druga w nocy. Na wielkim łóżku w ciemnej komnacie spał mężczyzna o ciemnych, lekko przydługich włosach muśniętych gdzieniegdzie siwizną, z lekko zarysowanymi mięśniami na nagim ciele. Zasłaniała go jedynie w okolicy pasa śnieżnobiała pościel. Na całym jego ciele odznaczały się nieliczne zbielałe już blizny, a na jego klatce piersiowej rozlane były ognistorude loki należące do leżącej obok niego nagiej kobiety. Jej biała skóra była delikatnie skropiona piegami na twarzy i ramionach bez ładu i symetrii niczym dzieło Pollocka. W odróżnieniu od mężczyzny nie spała, wdychała wpadające przez otwarte w komnacie okna rześkie powietrze letniej nocy. Jednak mimo spokoju i delikatnie poruszających się na wietrze firanek ona nie była spokojna i nie mogła się uspokoić. Myślała cały czas o swoim byłym nauczycielu, o jego reakcji na wieść o jej zaręczynach, o tym jak natychmiast się ulotnił po zebraniu Zakonu, o tym jak usilnie starał się na nią nie patrzeć. Martwiła się o niego. Zachowywał się ostatnio dziwnie. Na początku jak wróciła był wredny dla niej, potem miała wrażenie, że zbliżyli się do siebie i był dla niej łagodniejszy, jak go zabrała do miejsca, gdzie powiesił się jej ojciec, nie wyśmiał jej za tanie sentymenty, po prostu posiedział i pomilczał z nią. Nigdy nikogo tam nie zabrała, nawet Syriusza, ale poczuła, że Snape'a może i nie wiedzieć czemu, bardzo chce go tam zabrać. W zasadzie zaprowadzenie go tam było jednoznaczne z otworzeniem się przed nim całkiem, bo to miejsce było dla niej bardzo intymne i o wiele bardziej wstydliwe niż cóż tak przyziemnego jak nagość, bo to było obnażenie jej duszy. Jednak nie była pewna, czy zrozumiał, że tym gestem chciała mu pokazać, jak ważny dla niej jest. W końcu miał duży wpływ w jej wychowanie, bo to z nim od jedenastego do siedemnastego roku życia spędzała najwięcej czasu i miał na nią w tych latach bardzo duży wpływ. Od bardzo dawna starała mu się to okazać, ale szło jej bardzo nieudolnie, bo on zdawał się nie zauważać jej sygnałów, a kiedy zdobywała się na odwagę, by mu to po prostu powiedzieć, jak na przykład, kiedy kończyła szkołę, to on wszystko psuł. Tak samo teraz... Otworzyła się przed nim, pokazała mu jej miejsce, w którym ukrywa się przed całym światem, a on nazwał ją praktycznie zaraz po tym dzieckiem, a kolejnego dnia wmawiał, że Syriusz ją zdradza, a potem się obraził, że mu nie wierzy i wyglądał jakby przez to, że ona uważa, że Syriusz jest jej wierny powiedziała, że on, Profesor Snape, z którym spędziła sporą część swojego życia, nic dla niej nie znaczy. Jasne, mogła się mylić i mógł mieć po prostu zły humor, a nie pomyśleć, że nic dla niej nie znaczy albo mogło to w zasadzie nic go nie obchodzić, co ona o nim myśli, bo dla niego ona nic nie znaczyła, ale i tak było jej przykro, że nie potrafi wyrazić jak ważny dla niej jest tak, żeby zrozumiał. Z Syriuszem było łatwiej, bo on po prostu wiedział, że dużo dla niej znaczy, poza tym mogła mu to przekazać fizycznie, z Draco miała pewne trudności, szczególnie, kiedy rzadko się widywali, ale był przecież jej małym chłopczykiem i to jej traktowanie go jak dziecko ułatwiało przekazanie uczuć, jej kuzynostwo było na tyle podobne do niej, że po prostu rozumiało, a Snape? Nie wiedziała, jak może mu to przekazać, żeby zrozumiał i zaczynała się zastanawiać, czemu teraz aż tak bardzo się tym przejmuje, żeby profesor wiedział, że jest dla niej ważny. Ogólnie zaczęła jakieś dziwne odczucia mieć wobec niego. Najpierw to dziwne pragnienie, żeby z nim spędzać jak najwięcej czasu, bo to poprawiało jej nastrój, potem ta silna potrzeba pokazania mu jej miejsca, a teraz ta potrzeba okazania mu, jaki jest dla niej ważny i ta dziwna troska o to, czemu się tak zmienił, czemu taki był dziwny na zebraniu i czy wszystko w porządku.

Emily ostrożnie wstała z łóżka, starając się nie obudzić Syriusza, ubrała swoje leżące na posadzce figi w dinozaury, wyjęła najciszej, jak mogła piżamowe spodenki i wysłużoną już koszulkę z logo Gryffindoru, która przez swoją długość zasłaniała spodenki więc, teoretycznie nie miało to żadnego sensu, jednak Emmę nie obchodziło to wtedy, bo po pierwsze musiała założyć pierwszą lepszą rzecz, bo z każdą chwilą zwiększało się ryzyko, że Syriusz się obudzi, a po drugie nie szła na randkę, tylko starała się niepostrzeżenie przemknąć przez Hogwart, więc jej outfit nie był za specjalnie istotny. Założyła więc na nogi swoje "cichobiegi" jak nazywała swoje antypoślizgowe kapcie przypominające nieco baletki i ruszyła na misję niczym rasowa tajna agentka.

Hogwart w świetle księżyca zdecydowanie nie wyglądał przyjaźnie. Przypominał jej wielkie nawiedzone zamczysko. Zimne i puste. Słyszała każdy, nawet najmniejszy szmer, czuła się jak małolata przemykająca się do chłopców z innego domu na imprezę. Tylko, że ona miała wymówkę... "Usłyszałam jakieś głosy w mojej komnacie i chciałam sprawdzić, czy czasem jakieś dzieciaki się nie szwendają po korytarzach" - powtarzała sobie w głowie. Wreszcie, po licznych schodach prowadzących w dół i jeszcze bardziej w dół w głąb lochów dotarła do wielkich dębowych drzwi z tabliczką z napisem "Profesor Severus Snape". Zapukała. Jeszcze raz. I kolejny. Cisza. Już chciała odejść, uznając, że śpi, ale nagle usłyszała dźwięk tłuczonego szkła i natychmiast wbiegła do gabinetu. Zastała mistrza eliksirów leżącego na posadzce na potłuczonym szkle laboratoryjnym.

- Dobry Merlinie! - pisnęła tylko i podbiegła do Severusa. Gdy już była bliżej, poczuła bardzo intensywny zapach alkoholu, jednak była tak przerażona, że w potłuczonym szkle, kiedy było jeszcze całe, mógł być wrzątek albo jakiś trujący eliksir, że na razie nie zastanawiała się nad tym. Niestety była na tyle głupia, że nie zabrała różdżki ze swojej sypialni, więc z ogromnym wysiłkiem zabrała Snape'a z niebezpiecznej przestrzeni.

- Weasley? - wybełkotał mężczyzna.

Emily nawet nie zwróciła na to uwagi, tylko zaczęła gorączkowo oglądać leżącego głową na jej kolanach mężczyznę, kiedy nie zauważyła na jego skórze niczego podejrzanego poza odrobiną krwi i szkłem, odłożyła jego głowę na posadzkę i podeszła zobaczyć szkła, czy na pewno nie było na nich nic. Wyglądało na to, że potłuczone szkło było świeżo umyte. Ulżyło jej.

- Nie ruszaj się do cholery! - warknęła na Severusa, który zaczynał próbować się bardzo nieudolnie podnieść. Podeszła do niego i z ogromnym trudem udało jej się go posadzić na krześle.

- Mogę wiedzieć, co tu się do cholery stało? - syknęła na niego wściekła. Dokładnie czuła, że to od niego pochodzi smród alkoholu, tak intensywny, jakby profesor Snape wykąpał się w wódce przed chwilą.

- N....No booo.... Pukanie. Chciałem... Uchhhh... Daj mi moment. Yyyyyy... Chciałeeeeem.... - bełkotał mężczyzna, usilnie próbując sobie przypomnieć, co chciał.

Emily zaczęły szczypać oczy i zbierać się w nich powoli łzy. Dobrze wiedziała, że Snape ma problemy z alkoholem i często jako uczennica, zastawała go w różnym stanie i musiała go taszczyć do łóżka, żeby nie spał w fotelu, ale nigdy jeszcze nie widziała go nawet w połowie w takim stanie jak teraz. W pewien sposób czuła się winna za to, bo rozpił się tak i zaczął doprowadzać do takiego stanu, kiedy była w Rumunii. Czuła się podle, przez to, że jej tu nie było i nie zapobiegła temu jakoś, mimo że jej mózg mówił jej, jak bardzo jest to bez sensu, bo nie mogła przecież cały czas przy nim być, poza tym to on nawet się z nią nie chciał pożegnać ostatniego dnia jej szkoły, ale to nic nie zmieniało. Dusiło ją poczucie winy.

- Chciał pan mi otworzyć? - spytała już łagodnie, lekko drżącym głosem. To by wszystko wyjaśniało, bo potłuczone szkło, kiedy jeszcze było w całości stało na półce, która była po drodze między fotelem, koło którego leżała jedna pusta butelka po Ognistej, a druga odkręcona i tylko w połowie pełna, a drzwiami, więc musiał się zatoczyć i oprzeć o półkę z czystym szkłem laboratoryjnym, jak starał się otworzyć drzwi.

Pijany w sztok Severus kiwnął jej głową na potwierdzenie i prawie spadł przy tym z krzesła, ale na szczęście Emily złapała go wystarczająco szybko. Przeklinała się za to, że nie ma różdżki ze sobą.

- Teraz niech się pan skupi... Musi mi pan pomóc - mówiąc to, podeszła do jednej z półek z książkami, wymacała z jej boku klamkę i otworzyła przejście prowadzące do sypialni mistrza eliksirów, po czym podeszła szybko do niego, żeby nie spadł znowu z krzesła. - Jak policzę do trzech, to spróbuje pan wstać i musimy razem dojść do łóżka. Dobrze? Da pan radę?

- Mhm... - wybełkotał mężczyzna.

Emily nie była dobrej myśli, ale jakoś musiała mu powyjmować to szkło, a na krześle było to niemożliwe, bo nie był w stanie na nim samodzielnie siedzieć, a do łóżka musiała go przenieść i tak.

- Raz... - Emily kucnęła i przełożyła sobie rękę swojego byłego nauczyciela przez kark - Dwa... I uwaga... trzy.

Jakimś cudem z pomocą Nietoperza obijając się o ściany, dotarli do łóżka, na którym też go położyła.

- Niech Pan się nie rusza, profesorze.

Dziewczyna znalazła wodę utlenioną, pęsetę i gazy w metalowej puszce obok biurka, w której Severus zawsze trzymał podstawowe produkty medyczne.

- Jak się pan czuje? Będzie pan wymiotował? - zapytała z wyraźną troską w głosie.

- Fenomenalnie, Weasley... Cudownie - wybełkotał w odpowiedzi.

Dziewczyna westchnęła, poszła do łazienki i wzięła dużą miskę, którą postawiła obok łóżka. Jej miejsce w łazience, odkąd opuściła Hogwart, nie zmieniło się.

- W razie czego, to tu po prawej, ma Pan miskę - poinformowała mężczyznę. Przykucnęła przy łóżku i zaczęła wyciągać z ciała Severusa widoczne odłamki szkła. Gdyby był w swoim surducie byłoby o wiele mniej zadrapań, ale najwyraźniej zdjął go w trakcie imprezy, bo był tylko w bardzo cienkiej bawełnianej czarnej koszuli i spodniach. Na szczęście odłamków nie było dużo, a kawałki nie były bardzo duże i wbite głęboko pod skórę. Innymi słowy Profesor Snape miał więcej szczęścia niż rozumu. Największy kawałek był w dłoni.

- Teraz może trochę zaboleć - oznajmiła i jednym szybkim ruchem, wyjęła największy kawałek szkła, który był porównywalnej wielkości, co mały motyl. Severus jęknął przy tym cicho.

- Trzeba było tyle nie pić, to by nie bolało - warknęła niezbyt przyjaźnie Emily.

Nalała na jedną gazę trochę wody utlenionej i odkaziła ranę mistrza eliksirów na wewnętrznej stronie dłoni. Syknął cicho z bólu.

Emily wtedy zdała sobie sprawę, że po pierwsze jej były nauczyciel pod ubraniem może mieć jeszcze jakieś szkło, a po drugie musi to wszystko mu przemyć, bo inaczej może mu się wdać zakażenie. Wtedy poczuła jak dłoń jej byłego nauczyciela, której nie zdążyła puścić, zamyka się na jej dłoni. Była jak spetryfikowana. Snape nigdy jej nie dotykał. Zdecydowanie unikał jakiegokolwiek, nawet najmniejszego kontaktu fizycznego, a co dopiero mówić o trzymaniu jej za rękę. Zresztą nie trzyma się tak po prostu ludzi za rękę, do cholery!

Dziewczyna nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić, jak zareagować na coś tak niespodziewanego. Spojrzała na niego pytająco.

- Nie zostawiaj mnie... - wymamrotał Severus na wpół śpiąc.

Weasleyówna chyba w tym momencie właśnie dostała zawału. Jak wcześniej była zagubiona, to teraz czuła się jak wrzucona nagle z ulicy do ogromnego gęstego lasu. Zagubiona, przestraszona, niewidząca wyjścia.

- P-profesorze Snape... Muszę panu jeszcze odkazić te zadrapania po szkle... - wydukała.

- Mhmmm... - wymruczał tylko mężczyzna z błogim wyrazem twarzy, prostując się na łóżku i ściskając mocniej jej dłoń, po czym jego uścisk na jej dłoni zelżał do minimum. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i usiadła obok swojego byłego nauczyciela na łóżku i zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Ręce jej się niesamowicie trzęsły. Czuła, jakby robiła coś okropnie złego i niemoralnego. A gdyby ktoś tu nagle wszedł i to zobaczył? Kto by jej uwierzył co naprawdę robi? A co, jeśli Syriusz się obudzi? Co, jeśli ją tu znajdzie? Ze wszystkich niewygodnych i krępujących sytuacji, które ta dziewczyna przyciągała jak magnes, ta była zdecydowanie najgorsza.

Profesor Snape jednak zdawał się poczuć lepiej, a zaistniała sytuacja zdawała mu się zupełnie nie przeszkadzać. Uśmiechał się cały czas delikatnie z przymkniętymi oczami, kiedy dziewczyna rozpinała mu koszulę. Kiedy doszła do ostatniego guzika, który był naprawdę nisko, bo już nieco poniżej paska od spodni, jej policzki były w kolorze szkarłatu. Sam fakt, co robiła wystarczał, żeby była zawstydzona, a zadowolone pomrukiwania, które wydawał z siebie Profesor Snape wcale nie pomagały, tak samo jak fakt, że im niżej była z tymi guzikami, tym bardziej rozporek wydawał się być dla niego mniej wygodny. Była tak zawstydzona, że miała ochotę się popłakać. Podniosła do góry rozpiętą część materiału koszuli, żeby przy odpinaniu ostatniego guzika nie dotknąć go tam, gdzie on widocznie chciał, żeby to zrobiła.

On jest pijany.... Po prostu bardzo pijany.... Nawet cię prawie nie rozpoznał. Przewrócił się o własne nogi przecież, a ty starasz się tylko zapobiec zakażeniu - powtarzała sobie w kółko.

Gdy poradziła sobie z guzikami, zdjęła z niego koszulę, obracając go na bok. Wtedy zobaczyła całą siatkę blizn na jego plecach. Nie było to kilka blizn na całym ciele, jego plecy praktycznie całe składały się z gęstej siatki blizn. Większość była już zbielała, ale były też takie dość świeże. Delikatnie przejechała po jednej z nich palcem. Poczuła gulkę, która staje jej w przełyku i znów zaczęły piec ją oczy od zbierających się w nich łez. Nie mogła na to patrzeć. Obróciła go z powrotem na plecy. Nalała wody utlenionej na gazę i zaczęła powoli czyścić miejsca po szkłach. Jak przypuszczała były to bardziej zadrapania niż faktyczne rany, więc poszło jej stosunkowo szybko i niezbyt boleśnie, co wywnioskowała po tym, że jej były nauczyciel tylko odrobinę się krzywił.

Już prawie kończyła, kiedy Severus położył jej rękę na kolanie i zaczął ją delikatnie głaskać. Znów poczuła, jakby dostała zawału. Serce zaczęło walić jej jak młotem, a oddech zrobił się nierówny, a jej policzki znów zapłonęły czerwienią. Drżącymi dłońmi kontynuowała oczyszczanie ran, pragnąc skończyć jak najszybciej. Jednak po chwili ręce przestały jej się trząść i uspokoiła się całkiem i gdzieś tam bardzo, ale to bardzo głęboko uznała, że to całkiem przyjemne. Syriusz nigdy nie okazywał jej specjalnie dużo czułości takiej nieerotycznej w żaden sposób, zazwyczaj musiała mu powiedzieć, żeby ją przytulił, sam z siebie niezwykle rzadko to robił, a teraz, kiedy widywali się tak rzadko to prawie wcale. Nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś ją pogłaskał albo przytulił, ale tak sam, a nie, że ona się do niego przytulała, a on jej po prostu na to pozwalał.

- Weasley... - wymamrotał na wpół śpiąc Severus.

- Tak, panie Profesorze? – wyszeptała, patrząc na niego.

- Nie zostawiaj mnie... Proszę - wymamrotał ledwo słyszalnie.

- Nie zostawię. Obiecuję... - odpowiedziała po cichu.

Mistrz eliksirów delikatnie się uśmiechnął na te słowa i ten uśmiech zdecydowanie nie był ironiczny.

Co ja z nim mam... - pomyślała, a w tym czasie Severus zdążył już zasnąć.

Emily przykryła swojego byłego nauczyciela kołdrą, jego koszulę zaniosła do łazienki, posprzątała szkło, wyrzuciła razem z nim pustą butelkę, postawiła koło łóżka Snape'a, jak zawsze, dużą szklankę wody i jego eliksir na kaca, który jak zauważyła był ostatni, więc ostatnio często musiał go potrzebować. Bardzo ją to zasmuciło. Podeszła do niego na odchodne, poprawiła kołdrę. Wyglądał tak spokojnie, kiedy spał. Pogłaskała go delikatnie po policzku i pocałowała w czoło.

- Dobranoc, profesorze Snape - szepnęła i wyszła z komnat mistrza eliksirów.

Jak najszybciej udała się do swojej sypialni. Kiedy kładła się z powrotem do łóżka, Syriusz się przebudził.

- Mhmmmm.... Gdzie byłaś...? - wymamrotał ledwo zrozumiale.

- Jeden drugoroczniak wymiotował i musiałam go zaprowadzić do Pomfrey i jej pomóc się nim zająć - wypaliła bez najmniejszego zająknięcia. Co zaskoczyło ją samą.

- Mhmmm... - wymamrotał tylko Black, objął Emily "na łyżeczkę" i poszedł dalej spać.

A Ruda poczuła, jak leniwie spływa jej łza po policzku. Nie umiała tego wyjaśnić, ale czuła się, jakby zrobiła coś okropnego, a to, że okłamała Syriusza pierwszy raz w życiu, wcale nie pomagało.







****



Emma musiała przyznać, że podczas pobytu w Rumunii głównie brakowało jej zatłoczonej Wielkiej Sali w czasie śniadania. Brakowało jej głośnych rozmów naokoło i śmiechów od rana, bo Charlie i jego żona wstawali później od niej i jadała zazwyczaj sama, a później, gdy poznała Syriusza to tylko z nim. Jednak nawet śniadanie w atmosferze radosnego podniecenia, jakie panowało wśród uczniów, nie mogło jej poprawić dzisiaj humoru. Nie mogła się pozbyć z głowy wszystkiego, co się wczoraj przydarzyło.

- Coś się stało, Emily? - z rozmyślań wyrwał ją głos Profesora Slughorna.

- Yyyy... N-nie. Nic – odparła, wymuszając na sobie uśmiech.

- To zostaw tego biednego gofra, bo nic ci nie zrobił - odparł łagodnie, wskazując wzrokiem na talerz młodej nauczycielki.

Emily dopiero teraz zauważyła, że potargała gofra, którego miała zamiar zjeść na mikroskopijne kawałki.

- Ummm... Tak, to prawda - posłała znów nauczycielowi wymuszony uśmiech i dołożyła resztkę gofra, którą miętosiła w ręce.

- Nie stresuj się tak. Będzie dobrze. W razie czego, służę pomocą - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.

Tak. Nie zmrużyła oka w nocy, miała cienie pod oczami z niewyspania, lekko zapuchnięte powieki od płaczu, a przez wydarzenia z wczorajszej nocy nie wiedziała, jak ma spojrzeć w oczy Snape'owi, z którym musi współpracować i na dodatek męczyły ją jakieś dziwne myśli i wyrzuty sumienia. Nie ma co. Idealny pierwszy dzień. Czy może być lepiej?

Ledwo o tym pomyślała, przeklęła się w myślach, bo do Wielkiej Sali wpadł mistrz eliksirów. On zdecydowanie wyglądał gorzej od niej. Pod jego oczami malowały się dwie wielkie fioletowe podkowy a reszta jego twarzy była biała, lekko wpadająca w zieleń. Brwi miał ściągnięte, a zęby zaciśnięte. Wyglądało na to, że zdecydowanie nie jest w humorze.

- Dobry Merlinie. Co się stało, Severusie? - Slughorn wywalił oczy na widok Snape'a siadającego koło niego.

- Nie przypominam sobie momentu, kiedy zostałeś moją matką, Horacy - warknął.

Nalał sobie kawy i dolał do niej zawartość fiolki, którą Emily zostawiła mu koło łóżka. Musiało być naprawdę źle. Emily znała ten trik. Eliksir dodawało się do czegoś z kofeiną i cukrem, żeby polepszyć jego działanie.

- Z wczoraj chyba ogólnie niewiele pamiętasz... Prawda? - spytał rozbawiony Ślimak, który zrozumiał po eliksirze, czemu Severus wygląda, jak wygląda.

- Bardzo kurwa śmieszne - warknął Severus i sięgnął po cukier stojący naprzeciwko Weasley, usilnie się na nią nie patrząc.

Emily zamarła. A co, jeśli on pamięta jednak i dlatego na nią nie patrzy? Miała ochotę jak najszybciej stamtąd uciec, jednak Profesor Slughorn miał inne plany.

- Severusie, Emily nie mogła spać w nocy, bo się biedna stresowała pierwszym dniem. Zobacz, jaka biedna... - wskazał mu ruchem głowy na rudą, ale Nietoperz ani myślał na nią spojrzeć. Pił kawę z eliksirem i cukrem, patrząc się prosto przed siebie na drzwi Wielkiej Sali.

- Może jakieś rady, jak przetrwać pierwszy dzień? Bo mój był tak dawno, że już nawet nie pamiętam - zażartował Slughorn.

Severus dalej milczał, sącząc swoją kawę z niesmakiem na twarzy. Zapanowała niezręczna cisza, podczas której Emily spuściła wzrok zawstydzona i zaczęła maltretować kolejnego gofra. Gdy Snape skończył, odstawił kubek i powiedział:

- Nie daj się zjeść tym małym pijawkom.

Po czym odwrócił się i spojrzał na ułamek sekundy Emily w oczy. Następnie wstał i wyszedł z Wielkiej Sali szybkim krokiem.

Dziewczyna kompletnie nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Zresztą prawdopodobnie, jak siedzący koło niej mężczyzna, który kompletnie nie rozumiejąc, co tu się wyprawia, po chwili milczenia stwierdził "Ja już jestem na to chyba za stary..."

Ruda postanowiła więc kolejnego gofra nie zmasakrować, tylko zjeść jak człowiek. Sięgnęła więc po dżem morelowy. Nie wiedziała nawet, że przez cały czas ze stołu Gryffindoru przygląda jej się jeden chłopiec w okularach.

- Harry!

- Ummm... Tak? - spytał wyrwany z obserwacji Potter.

- Pytałam cię o coś - fuknęła niezadowolona Hermiona.

- Emmm... Możesz powtórzyć? Byłem zajęty...

- Co może być ważniejszego niż pytanie, jakie przedmioty wybierasz?

- Emily. Panna Weasley, znaczy się.

- Nie rozumiem... - Hermiona zmarszczyła brwi.

Nawet Ron przerwał jedzenie.

- Mów jaśniej – zażądał, wycierając sobie usta rękawem szaty

- Wczoraj nie mogłem spać i wyjąłem mapę Huncwotów.

- No i co to ma wspólnego z Emmą? - Ron ściągnął brwi w zamyśleniu.

- To, że widziałem ją, jak idzie o 2 w nocy do lochów. Do gabinetu Snape'a.

- No i co z tego? Nie wiem, czy pamiętasz, ale oni pracują razem dla Zakonu - odparła od razu Hermiona.

- W sypialni Snape'a pracują dla Zakonu? To ciekawe.

- Co ty mówisz?! - wypalił Ron.

- Ciszeeej - mruknął Harry.

- Przecież mówiłeś, że poszła do jego gabinetu - zauważyła Gryfonka, ściszając ton do szeptu. Złote trio nachyliło się ku sobie konspiracyjnie.

- Sypialnia Snape'a na mapie jest zaraz obok jego gabinetu. Przyszła do jego gabinetu, wpuścił ją, byli przez chwilę w gabinecie, a po chwili przenieśli się do jego sypialni...

- Stop stop. Emily. Przecież ona by nie... O boże... Ohydaaaaa... Ale że Snape. O mamo... Fuuuj... - Ron spojrzał na swoją kuzynkę, zrobił się zielonkawy na twarzy i aż się wzdrygnął. - To obrzydliwe...

- Ron. Uspokój się. Przecież nie ma żadnych dowodów - ofuknęła go jego przyjaciółka.

- Ale ja to sobie wyobraziłem właśnie w mojej głowie - łkał rudy, po czym wzdrygnął się.

- To jeszcze nie koniec - kontynuował Harry. - Założyłem pelerynę i poszedłem tam. Co ciekawe, spokojnie jesteś w stanie usłyszeć, co się dzieje w gabinecie, ale na sypialnie są rzucone jakieś zaklęcia i co byś nie zrobił, nie usłyszysz, co się tam dzieje. Nawet jak jesteś w gabinecie, tak jak ja wczoraj.

- To może nie jest tak, jak myślimy... - wydukał Weasley z nadzieją.

- Myślę, że jest gorzej - odparł poważnie Chłopiec Który Przeżył. – Myślę, że panna Weasley szpieguje ze Snape'em dla Voldemorta - wyszeptał.

- Teraz już się zagalopowałeś Harry - skarciła przyjaciela Panna Granger, nie wierząc, że był w stanie coś takiego wymyślić.

Ron ze zniesmaczonego zmienił się we wściekłego. Na Harry'ego oczywiście. Można było wiele powiedzieć o jego kuzynce, był w stanie nawet uwierzyć w potajemny romans ze Snape'em, choć było to maksymalnie obrzydliwe, ale Emma nie jest i nigdy nie była szpiegiem!

- Wczoraj wyjątkowo Dumbledore pozwolił Syriuszowi przenieść się do Hogwartu, chociaż jest już chroniony. Tylko na jedną noc z okazji ich... zaręczyn - wycedził ostatnie słowo z niemałym obrzydzeniem. - A ona o drugiej nagle go zostawiła w swojej sypialni i poszła do Snape'a, u którego spędziła dwie godziny. Jest to co najmniej podejrzane. A dzisiaj? Widzieliście? Unikali swojego spojrzenia. Na dodatek... - zaczął Harry, jednak nie dane było mu skończyć.

- Harry. Sam się nakręcasz. Czy ty się słyszysz w ogóle? - spytała z oburzeniem Hermiona.

- Moja kuzynka nie jest i nigdy nie była szpiegiem - wycedził przez zęby Ron, po czym wstał i wyszedł bez słowa pożegnania z Wielkiej Sali.

Przeszłość ma wielkie bursztynowe oczy - Tajemnice Severusa Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz