25. Pojedynek

887 45 24
                                    


Już niemal świtało, cały Hogwart odsypiał ciężki poniedziałkowy dzień, tylko w jednej sypialni paliło się nikłe światło pojedynczej świecy, przy której siedząca na łóżku rudowłosa nauczycielka prawdopodobnie psuła sobie wzrok, poprawiając po raz ostatni rozmieszczenie gości. Jednak nawet dla dobra swojego wzroku nie mogła bardziej rozjaśnić pomieszczenia, bo to oznaczało obudzenie drzemiącego tuż koło niej Snape'a. Bała się go zostawić samego ze względu na jego dzisiejszą przygodę z Cruciatusem. Jak do tej pory nic się nie działo, ale dochodziła do wniosku, że lepiej dmuchać na zimne. Tymczasem jej były nauczyciel spał jak zabity. Czasem jedynie mamrotał coś przez sen, ale koszmary zważywszy na jego stan, były najmniejszym zmartwieniem. Widząc, że jego stan jest stabilny, postanowiła również na chwilę się zdrzemnąć. W końcu najpóźniej za pięć godzin musiała wstać, a poprzedniej nocy również spała nie dłużej niż trzy godziny.
Poprawiła więc swoją poduszkę, którą przyniósł Zabini z jej komnat, położyła się koło swojego byłego nauczyciela i przykryła się swoim różowym kocykiem. Zdawało jej się, że ledwo zamknęła oczy, kiedy usłyszała zduszony krzyk.
Podniosła się natychmiast i zobaczyła, jak jej nauczyciel leży na podłodze i spanikowany trzyma się za sztywną nogę, starając się nie wrzeszczeć z bólu. Dobrze wiedziała, iż często zdarza się, że po oberwaniu wiele razy Cruciatusem pojawiają się niezwykle bolesne skurcze kończyn uniemożliwiające jakikolwiek ruch. Madame Flamel przeprowadziła swojej grupie studentów bardzo długi wykład na temat skutków ubocznych zaklęć niewybaczalnych, więc Emily była świetnie poinformowana, co może się przytrafić i co w takich sytuacjach robić. Podejrzewała, że jej były nauczyciel próbował sam sobie pomóc i dlatego spadł z łóżka. Dziewczyna podbiegła do niego natychmiast.
– Spokojnie, panie profesorze – powiedziała łagodnym, pełnym współczucia tonem.
Skierowała różdżkę w stronę jego nogi, wyszeptała zaklęcie, którego nawet Snape nie znał i powoli ciało Mistrza Eliksirów zaczęło się rozluźniać. Puścił targaną wcześniej skurczem nogę i położył głowę na posadzce, oddychając ciężko i głęboko.
Emily dobrze wiedziała, że tak silne i bolesne skurcze nie zdarzają się przy pierwszym intensywnym kontakcie z tym zaklęciem, ale są skutkiem długotrwałego używania go na kimś. Z jednej strony wiedziała już wcześniej, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie jest uroczym wujkiem i już raz musiała ratować swojego nauczyciela po jego powrocie od niego, ale dopiero teraz, kiedy zobaczyła ewidentne skutki długotrwałego torturowania go, zdała sobie sprawę, jak poważna jest to sprawa. Zawsze go broniła, bo się dla nich nastawiał, ale nie przypuszczała nawet, że aż takim bólem to przypłaca. I to dla kogo? Dla ludzi, którzy uważali go za największe zło tego świata. Żałowała bardzo, że nie są w stanie zobaczyć tego co ona, tego dobrego, nieco zmęczonego już nieustanną walką człowieka tak skorego do poświęceń nawet dla ludzi, którzy go tak nienawidzą. Już kiedy była dzieckiem, podziwiała go za jego wiedzę, umiejętności magiczne i to, jak w prosty sposób jest w stanie sprawić, żeby wszyscy odnosili się do niego z szacunkiem i chodzili przy nim niemal na palcach. Robił to jakby bezwiednie, przypadkiem. Na jego lekcjach nikt nie ważył się odezwać niepytany. Młodej Emily, której wszyscy, włącznie z młodszymi od niej bliźniakami, wchodzili na głowę, strasznie to imponowało. Właśnie dlatego wiecznie go napastowała swoim towarzystwem, kiedy była młodsza. Z wiekiem zamiast zatracić w nim autorytet, on się tylko wzmacniał. Widziała w nim tylko więcej rzeczy, przez które jej imponował.
– Proszę mnie złapać za szyję – powiedziała, nachylając się nad nim, kiedy już odrobinę ochłonął. Mężczyzna niewiele myśląc, wykonał polecenie i Emily z niemałym trudem oraz pomocą Snape'a udało się wnieść go na łóżko. Usiadła po drugiej stronie materaca, dysząc ciężko.
– Weasley... – odezwał się wreszcie mężczyzna. – C-co ty tu robisz? – spytał, a jego głos był dziwnie łagodny i słaby. Emily nie była pewna, czy to z zaskoczenia, czy bólu.
– Poprawiam sobie kondycję, a co pan myślał? – odparła wesoło i wzruszyła z uśmiechem ramionami.
Na taka odpowiedź Mistrz Eliksirów najwyraźniej nie miał riposty, bo tylko patrzył bez słowa, jak jego była uczennica poprawia sobie poduszkę tuż koło niego i przykrywa się różowym kocem.
– Niech pan się nie martwi, będę tu przez całą noc. W razie czego, proszę krzyczeć – odparła bezwiednie, chociaż tak naprawdę w głębi serca miała ochotę krzyczeć i płakać, i błagać go, żeby nigdy więcej tam nie szedł, jednak wiedziała, że jeśli chce się opuścić Śmierciożerców, jest tylko jedna droga – śmierć. Uśmiechnęła się więc do niego ciepło i delikatnie odgarnęła jeden z kruczoczarnych kosmyków z jego czoła. Odkąd ON wrócił, czuła, że wszystko wymyka się spod kontroli i nieubłaganie zmierza ku destrukcji, a ona była bezsilna i nie bardzo wierzyła, że Potter jest w stanie coś zdziałać w tym temacie. Chociaż zazwyczaj podchodziła do życia optymistycznie z pewną dozą rozwagi, to wewnętrznie czuła, że nadchodzą okropne czasy i to nie jest kwestia dekady, nawet nie lat, czuła, że to się zbliża coraz szybciej. Jednak najgorsze było to poczucie bezsilności, poczucie, że ktoś próbuje ją okraść. Przecież nie tak sobie to wyobrażała, kiedy była w szkole. Tyle osób przeżyło w spokoju swoją młodość, więc czemu ktoś chce okraść z tego ją i te wszystkie dzieciaki? Czemu ktoś chce zabrać im dzieciństwo tylko dla pragnienia władzy? Nie rozumiała tego kompletnie, ale wciąż nie mogła nic zrobić. Długo nad tym myślała przez ostatnie noce, kiedy nie mogła spać. Uznała, że ma dwie opcje. Albo rozkleić się, płakać całymi dniami i czekać tak na swoją śmierć albo walczyć do końca o każdy jeden uśmiech każdej jednej napotkanej osoby do końca swojego krótkiego życia. Nie byłaby sobą, gdyby wybrała pierwszą opcję. Jeśli mają wszyscy zginąć młodo, to tylko starając się nie tracić człowieczeństwa, nie zniżając się do poziomu oprawcy, iść ku śmierci z wysoko uniesionymi głowami, dumni z tego, jak przeżyli swoje dotychczasowe życie.
Odgarniając kosmyk włosów z jego bladej twarzy, położyła dłoń na jego policzku i przejechała nią po nim delikatnie.
– Wszystko będzie dobrze, zobaczy pan – skłamała, ledwo powstrzymując łzy napływające do jej oczu i drżenie głosu.
Zaskoczyła go kompletne swoimi słowami.
– Oczywiście, że będzie – również skłamał po chwili i zdobył się na coś przypominającego łagodny, nieśmiały uśmiech.
Patrzyli tak na siebie przez chwilę, licząc w głębi serca, iż to drugie nie kłamie i istnieje jakaś najmniejsza, najniklejsza, najsłabsza iskierka nadziei na to, że jeszcze kiedyś będzie tak jak teraz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 13, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przeszłość ma wielkie bursztynowe oczy - Tajemnice Severusa Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz