12. Nie taki diabeł straszny

441 26 3
                                    

Ginny obudzili rano jej bracia. Kubeł zimnej wody to było to, czym od skończenia szkoły bliźniacy witali swoje młodsze rodzeństwo co roku, pierwszego września.

- Do szkoły czas wstać! - krzyczeli ze śmiechem bliźniacy.

Ruda tak bardzo nie chciała otwierać oczu... Nie chciała się rozstawać ze swoim kochanym, ciepłym łóżeczkiem. Jednak teraz już i tak nie było takie ciepłe, a ona sama była cała mokra. Łóżko straciło przez jej braci cały swój urok. Jednak choćby tylko ze względu na swój upór, udawała, że mimo wszystko dalej śpi.

Usłyszała czyjś pisk i jęknięcie świeżo obudzonej Hermiony.

- Fred! Ty mała gnido! - krzyknęła Emily, jednak w jej głosie dało się wyczuć rozbawienie. Ginny wiedziała, jak bardzo kocha Hogwart, pamiętała, jak zawsze Emily cieszyła się, że tam wreszcie jedzie. Teraz zapewne też się cieszyła, że tam wraca. - Zaraz cię dopadnę! Ja ci się pooblewam wodą!

- O Merlinie! Tak się boję... George ratuj mnie! - zachichotał Fred.

- Co nam zrobisz? Zawołasz Syriusza?

- O! A może Severusa?! - droczyli się z nią.

Ginny nie widziała miny kuzynki, ale mogła sobie ją wyobrazić. Uderzyli w czuły punkt.

Zresztą tupot i śmiechy bliźniaków, które po chwili usłyszała, upewniły ją w przekonaniu, że Emily nie odpuściła im tego.

Gdy było ich coraz mniej słychać, co oznaczało, że zbiegli na dół, Gryfonka otworzyła leniwie oczy.

Spojrzała na zegarek. Zostały im zaledwie dwie godziny do odjazdu pociągu. Pewnie jak zwykle się spóźnią.

Przeniosła wzrok na Hermionę, która wycierała swoją twarz ręcznikiem.

Ona myślała, że tego nie wie, ale Ginny widziała, że coś jest inaczej, że coś się w Hermionie zmieniło. Rano była jakaś taka nieprzytomna, była jakby w innym świecie. Inaczej też zachowywała się wobec Rona. Miała jakby do niego większy dystans. Jakby przestało jej na nim zależeć. Jeszcze w czerwcu opowiadała jej, jaka to jest na siebie zła, że nie umie mu pokazać, jak bardzo jej na nim zależy, że zachowuje się, jak ona z Harrym, a teraz? Co się zmieniło?

Wredna tleniona fretka... - podpowiadał jej umysł, ale ona nie chciała w to wierzyć.

Hermiona była inteligentną i silną dziewczyną. Ginny nie mogła sobie wyobrazić tego, żeby jej przyjaciółka mogła się zacząć zachowywać jak Pansy, Astoria, czy inna mizdrząca się do tego dupka idiotka. Przecież on ją tyle razy skrzywdził, tyle razy nazwał szlamą, tyle razy dokuczał jej przyjaciołom... Jak mogła o tym zapomnieć? Jednak z drugiej strony widziała jak na niego patrzyła, słyszała, jak wymykała się nocą, żeby obok niego siedzieć, kiedy był ranny... Sama już nie wiedziała, czy to możliwe, że chodzi o Malfoya, ale wiedziała jedno - musi ją przed nim chronić. Przecież to Ślizgon! Na dodatek Malfoy!

Nawet jakby on też się nią zainteresował, bo miłość jest uczuciem w jego przypadku niemożliwym, było więcej niż pewne, że wszystko skończy się tragicznie. Na dodatek zbliżała się wojna.

Ta glizda na pewno stanie po stronie swojej rodzinki i Voldemorta. Tragedia murowana.

- Porypani ci moi bracia, co? - spytała Ginny, chcąc przerwać ciszę, jaka nastała.

- Może troszeczkę - odparła starsza dziewczyna z wymuszonym uśmiechem, rzucając przyjaciółce ręcznik, żeby też się wytarła.



*****

Pociąg Ekspres Hogwart miał odjeżdżać za niecałe dziesięć minut. Draco siedział już w przedziale. Patrzył przez okno. Widział dzieciaki żegnające się z rodzicami i młodszym rodzeństwem. On nigdy tak nie miał.

Przeszłość ma wielkie bursztynowe oczy - Tajemnice Severusa Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz